sobota, 27 lipca 2013

Seven. ~

Justin's POV


- Jak źle jest z twoją nogą? Myślisz, że możesz nią pływać?

- Tak.. - odpowiedziałem, a jego spojrzenie wypełniło moją twarz.

- Dobrze. Umieść nóż, jako pole bezpieczeństwa, a następnie rozepnij pasy i otwórz okno.

Nadal nie ogarniałem jego logiki, ale zrobiłem tak jak powiedział, a ja przygotowałem się na niebezpieczną jazdę.

- Okej - powiedział, zdałem sobie sprawę, że byliśmy już prawie - Wstrzymaj oddech.

Nagle zdałem sobie sprawę, co chciał zrobić, wcisnął pedał gazu i wjechaliśmy prosto do oceanu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Moje serce waliło jak kiedyś, kiedy grałem w grę wytrzymałościową. Moja górna część ciała zaczęła ciągnąć się na brzeg. Upadłem na ziemię ze zmęczenia i zakaszlałem wodą. Moje oczy były "napojone", a ja czułem się jakbym się dusił.
- Wszystko w porządku, stary? - usłyszałem szept Christiana.
- W porządku- skłamałem. Moje gardło było suche, od wstrzymywania oddechu tak długo.
- To dobrze, bo musimy ruszać- zmrużył oczy, spojrzał na jezioro, gdzie policja wciąż krążyła- Zamierzają rozpocząć poszukiwania wodne prędzej czy później.
Skinąłem głową, podałem rękę Christianowi, aby wstał. Natychmiast przypomniał mi, że jestem ranny w prawą nogę, a rozdzierający ból wysłał do mnie rzesze łez.
- Frack - mruknąłem, kiedy zacisnąłem ramię Chrisa.
Zagryzł wargę. - Zapomniałem o nodze, może--
- Nie- potrząsnąłem głową, wziąłem głęboki oddech- Mogę to zrobić.
- Jesteś pewien?
- Pewien. - nalegałem, kiedy przeniosłem cały ciężar na lewą nogę, moje oczy pociemniały, na coś użytecznego. Zauważyłem, długą gałąź i wskazałem na nią. - Widać, że tam jest?
Christian podniósł gałąź. - To?
- Tak skinąłem głową- Da się na tym utrzymać?
Chris próbował zagiąć drewno, kiwając nim - Bardzo.
- Dobrze, zerwij gałązki i liście i oddaj mi to. - poleciłem.
Szybko udało mu się to zrobić, ściągnęliśmy mokre, narciarskie czapki i wycisnęliśmy z nich wodę, owijając je wokół końca gałęzi.
- Tutaj też możesz mieć moje- powiedział.
- Dzięki - wziąłem od niego maskę i umieściłem ją w dole, przed wprowadzeniem oddziaływania na krocze.
Ćwiczyłem chodzenie z nim w kółko i regulowałem maski, to było wygodne, wystarczająco, by żyć.
- Jestem gotowy- wskazałem na Christiana.
Westchnął. - Postaram się znaleźć miejsce do spędzenia nocy, w porząku?
- Kay - skinąłem głową, kiedy zaczęliśmy kierować siebie i nasze cienie, aby znaleźć się z dala od policjantów, syren i świateł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po kilku godzinach marszu, nasze mokre ubrania wysuszyły się w powietrzu, a my byliśmy cholernie wyczerpani. Przez noc złapałem katar, więc z Chrisem nie mogliśmy powstrzymać kichania. Moja noga też bolała, moje pachy były mocno otarte, a Christian bronił się tylko zmęczeniem.
Chcieliśmy tylko osiągnąć nasze plany, a zostaliśmy bezradni, w końcu znaleźliśmy stary, zaniedbany motel. Połowa światła była na zewnątrz, starożytne tv, stojące krzywo na dachu ale "wakat" znak wyglądał jak szesnato-wieczny hotel pięciogwiazdkowy.
Weszliśmy szybko do motelu, aby nasze zmęczone nogi mogły przez chwilę odpocząć, stary, schorowany człowiek, który wyglądał jakby się nie kąpał, lub nie ogolił od wieków, na ścianie miał za ssaną twarz dziewczyny, która miała ledwo ze dwanaście lat.
Chris odchrząknął, powodując, że człowiek wyrwał się ze swojej drzemki
- Kto do chole-- zaczął głosem grubego palacza, ale zatrzymał się, kiedy jego wzrok wylądował na nas - Oh, klienci. - przesunął dłonią po ustach i rozmazał czerwoną szminkę, którą odcisnęła na nim kobieta - Jak mogę wam pomóc?
- Uh, chcielibyśmy pokój na noc.
- Okie, dokie. - skinął głową, kiedy uderzył o dno (?) - Jawel, będzie najlepszy. Bawcie się dobrze. 
- Dzięki - mój przyjaciel mruknął, a my zaczęliśmy podążać do Jawel.
- Co? Czy nurkowanie to coś? - dziewczyna uniosła brew, kiedy spojrzała na nasze czarne garnitury, które były obcisłe i ciężkie od jeziora.
- Myślę, że można tak powiedzieć - skinąłem głową, kiedy pomyślałem o dzisiejszym odskoku, który wykonaliśmy.
- Cool - przegryzła wargę, sięgając na klamkę od drzwi, z których farba odchodziła.
Weszliśmy do środka pokoju, który wyglądał na bardzo przyzwoity, biorąc pod uwagę jak bardzo zaniedbany był na zewnątrz.
- To nie jest najlepszy pokój, ale jest przypisany na mnie, a ja staram się zachować go jak najmilej i jak to możliwe.
- Jest doskonały - uśmiechnął się Chris - Dziękuję.
Odwróciła się i chwyciła uchwyt, aby wyjść, jej rękaw zsunął się i ujawnił pocięte nadgarstki, nie mogłem jej pomóc, ale wewnątrz skrzywdzić.
- Jawel! Nie należy ci rozmawiać, aż tak długo, płacę ci ekstra i mam być z ciebie zadowolony. A to oczekiwanie mnie nie spełnia. - gburowaty głos kierownika krzyknął z góry sali.
Jej frustracja była oczywista, przewróciła oczami- Wracam, Blake - warknęła przed ponownym zwróceniem swojej uwagi na nas - Jeżeli będziecie czegokolwiek potrzebować, po prostu krzyczćcie. 
- Wszystko w porządku? - Chris zapytał ściszonym głosem i spojrzał na nią.
- Tak, wszystko w porządku - uśmiechnęła się, ale widać, że to co mówiła było nie prawdą, a ona nie wiedziała co ma powiedzieć i powiedziała nie to, o co tak na prawdę chodziło.
- Na prawdę? - delikatnie dotknął jej nadgarstków, łzy napłynęły jej do oczu, ale zamrugała szybko.
- Muszę iść - wyszeptała przed wyjściem.
- Myślę, że powinniśmy się umyć i odpocząć. Nie będziemy mogli zostać tutaj przez całą noc, policjanci mogą przyjść i szukać - westchnął i wyjął ręcznik z małej szafki na bieliznę.
- Przykro mi, ale ja już zwątpiłem w nas- przeprosiłem.
- Co się stało, to się stało. - wzruszył ramionami. chwycił swój plecak, który leżał na białym polu bezpieczeństwa, wiedziałem, że był tak samo zestresowany i przerażony jak ja, a ja czułem się odpowiedzialny za ten cały bałagan.
Byliśmy w teraz w głębokich kłopotach, niż kiedykolwiek. Po mimo faktu, że policja nie była w ruchu, tak szybko jak chcieliśmy daliśmy im rękę, aby to oni udzielili się na nas, ale utknęliśmy szukając Caitlin i Drew, na własną rękę, jednocześnie uważając, aby nie wylądować w pierdlu.
Kichnąłem po raz setny i zacząłem ściągać czarny garnitur, który uczynił z mojej skóry, czerwoną, swędzącą i pękniętą. Szybkie spojrzenie na nogi, czarny i niebieski, uświadomił mi, że mam złamany obrzęg stawu skokowego. Zdjąłem moje buty sportowe, a dosłownie mógłbym przysiąc, że musimy je obcinać, ale nie ważne, jak mówiłem, zdjęcie ich spodowało wielką ulgę, której nie doświadczyłem od kilku godzin, w tym samym czasie byłem w stanie spoczynku i stałem dokładnie świadomy, jak bardzo wyczerpany byłem. Natychmiast poczułem każdego siniaka, na moim ciele.
Dotarłem do brzegu łózka i chwyciłem duże, białe pole bezpieczeństwa, w którym miałem raze z Chris'em nasze rzeczy.
W ułamku sekundy, mój samochód wpadł do jeziora, a ja po prostu chwyciłem nasze plecaki, telefony komórkowe i włożyłem wszystko do środka, nie myśląc o niczym innym. Teraz miałem nadzieję i modliłem się, aby była apteczka, lub jakiekolwiek inne opakowanie z rzeczami.
Mój plecak położyłem na górze i zacząłem w nim grzebać, ale znalazłem tylko NIC, nic co mogłoby pomóc mi złagodzić ból.
Ciągle w nim grzebałem, aż dotarłem do dna i znalazłem apteczkę.
- Dzięki Bogu- tchnąłem i otworzyłem ją.
Aby dosyć moje przerażenie, szybko zorientowałem się, że to nie był zestaw pierwszej pomocy, tylko jakaś dziwna klawiatura laptopa, która miała dziwnie, kręte linie.
Usłyszałem dźwięk skrzypienia, otwierających się drzwi od łazienki spojrzałem w górę, zobaczyłam Christiana, jak wychodził z łazienki, miał szczotkę do zębów ustach.
- Stary, chodź tutaj - wskazałem, aby spojrzał na komputer.
- Coc tos jestz?- wymamrotał ze szczoteczką w ustach.
- Co?- zapytałem.
- Powiedziałem: Co to jest? - wyjaśnił.
- Właśnie staram się dowiedzieć. Było w dolnej części/
- Seth musiał to umieścić,- zaobserwował i skinął głową, zacząłem walić w przypadkowo wybrane losowo klawisze, aż na ekranie zaświeciły się słowa:

Witaj Justin

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Caitlin's POV

Usiadłam przy stole i otwarłam moją bolącą szczękę, patrząc na Setha, kiedy wyrzucał zakrwawioną gazę.
- Teraz będzie ten idealny czas,- wymamrotałam.
- Co?- uniósł brew, spoglądając na mnie.
- Mówiłeś, że wszystko mi wyjaśnisz, więc proszę, dlaczego moja szczęka jest tak cholernie obolała i krwawi, bolą mnie plecy i zęby. Co do diabła ze mną zrobiłeś?!
- Uspokój się, Cate. I nie mądrzyj się, kiedy nie trzeba.
- Dlaczego?! - krzyknęłam.
- Wow, musiałaś być bardziej odurzona niż myślałem,- zdziwił się, a ja niego spojrzałam. - Myślałem, że przynajmniej będziesz pamiętać.
- Pamiętać? Co?- spytałam, czując się bardziej zła.
Pierwszy raz Seth porwał mnie, kiedy byłam w sklepiej, utrzymywał mnie, robił wszystko dla mnie, użyczał swoich leków, a kiedyś lekka i gładka rozmowa z nich była nijaka. Nie miałam pojęcia o czym mówił.
- Kiedy mówiłem, że przenosimy się na Wybrzeża, mówiłem poważnie, nawet wtedy powiedziałaś, że NIE pojedziesz.
- I co?- zachęciłam go, aby mówił dalej.
- Ty próbowałaś uciec, więc musiałem Cię ukarać.
Wpatrywałam się w niego jak w potwora.
- Jak śmiesz? - krzyczałam na niego, mimo, że moje usta bolały jak diabli- Jesteś niczym!
Seth przykrył moje usta swoimi wielkimi dłońmi, tak, że nie mogłam się odezwać.
- Teraz, teraz, kochanie, Drew jest na korytarzu, a nie chcemy uczyć naszego synka takich słów, prawda?- spytał i zabrał rękę- Użyjmy naszych głosów trochę ciszej, dobrze?
- Mój syn. - poprawiłam.
- Co?
- Mój syn. Drew jest moim synem- powtórzyłam.
- Na prawdę? Tylko twoim synem? Wyjaśnij mi, jak to jest możliwe, Cate. Chciałbym usłyszeć jaki znalazłaś sposób dla kobiety, aby począć dziecko, wszystko sama. Jestem tego pewien na milion-miliardów, nawet więcej.
Spojrzałam na niego.
- Co nie masz nic do powiedzenia? Hmm? Zapomniałaś, jak zaszłaś w ciążę? Nie pamiętasz tego zbyt dokładnie, ale jestem pewien, że to wszystko wróci do mnie, jeśli zechcesz wrócić do mojego starszego przyjaciela "pana Łóżko" - uśmiechnął się.
- Możesz sobie mówić, jakim to miłym mężczyzną teraz jesteś, a tak na prawdę nie zmieniłeś się ani trochę-splunęłam na niego, nie mogłam tego od razu powiedzieć, ale byłam na niego wkurzona, a jego mięśnie naprężyły się.
- To nie jest prawdą. Jedynie raz cię zraniłem, kiedy mnie nie posłuchałaś. Jesteś tą, która się nie zmieniła. Jesteś tak samo głupia, jak byłaś, każdego dnia, pięć lat temu. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego się tak zachowujesz, jeżeli przestanę cię krzywdzić, możemy stworzyć szczęśliwą rodzinę.
- Na prawdę?- wyśmiałam go z nie do wierzeniem.
- Na prawdę? - Seth spojrzał mi w oczy, w tym samym czasie pochylił się nade mną - Daj mi szansę- jego gorący oddech łaskotał moją twarz. - Pocałuj mnie, wiesz, że chcesz.
- Nigdy - tchnęłam.
- Nie? - kontynuował swój przykry żart, kiedy stanął z powrotem. Wiesz, że nie zrobiłem nic. Zostałaś błogosławiona przez Boga. Drew. Ale nie skończyłaś swoich gierek, kiedy zapytałem - kopnął w bok lego, który leżał na podłodze - Chciałabyś powiedzieć, że to był karalny uczynek, czy nie? - spojrzał złowrogo w moim kierunku. Śmieszne zielone kontakty które nosił błyszczały jak klejnot, który opalizował oświetlenia.
- Nie waż się - warknęłam.
- To co myślę. - uśmiechnął się złośliwie, kiedy oparł się w pobliżu mojej twarzy - Co to za piosenka? Twój chłopak przecież jest przyzwyczajony do śpiewa? O tak, Never Say Never - zamknął lukę między nami, i umieścił pocałunek na moich obolałych ustach.
Chciałam z nim walczyć, ale wiedziałam, że nie mogę. Miałam chronić Drew, nie ważne co, nie pozwolę, aby stała mu się krzywda, ja nie mogę pozwolić zobaczyć mu, że Seth rani mnie.
Zmusiłam się, aby odwzajemnić jego pocałunek, on splótł swoje palce w moje włosy, pogłębiając pocałunek. Przebiegł palcami po moich udach i docisnął je do mojej koszuli.
Psychicznie byłam USZTYWNIONA, nie chciałam zajść z nim za daleko, ale wiedziałam, że Seth'owi szło to bez oporu, powoli przerwał pocałunek.
- Chodź ze mną- szepnął i splótł wspólnie nasze dłonie, zaprowadził mnie do swojego pokoju.
Przełknęłam łzy, które próbowały wypełnić moje oczy, i idąc za nim wyszeptałam modlitwę.
- Boże, zabierz nas stąd, proszę- błagałam cicho.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Six. ~

Justin's POV


Wciągnąłem na twarz czarną maskę i zacząłem ładować mój pistolet.
- JJ-Justin, jesteś tego pewien? - wyjąkał Christian.
Jego oczy były prawie wielkości grejpfruta, patrzył na pistolet i czarny garnitur, który leżał przed nim.
- Pozytywnie - mruknąłem, umieszczając pistolet w kaburze.
- Ale
- Christian, moja dziewczyna, twoja siostra, mój przyszywany syn i twój siostrzeniec są pod "opieką" tegp psychopaty, to jest nasza odpowiedzialnością, aby ich ratować.
- Ale, ale.
- Nie ma ale. - potrząsnąłem głową - Więc ubieraj się i idziemy.
Zacząłem pakować resztę moich broni, czekając na Christiana.
Kiedy wreszcie był gotowy udaliśmy się do mojego batmobila.
Pojechałem do doków (?) które znajdowały się zaledwie kilka minut od mojego domu, moje dłonie zaczęły się pocić.
To było na prawo, bo prostu musiałem się trochę przejść. 
Wiedziałem, znałem już wszystkie z tych bzdur, które Caitlin przeszła z Sethem, on zadawał jej więcej bólu.
Zaparkowałem na tylnej alei, tużobok wysoko niebieskawo-ceglanego budynku mieszkalnego, wskazałem jednym gestem Christianowi, aby szedł za mną.
Przyjrzał się mi, jakbym był podejrzany.
To był dobrze utrzymany, ekskluzywany budynek, jego "sylwetka" mieściła w sobie dużo mebli, które widoczne były przez okna, jednak budynek wydawał się pusty.
Rozejrzałem się po raz kolejny, zaostrzyłem chwyt na mojej broni, która wciąż znajdowała się w kaburze, stałem na tyłach budynku.
Poszliśmy do góry schodami, aby potwierdzić nasze podejrzenia, że nikogo tutaj nie było, tylko pojedyncze elementy.
Wyciągnąłem pistolet chcąc rozbić szyby, kiedy Christian złapał mnie za ramię.
- Co robisz? - krzyknął szeptem.
- A na co ma to wyglądać? - wypaliłem, wzruszyłem ramionami i wyswobodziłem się z jego uścisku.
- Zwariowałeś? My nawet nie wiemy kto tutaj ieszka.
- Cóż, myślę, że jesteśmy w temacie, aby się tego dowiedzieć - ponownie chwyciłem za broń, ale grubsza dłoń młodego Beadles'a uścisnęła mnie.
- Nigdy nie powiedziałeś nic o złamaniu prawa, Justin, co jeśli ten facet ma system alarmowy i pokaże to policji?
- Puść mnie - coś we mnie pękło i pchnąłem go ze swojej drogi - Nie wiem jak ty, ale ja nie pozwolę temu psychopacie dobrać się znowu do Caity.
- Nie jestem, ja tylko mówię, że musimy myślej tutaj racjonalnie! Możemy wrobić się w kłopoty przede wszyst--
Namierzyłem pistolet na szkło, zanim Chris dokończył zdanie.
Ja podjąłem tą decyzję i nic nie mogło jej zmienić.
Ku mojemu zdziwieniu nie było alarmów, wysłałam mu uśmieszek, kiedy zacząłem iść w stronę drzwi z Christianem, uważałem dokładnie na odłamki szkła i otworzyłem drzwi.
- Idziesz? - zapytałem Beadles'a który spojrzał na mnie z dezaprobatą i grymasem na twarzy, ale w każdym razie poszedł za mną.
- Wiesz, myślę, że gdybyś użył mózgu to nie wszystko okazuję się teraz - pokręcił głową.
Skinąłem głową i natychmiast zacząłem szukać w szufladach kuchennych, ale z wyjątkiem numerów do różnych restauracji, sztućców, było pusto.
Otworzyłem szafki i znalazłem naczynia i szklanki.
Westchnąłem i zacząłem się zastanawiać czy to z Chrisem było w porządku, może i włamałem się do domu na nic, może nawet to nie było miejsce Setha, ale wróciłem do kuchni i otworzyłem zmywarkę. Zauważyłem jeden, pojedynczy element.
Nóż.
Zakrwawiony nóż.
Wzdrygnąłem się, kiedy spojrzałem na niego niepewnie, co zrobił, gdy odgłos męskich kroków rozbrzmiał co spowodowało u mnie skok.
Odwróciłem się i zobaczyłem szeroko otwarte oczy Christiana.
- Musimy iść - zawołał, trzymając duży, biały, ognisty wodoodporny sejf.
- J-Ja - jąkałem się, chciałem powiedzieć mu o nożu, ale on mi przerwał.
- W sypialni jest bomba-szafa, przypadkowo ustawiłem ją i to eksploduję dokladnie za trzy minuty.
Moje serce waliło jeszcze szybciej, chwyciłem nóż i wrzuciłem go do plastikowej torby.
- Chodźmy! - krzyczał.
Oboje wybiegliśmy z domu najszybciej jak się dało.
Potknąłem się na ostatni etapie, a ból zastrzelił moje nogi, kiedy prawie upadłem, Christian złapał mnie
- Nie, musisz biec - wrzasnąłem, kiedy ciągnął mnie za sobą.
Otworzył drzwi od strony pasażera i pchnął mnie do środka, podczas gdy on usiadł na siedzeniu kierowcy.
Pomimo mojego bólu skutecznie zatrzasnąłem drzwi i zapiąłem pas, a Chris uderzył w pedał gazu.
Kiedy wyjechaliśmy już dalej wpływ bomby uruchomił drgania drogowo.
Podobne jak ze sceny filmowej, tylko że wszędzie są policjanci.
Moją pierwszą myślą było, że on kontrolował co się działo w domu, ale szybko zorientowałem się, że byli za nami.
- Christian, oni myślą, że my-
- Wiem - mówił, kiedy zrobił kilka ostrych zakrętów, policja włączyła syreny.
- Zatrzymaj się, powtarzam, zatrzymaj się! - krzyknął jeden z policjantów.
Christian wzrokiem przejechał po "scenie".
- Jak źle jest z twoją nogą? - zapytał, nagle zawracając?
- Kto normalny troszczy się o moją nogę w takiej chwili? - poddałem, ale zignorował mnie.
- Jak źle jest z twoją nogą? Myślisz, że możesz nią pływać?
- Tak.. - odpowiedziałem, a jego spojrzenie wypełniło moją twarz.
- Dobrze. Umieść nóż, jako pole bezpieczestwa, a następnie rozepnij pasy i otwórz okno.
Nadal nie ogarniałem jego logiki, ale zrobiłem tak jak powiedział, a ja przygotowałem się na niebezpieczną jazdę.
- Okej - powiedział, zdałem sobie sprawę, że byliśmy już prawie - Wstrzymaj oddech.
Nagle zdałem sobie sprawę, co chciał zrobić, wcisnął pedał gazu i wjechaliśmy prosto do oceanu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Caitlin's POV


Obudziłam się z uczuciem spadającego bólu w szczęce. 
Skrzywiłam się.
Otworzyłam oczy i zrozumiałam, że leżałam w sypialni.
Szum oceanu wypełniał tło atmosfery.
- Ahh, piękna, jesteś - Seth uśmiechnął się z miejsca, gdzie siedział wypisując coś na biurku, spojrzałam na niego.
Wrócił do swojego starego zachowania, był bipolarny.
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale przerwałam przez ostry ból. 
Znałam to z doświadczenia.
- Tutaj - powiedział i chwycił okład z lodu z małej lodówki. - To złagodzi ból i zatrzyma krwawienie.
- Krwawienie? - próbowałam zapytać, ale nacisnęłam lód blisko mojej szczęki. Jęknęłam - Nie, to nie polepsza niczego.
- Mac? - przyszedł jakiś niewątpliwie, zaspany głos.
- Jestem tutaj dziecko, chodź - rzucił Seth.
Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zorientowałam się, że spacerkiem szedł Drew, przecierając oczy.
- Dwew? - wymamrotałam przez moją sztywną szczękę. Wypluwałam gazę.
- Mamo! Jesteś! - uśmiechnął się, kiedy zetknął się z moimi otwartymi ramionami.
Trzymałam go mocno - Wszystko w porządku? - poddalam. Zupełnie zapomniałam o mojej bolącej szczęce, dokładnie obejrzałam każdy centymetr mojego syna, czy nie ucierpiał.
Drew skinął głową - Miałem dużo zabawy! Ale tęskniłem.
- Tęskniłam za Tobą - łzy wypełniły moje oczy, kiedy znowu go przytuliłam i pocałowałam w czoło - Jesteś pewien, że wszystko jest w porządku? - podniosłam jego koszulę w poszukiwaniu jakichkolwiek siniaków, które mogłyby być ukryte.
- Ja, uh, ja - jąkął się, dla pewności jak ma odpowiedzieć.
- Przypadkowo go uderzyłem - zaoferował Seth.
- Oh - Drew wzruszył ramionami, przed wprowadzeniem buziaka na siniaku - Dobrze, że będziemy wszystko robić lepiej - uśmiechnął się.
- Kochanie, dzięki - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, ziewnęłam.
Drew zaczął opowiadać mi o grach, że grał z "Mac'ciem", aż w końcu zasnął, a Seth położył go do łóżka.
Spojrzałam na Seth'a kiedy wracał do mojego pokoju.
- Zrobiłem ci świeże opakowanie lodów - powiedział i umieścił je wokół mojej głowy - Trzeba dać ustom odpocząć.
Nic nie powiedziałam, tylko nadal się w niego wpatrywałam.
- Co? - spytał cicho.
Po prostu potrząsnęłam głową.
- Wiem, że mój temperament nie jest najbardziej przewidywalnym, ale tak na prawdę nie jestem żadnym potworem, Cate. Nie odważyłbym się, skrzywdzić naszego syna. Dlatego właśnie przyniosłem go tutaj. Wiem, że nie zasługuję na to prawo, ale próbowałem odwrócić losy ludzi, którzy mogą cokolwiek zmienić - westchnął, kiedy uświadomił sobie, że nie wierzę w słowa które mówił. - Dobranoc.
Milczałam, kiedy widziałam jak zamykał drzwi i zniknął.

sobota, 13 lipca 2013

Ogłoszenie Parafialne!

Na prawdę bardzo Was przepraszam, ale dzisiaj wróciłam z kolonii ponadto dowiedziałam się, że dzisiaj o czwartej rano wyjeżdżam na tydzień na Ukrainę, a potem wracam i 4 sierpnia nad morzę i do Anglii. 
Przepraszam, jeżeli na jakimś blogu pojawią się rozdziały, a na jednym nie... Nie chcę tego, ale nie będę mieć warunków, ani internetu... :c