wtorek, 25 czerwca 2013

Five. ~

Caitlin's POV


Czułam, że powoli odzyskuję przytomność, starałam się skoncentrować, ale nie widziałam zbyt wyraźnie w ciemnym otoczeniu, jakiegoś nieznanego mi miejsca.
Próbowałam powoli przenieść moją rękę, tylko, że byłam skuta kajdankami do poręczy łóżka.
Zaczęłam szarpać tak mocno, jak tylko mogłam, aby dostać się do rozluźnienia, ale nie wychodziło mi to.
Zamiast rozwalonego metalu, moje nadgarstki krwawiły.
Niemniej jednak, nadal starałam się uwolnić.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i spojrzałam w górę, zobaczyłam Stephena.
Jego zielone oczy zdawały się świecić w ciemności, a on się uśmiechał.
Odwrócił się do światła i zmrużył oczy. 
Po chwili moje oczy zorientowały się, że byłam w apartamencie w sypialni.
- Dobrze, dobrze, dobrze, moja księżniczka prawie się obudziła - rozpromienił się, kiedy podchodził do mnie, zaczął ciągnąć mocniej za kajdanek - Aww, kochanie, nie rób tego. Ranisz siebie - powiedział i sięgnął do mojej ręki.
- Spotkaliśmy się wcześniej, czy nie? - poddałam mój głos szeptowi, kiedy chwilowo ból ustąpił z kajdanek.
- Nie, tak lepiej - uśmiechnął się do moich uwolnionych nadgarstków, on zignorował moje pytanie.
- Kim jest-?
- Nie! - coś nim pękło - Nie obrażaj swojej inteligencji, zadając mi to pytanie. Wiesz kim jestem, nie gram w żadne gry.
- Seth nie żyję, nigdy nie wróci. On już nigdy się do mnie nie zbliży - zacisnęłam zęby.
- On żyję. I dobrze o tym wiesz. Nie chcesz się do tego przyznać, ale w głębi duszy wiesz o tym - powiedział, podchodząc do sprawy rzeczowo - Wiedziałaś, że gdy spadł do rzeki i nikt go nie znalazł po latach poszukiwań, musi żyć. Wiesz, że on siedzi tu przed tobą. Wiesz, że jestem Seth'em, wiedziałem, że nadejdzie dzień w którym po raz pierwszy mnie zobaczysz, że będzie cię do mnie ciągnąć i nie chcesz przyznać, że nadal mnie kochasz--.
- Nie - potrząsnęłam głową, przerywając mu - Nie, nie, nie! - krzyknęłam
- Spójrz - sapnął, rozpinając koszulę, aby odsłonić blizny na szyi, które bardzo przypominały te, które Justin zadał Seth'owi bardzo dawno, ale nie chciałam uwierzyć, że Stephen to Seth.
Odmówiłam sobie przyznania, że znowu znalazłam się w jego pułapce.
- Seth jest martwy - powtórzyłam - On nie żyj-
Przerwałam kiedy zobaczyłam minę Stephena, łzy natychmiastowo wypełniły moje oczy, patrzyłam na niego z nie do wierzeniem.
- Przykro mi, ale muszę załatwić sprawę - przegryzł wargę.
Bez przemyślenia, wstałam i pobiegłam w stronę drzwi, chciałam je otworzyć, ale się nie udało.
- One automatycznie się blokują - uśmiechnął się złośliwe i wkazał na klawiaturę wiszącą na ścianie, podszedł do mnie.
Moje serce waliło - Relax - powiedział, delikatnie gładząc delikatnie moje włosy. - Tak długo, jak będziesz grzeczną dziewczynką, to ci nie zaszkodzi - jego głos był spokojny, ale przerażał mnie.
Jest przerażający.
To było gorsze niż ładny gwałciciel, to przy tym było absolutnie niczym.
- Czego chcesz Seth? - wyjąkałam.
- Drugiej szansy, Cate, to wszystko. Tylko szansa, chcę pokazać ci jak bardzo cię kocham.
- Jeśli mnie kochasz, to mnie wypuścisz - wyszeptałam - Proszę, mój syn mnie potrzebuję.
- Masz rację - uśmiechnął się, ruszyłam z powrotem w kierunku łóżka - On pytał mnie o to kilka minut temu.
- Co ty mówisz? - spojrzałam na niego, ale nie odpowiedział
- Odpocznij trochę - powiedział, wyciągając kołdrę, skinął na mnie, abym weszła do środka.
Pokręciłam głowę - Co zrobiłeś z moim synem?
Seth zaczął kierować się w stronę drzwi, ponownie, ale wpadłam i zatrzymałam go przy klawiaturze.
Stanęłam przed nim jak strażnik.
- Odsuń się - warknął, ale ja pokręciłam głową.
- Nie, dopóki nie powiesz mi, gdzie jest mój syn.
- Masz na myśli NASZ syn - uśmiechnął się złośliwie - A teraz z drogi.
- Gdzie on jest? - zapytałam.
- Caitlin, nie zmuszaj mnie do czegoś, czego będę później żałować - warknął, ale nie zareagowałam.
- Pozwól mi z nim porozmawiać.
- Nie, ja ustalam zasady - krzyknął na mnie, a jego pięść zderzyła się z moją szczęką - Teraz, ruszaj się.
- Nigdy - stanęłam na moim miejscu, czując kolejny cios, bolało jak diabli, ale miałam zamiar dowiedzieć się gdzie jest mój syn.
- Zejdź mi z drogi, Cate - szczęknął, pchnął mnie na ziemię, ale zanim zdążył opuścić teraz już otwarte drzwi, pobiegłam zastawiając je.
Seth bez wysiłku podniósł mnie i rzucił w pokój jak szmacianą lalką.
Całe moje ciało wibrowało od wpływu, łzy spływały mi po policzkach, kiedy patrzyłam jak drzwi zamykały się.
- Nie! - krzyknęłam, uderzając w zamknięte drzwi - Nie możesz go zranić! Słyszysz mnie? Nie zranisz mojego syna! - biłam i kopałam w kółko drzwi, płakałam mocniej i byłam cholernie wściekła.
W końcu poddałam się porażce, osunęłam się na drzwi, a ból wrzasnął mi w oczy.

_________________________________________________________________


Justin's POV


- Co masz na myśli? Że Mclntosh Studio nie istnieję? - powiedziałem młodej recepcjonistce w dużych, prostokątnych okularach - Podrzuciłem tutaj moją dziewczynę do pracy, tydzień temu.
- Przykro mi, proszę pana, ale w tym budynku nie żadnego studia fotograficznego o tej nazwie.
- A Stephen Griffith? - zapytałem - Czy on tu pracuję?
- Nie wolno mi udzielać, tego rodzaju informacji - wyjaśniła swoim południowym akcentem.
- Może nie słyszysz wyraźnie, moja dziewczyna i jej syn zniknęli, sądzę, że porwał ich ten psychopata! - krzyknąłem, zwróciłem tym samym uwagę różnych ludzi, którzy stali wokół rozmawiając ze sobą.
- Bezpieczeństwo - zaćwierkała za ladą do mikrofonu - Bezpieczeństwo.
- C'mon, Justin, chodźmy - powiedział Christian, ciągnąc mnie za ramię.
Westchnąłem, kiedy siedzieliśmy w moim samochodzie, schowałem głowę w dłoniach.
- Jak to się stało, że drugi raz? - zapytałem go. - To jest tak deja vu, czy coś. Caitlin wyszła, policjanci są zajęci "dochodzeniem" zamiast robić, to co im powiedziałem! Na domiar najgorszej, chodzi też o dziecko, uczestniczące w tej akcji cały czas, mają wszystkie informację do zamknięcia tego.... - wskazałem na budynek.
- Tak, dobrze, ale krzycząc na tę kobietę, nie zdziałasz niczego dobre, równie dobrze możemy obmyślić nowy pla- zaczął, ale zakończył w połowie zdania, kiedy wyskoczył z samochodu - Hej, czekaj! - wrzasnął, kiedy gonił siwowłosego mężczyznę, który pchał wózek.
Szybko pobiegłem za nim.
- Gdzie to znalazłeś? - zapytał mężczyznę, chwycił wózek Spider-Man PJS, te inicjały doskonale pasowały do Drew. 
Wewnątrz były jego inicjały.
Mężczyzna wzruszył ramionami, - Nie pamiętasz - zaczął się oddalać, ale złapałem go za ramię.
- Proszę, - błagałem - Spróbuj sobie przypomnieć.
Myślał przez chwilę - No cóż, nie wydaję, że mam co ci powiedzieć, ale to zaczęło się dość ładnie. Pchałem mój wózek, dzisiaj na dokach i podbiegł do mnie jakiś facet, wybiegł z dużego, niebieskiego budynku i po prostu mi go dał.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się - Dziękujemy!
Christian i ja z powrotem udaliśmy się do batmobila, a ja nacisnąłem pedał gazu.

_________________________________________________________________
Kochani, to ostatni rozdział przed wakacjami, ponieważ wyjeżdżamy na dwutygodniowe kolonie, jak wrócę to wszystko będzie tak samo :) (o ile znowu nie wyjadę)

środa, 19 czerwca 2013

Four. ~

Justin's POV


- Co? - usłyszałem głos Caitlin, szeptem wyjąkała do telefonu.
Wziąłem głęboki wdech, siedziałem w pustym łóżku Drew. - Nie ma Drew - powtórzyłem, a te słowa zapadły się w mojej głowie,
- Jesteś pewny? Twój dom jest ogromny, Justin, może Drew jest na basene-
- Szukałem wszędzie - westchnąłem, chwyciłem misia Drew, który leżał na krawędzi łóżka.
- Dobrze, szukaj dokładniej - jej głos, był piskliwy od stresu.
- Szukałem, szukałem i szukałem, ale nie mogę go nigdzie znaleźć Caitlin!
- Co mu zrobiłeś? - coś  niej pękło - On nigdy wcześniej nie uciekał!
- Co masz na myśli? Co zrobiłem? Co miałem zrobić? - wypaliłem. - Jedynym powodem, dla którego mógł uciec, to myśl, że go nie kochasz, po za tym on ma tylko pięć lat Caitlin, pić! Pięciolatki nie uciekają z domu.
- Nie obwiniaj mnie, że mój syn zginął przeze mnie - skarciła mnie.
- Nie winię cię, tylko mówię prawdę. Jeśli byś nie wyszła, to nie doszło by do tej sytacji! - krzyknąłem.
- Miałeś go pilnować!
Przewróciłem oczami i przebiegłem palcami po włosach z frustracji - Nie zamierzam tego robić, Caitlin. Nie zamierzam z tobą walczyć, podczas gdy Drew jest gdzieś tam przerażony i zastanawia się gdzie jesteśmy. - powiedziałem, a mój umysł pracował nad każdym możliwym złym scenariuszem, jaki mógł się w tej chwili wydarzyć - Gdzie jesteś? - zapytałem, ale połączenia zostało rozłączone - Halo? Halo?
Próbowałem ponownie wybrać numer, ale szedł tylko sygnał.
- Dobrze, Caitlin, jeśli chcesz w ten sposób - mruknąłem i rzuciłem moim telefonem z frustracji, schowałem głowę w dłoniach.
- Boże, proszę, proszę. Żeby było z nim w porządku - wyszeptałem, ponownie chwyciłem mój telefon i wybrałem numer na policję.

____________________________________________________________________________


- Więc, jeszcze raz, nie jesteś jego ojcem? - szpakowaty oficer z afrykańsko-amerykańskim akcentem zapytał, spojrzał na mnie spod swoich okrągłych okularów, w cieniu wątpliwości. 
Kiedy prawie rozlazł kawę, na mój "dziewiczy" dywan.
Nazywał się Barker, no przynajmniej tak pisało na odznace.
- Biologicznym? Nie - potrząsnąłem głową, a on spojrzał do brązowej cieczy. Kiedy oplotł dłońmi swój kubek - Ale tak jak powiedziałem, jestem jego przybranym ojcem.
- Mieszkaliście tutaj tylko we dwoję? - spytał, spoglądając na policjantów, którzy robili zdjęcia mojego domu i spisywali notatki.
- Nie, mama Drew, Caitlin, i ja dorastaliśmy razem w Kanadzie, zawsze się widywaliśmy i mieszkamy tutaj w trójkę.
Barker skinął głową, wreszcie usiadł zostawiając za sobą plamy - Co z biologicznym ojcem Drew? On o nim wie?
- Jestem pewien, że on wie, że Drew istnieję, ale nie wiem o nim, w jakiś najlepszy sposób.
- Oh!
- Ojciec Drew, był psychiczny, dlatego Caitlin zaszła w ciąże, on ją zgwałcił - wyjaśniłem.
- Przykto mi to słyszeć - oficer, posiadł załamy wyraz i sporządził notatkę - Czy to po tym wszystkim przenieśliście się tutaj?
- Nic, cóż, moja kariera przeniosła mnie tutaj, kiedy miałem piętnaście lat, ale ostatnio Caitlin dostała tutaj pracę.
- Więc, gdzie ona pracuję?
- W studiu fotograficznym.
- Oh, jak się nazywa? - zapytał.
- Nie jestem pewny, ale mogę to sprawdzić? - wskazałem na mojego laptopa pytająco.
- Byłbym wdzięczny - skinął głową.
Zacząłem szukać w google "Stephen Griffith", znalazłem jego stronę na facebooku.
Kliknąłem w nią od razu i od razu pojawiła się nazwa jego firmy - To jest to - ogłosiłem, głośno czytając - Mclntosh Studi--  zacząłem, ale zatrzymałem się.
MCLNTOSH.
- Wszystko w porządku? - przesłuchiwał, ale byłem zagubiony w swoim własnym świecie.
Nie byłem w stanie słuchać, mój mózg był omotany, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy spotkałem szefa Caitlin.
On tak lekceważąco stwierdził: Wiem kim jesteś.
Moje oczy zaczęły przeglądać stronę ,spojrzałem na obraz Stephena na plaży, z jakąś kobietą w malusieńkim bikini.
Przybliżyłem obrazek i natychmiast zamarłem, zauważyłem maleńkie blizny na szyi.
- Panie Bieber? - Barker znowu przemówił.
- To sukinsyn.
____________________________________________________________________________

CAITLIN'S POV


Szybko wsunęłam na siebie ubrania, a moje oczy przebiegały po ciemnym pokoju.
W jakiś dziwny sposób moja rozmowa z Justinem została przerwana.
Musiałam umieścić wszystko na swoim miejscu, ale miałam dosyć bycia samej w pustym mieszkaniu mojego szefa, czułam się irytujące.
Kiedy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam, że drugi blok miał elektryczność.
Dlaczego nagle przestała działać?
Zsunęłam moje buty i spojrzałam przez ramię, aby zobaczyć otwieranie drzwi awaryjnych, przez kogoś.
Poczułam, że ktoś mnie chwycił, krzyknęłam i kopnęłam go.
- Caitlin, o co chodzi? - spojrzałam w górę i zobaczyłam jak Stephen mnie puścił.
Moje serce waliło, kiedy na niego patrzyłam.  - Muszę iść - mruknęłam z niepokojem, kiedy dotarłam do moich klczu, ale trzymał je ode mnie z daleka.
- Po co ten pościech? - spytał -  Po prostu odejdziesz bez słowa, to jest bardzo niegrzeczne, Caitlin - podrzucał kluczę z ręki do ręki.
- Daj mi je proszę, - powiedziałam, znowu wyciągając po nie dłonie, znowu trzymał klucze z dala od mojej ręki.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, po co ten pośpiech? - głos Stephena tracił swój humor.
- Muszę wrócić do domu - stwierdziłam z niepokojem. 
- Dlaczego?-
- Dlaczego nie możesz dać mi moich kluczy?
- Zapytałem pierwszy - zażartował, nadal podrzucając nimi.
- Panie Griffith, ja na prawdę nie mam czasu na zabawy i nie muszę się panu z niczego tłumaczyć. Wychodzę, to wszystko co musisz wiedzieć.
Zacisnął szczękę i złapał mnie agresywnie za ramię - Czy myślisz, że podniosłem twoją pensję i kupiłem ci samochód za nic? Nie sądzisz, że jesteś mi coś winna? Hmm? - spytał, ściskając mnie mocnije - Gdybym był tobą, to zostawiłbym tyłek w tym domu i marsz do mojej sypialni, w tej chwili.
- Za jaką masz mnie dziewczynę? Myślisz, że prześpię się ze swoim szefem, tylko dla swojej kariery? Nie jestem prostytutką. - rzuciłam się na niego,  poczułam jka spchnął mnie na tło ceglanego muru od strony jego domu, jego wargi były coraz bliżej moich.
Próbowałam odepchnąć go ode mnie, ale był o wiele silniejszy.
Ręce miał mocno ściśnięte na mnie, oparł całą swoją wargę na mojej i ścisnął moje biodra.
Jego pocałunki były trudne i bolesne, a ja czułam jakbym miała na swojej skórze cegłe, kiedy próbował podnieść moją koszulę.
Wiatr dodany do nocnego powietrza...
Dosłownie byłam przerażona i drżałam z zimna i strachu.
Łza spłynęła mi po twarzy, czułam, że się duszę.
Walczyłam z nim, jak tylko mogłam.
Kopałam i odpychałam do od siebie, ale to nie miało sensu. 
Wreszcie jego język znalazł się w moich ustach, a jego dłonie zeszły trochę niżej, przegryzłam jego wargę do krwi.
- Ty suko - splunął.
Bez namysłu zaczęłam biec, tak szybko, jak tylko mogłam, przebiegałam przez każdą ulicę i alejkę, na którą trafiłam.
Nie miałam pojęcia, dokąd biegłam, ale wiedziałam, że muszę.
Moje serce ściskało się, czułam, że moje płuca zaraz eksplodują. 
Światła samochodu, zaczęły świecić w moim kierunku, co wskazywało, że kierowca jechał prosto na mnie.
- Caitlin! - usłyszałam krzyczenia Stephena, krzyczał i nacisnął pedał gazu - Caitlin, wracaj tu, natychmiast!
Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, że wysiadł z samochodu, a teraz gonił mnie na piechotę.
Całe moje ciało trzęsło się, a pot spływał po mojej skórze.
Rozpaczliwie szukałam pomocy, ale nikogo nie było w pobliżu.
Zauważyłam plażę przed nami, zebrałam resztki adrenaliny i zaczęłam biec w jej stronę.
Moje stopy waliły o chodni, a ja zbliżałam się do celu.
Byłam zaledwie niedaleko od plaży, kiedy poczułam, że ktoś przewalił mnie na ziemię, zaczełam się czołgać, ale poczułam, że ktoś ciągnął mnie za nogi.
- Nie! - krzyczałam i próbowałam nie pozwolić mu.
Ale to nie miało sensu.
- Myślałaś, że możesz uciec co? - warknął, próbowałam wykręcić się z jego uścisku, ale on co chwila ściskał mnie mocniej.
- Puść mnie! - krzyknęła, czułam, że całkowicie tracę siłę - Dlaczego mi robisz? - zaczęłam szlochać, kiedy zwrócił się do mnie tak, że położyłam się na plecach, wpatrywałam się jak on unosił się nade mną.
Czułam się całkowicie bezradna i przerażona.
Patrzył na mnie przez chwilę, zanim zły uśmieszek pojawił się na jego twarzy, kiedy on siedział na mojej kości udowej, tak, abym ze względu na to co chciałam zrobić, nie mogłam się ruszyć.
- Na prawdę nie wiesz kim jestem, nie? - spojrzał na mnie z nie do wierzeniem
Pokręciłam głową.
- Nie.
- Zawsze byłaś naiwna, chociaż nie byłąś? - zachichotał i patrzył na mnie z tęsknotą w oczach - Zawsze ufająca, wierząca, nie ważne kto co ci zrobił, ty zawsze im wybaczałaś i tak bez końca.
- Byłaś grzeczna, chodziłaś do kościoła, próbowałaś chronić brata, zawsze uśmiechnięta do innych ludzi.
- Jeśli chcesz pieniędzy, Justin zapłaci, przysięgam - błagałam kiedy on wyciągał jakąś ściereczkę z kieszeni, wałęsając nią.
- Kocham cię, zawsze byłem dla ciebie dobry, ale zniszczone zostało wszystko. Ty mnie zniszczyłaś - mruknął i chwycił moją brodę, trzymając moją twarz mocno w miejscu- Nigdy nie chciałem być jak mój ojciec. Nigdy nie chciałem być takim człowiekiem, chciałem zrobić wszystko dla pięknej kobiety - szepnął i otarł łzę, która spłynęła po mojej twarzy.
Zaczęłam mocniej płakać, kiedy umieścił szmatkę na moich ustach i nosie.
- Proszę pozwól mi odejść - błagałam, kiedy poczułam, że zaczynałam odpływać.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Jesteś moja, nigdy nie pozwolę ci odejść, Cate - mówił tuż nad moim uchem.
Wszystko pociemniało.

sobota, 15 czerwca 2013

Three ~

Justin's POV



- No, co byś zrobił, gdyby Twoja mam cię poprosiła? - zacytowałem Drew z pamięci, kiedy ziewnął.
Zamknąłem nieużywany już egzemplarz Cat in the Hat, autorstwa doktora Seuss'a i usiadłem przy nocny stoliku.
- Noc, noc , Justin - powiedział, a jego oczy trzepotały zamknięcie.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło - Dobranoc, dzieciaku - potargałem jego włosy, przed wyłączeniem lampki i cicho zamknąłem sypialnie odchodząc.
Światło do sypialni Caitlin nadal było zapalone, szedłem przez korytarz, aż w końcu doszedłem do drzwi.
Zapukałem do drzwi, zanim powoli je otworzyłem.
Caitlin siedziała na łóżku przeglądając swój aparat.
Referaty były rozrzucone dosłownie wszędzie, a jej laptop stał tuż przed nią.
- Witam panią, pani pracowita pszczółko - zaśmiałem się - Nie wiedziałem, że pszczoły pracują jeszcze na nocną zmianę.
Spojrzała na dźwięk mojego głosu - Ja tylko dokańczam - zaczęła, umieszczać wszystko w jednym miejscu i spojrzała na ekran komputera, po czym go zamknęła
- Strzelaj! - nie rozpoznałem, że było już na prawdę późno.
Drew zaczyna jutro szkołę, a ja nawet nie spakowałem mu plecaka i suchy prowiant na lunch, a jednak, on nadal oglądał bajki? Musi już iść do łóżka!
- Relax, Caity - usiadłem na łóżku obok nie i pocałowałem ją - Omówiliśmy już wszystko. Jego plecak jest spakowany, a on już śpi.
- Dziękuję, nie masz pojęcia jak dużą częścią naszego życia jesteś. Byłam tak zajęta pracą w ubiegłym tygodniu, że czuję się jakby Drew kopnął mnie o krawężnik - ziewnęła i oparła głowę na mojej piersi. - Ale mój szef, przydzielił mi projektowanie czasopism i reklam tego miesiąca, przy tym jest dużo pracy, ale to świetna okazja.
- Przypuszczam - mruknąłem.
- Co to ma znaczyć?
- Nie wiem, tak po prostu powiedziałaś, że jesteś zajęta przez cały czas. Myślałem, że powodem dla którego przenosisz się tutaj, będzie, że spędzimy więcej czasu razem - wyjaśniłem - Zamiast tego ty spędzasz swój czas na pracy i fotografowaniu wydarzeń z twoim szefem.
- Oh, już wiem o co chodzi - zachichotała.
- Co?
- Jesteś zazdrosny - usiadła naprzeciwko mnie.
- Zazdrosny? - zawołałem - Dlaczego miałbym być zazdrosny o twojego szefa?
- Właśnie staram się tego dowiedzieć - potrząsnęła głową - Stephen ostrzegł mnie przed tym.
- Stephen? - wyśmiałem - Co się stało, ostrzegał cię przed cvzym, co? Ten facet to nic, tylko kłopoty, jeżeli nie możesz tego zauważyć, to jesteś szalona, Caitlin. Wziął zakupy z samochodu dla ciebie.
- On był tylko kulturalny - upierała się, a jej głos przy tym uniósł się - Po za tym, nie zamierzasz trzymać mnie tutaj przez cały czas, tak?
- Dokładnie! - wypaliłem - Jestem twoim chłopakiem, to typowe dla chłopaków, robią takie rzeczy. Na domiar najgorszego kupił samochód dla ciebie.
- Stephen nie kupił żadnego samochodu, ani firmy.
- To jest jego cholerna firma.
- Tak? - zapytała - Dlaczego, do cholery, cię to obchodzi? Od kiedy jesteś tak cholernie zaniepokojony moją pracą?
-Zawsze byłem. Caitlin, właśnie odepchnęłaś mnie od siebie.
- Nie prawda.
- Czy też - wypaliłem - Nie ufaj nikomu, nawet tym którzy mają dobro na sercu! Caity, możesz znowu trafić na kogoś takiego kim był Seth. Ufaj komuś kto ma najmniejsze dobro na sercu.
- Podobnych jak Stephen? - ona przeciągnęła rozmowę na temat tego głupiego bossa, za jego plecami.
- Nie! Jak, ja.
- Jesteś dwustronny Justin! Jedna minuta, a mówisz jakim ludziom mam ufać, a jakim nie, a następnie mówisz, o tym jak trzeba być chronionym, ale przed czym? To nie jest jedno i drugie. To nie to samo - krzyczała.
- Tak, to jest możliwe! Jesteś po prostu ekstremistyczna, nie możesz znaleźć tej cholernej równowagi! Nie możesz nawet pomyśleć! - krzyknąłem. - Dlatego miałaś tyle kłopotów z Sethem - przez minutę, zorientowałem się, co powiedziałem, wiedziałem, że będę później tego żałować, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Ja zrozumiałem dokładnie, co powiedziałem.
Caitlin popatrzyła na mnie przez chwilę, zanim poczułem uderzenie, tak mocno jak tylko mogła.
Ona przeszła szturmem obok mnie, a ja po prostu na nią patrzyłem w bez ruchu.
Moje stopy jak by były przyklejone do podłogi z prądem.
Gdy wreszcie odzyskałem "czucie" wpadłem na dół po schodach na czas, aby zobaczyć nowe markowe auto Caitlin, to było czarne ferrari z reflektorami strumieniowymi przez okna, wycofywała się z podjazdu.
Wyrwałem przednie otwarte drzwi i krzyknąłem - Caitlin! - było za późno.
Ruszyła.
Zatrzasnąłem drzwi i przywaliłem pięścią w ścianę.
- Cholera, - jak pijany chwyciłem swoją obolałą rękę.
Usłyszałem katar i odwróciłem się, aby zobaczyć Drew trzymającego misia, a łzy spływały mu po policzkach.
- G-g- gdzie jest mama? - spytał ze łzami w oczach - Justin, gdzie pojechała mamusia? - jego dolna warga zadrżała.
Westchnąłem, kiedy podszedłem do niego i zabrałem go z powrotem na górę.
- W porządku, kolego - mocno go przytuliłem - Ona wróci.
- A co jeśli ona nie wróci? Co jeśli już mnie nie kocha? - szlochał, kiedy siedziałem z nim na jego łóżku.
- Hej, dlaczego mówisz coś takiego? Twoja mama cię kocha, bardzo, bardzo, mocno - otarłem jego łzy - Teraz zmarszcz brwi i nogi do góry - po łaskotałem go.
Zachichotał. - Justin?
- Tak?
- Czy mógłbyś otworzyć okno? Żebym mógł usłyszeć, kiedy mam wróci do domu?
- Oczwyiście - skinąłem głową, kiedy podszedłem do okna, aby je otworzyć. 
Pozwoliłem wlecieć do pomieszczenia ciepłemu, wrześniowemu powietrzu wlecieć do pokoju, a on natychmiastowo wypełnił pokój - Dobrze?
Skinął głową. - Justin?
- Tak? - powtórzyłem.
- Dziękuję za to, że jesteś moim tatą.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu - Prześpij się, nie będziesz senny jutro w szkole, w porządku?
- Dobrze - skinął głową - Dobranoc, noc.
- Słodkich snów. 
Zamknąłem drzwi i westchnąłem kierując się w stronę mojego pokoju
_______________________________________________________________________________________________________________________


Caitlin's POV


Trzymałam się mocno, jakby to był jakiś uchwyt śmierci, kiedy nacisnęłam pedał gazu.
Moje oczy spoczęły na drodze przede mną, a ja nie zauważyłam radiowozu policyjnego, który zatrzymał się przede mną.
Jęknęłam i włączyłam kierunkowskazy, zatrzymując się.
Niechętnie otworzyłam okno, aby zobaczyć wysokiego Azjatę.
- Tak policjancie? - spytałam.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że przekroczyłaś  prędkość, aż o piętnaście kilometrów.
- Um, nie, policjancie. Przepraszam.
- Muszę sprawdzić twoją licencję.
- Oczywiście - skinęłam głową, aby wziąć moją torebkę, ale uświadomiłam sobie, że nie miałam jej ze sobą.
Kiedy wybiegałam z domu nie wzięłam ze sobą nic, ale moje klucze - Um, ja nie mam prawa jazdy. Cóż, mam na myśli, że mam, ale nie ze sobą - przegryzłam wargę
- Cóż, zamierzam zabrać cię teraz na komisariat - powiedział - Poczekaj tu, zaraz wezwę lawetę po twój samochód.
- Cudownie - mruknęłam - Po prostu wspaniale!
Moja głowa opadła, po tym jak przyjechał radiowóz, a ja czekałam.
Moja noc po prostu nie mogła zapowiadać się lepiej.
Po tym, czułam się jakbym czekała wieku, a laweta w końcu pojawiła się.
Poczułam jak coś odholowywało mój samochód, kiedy ktoś otworzył moje drzwi.
- Stephen? - zapytałam
- Caitlin!- zawołał.
- Co ty tu robisz? - zapytaliśmy jednocześnie.
- Ty najpierw - zachichotał.
- Oh, robiłam wszystko z przyśpieszenia i z najgorszego zapomniałam licencji - potrząsnęłam głową - Jestem genialna, prawda?
- Zdarza się nawet najlepszym z nas. - mrugnął.
- A co z tobą?
Wzruszył ramionami - Zawsze chciałem jeździć ciężarówkami i jednej w moich kumpli, potrzebował fachowej, pomocnej dłoni, także, pomagałem mu przez ostatni miesiąc. Ja również poznałem policjantów, bardzo dobrze.
- Oh! - uniosłam moje brwi.
- Tak - skinął głową - Trzymaj mocno kciuki, a postaram się przekonać Vince'a, aby cię tym razem puścił.
Kiedy patrzyłam jak Stephen odchodził, czułam znajome uczucie.
Wzruszyłam ramionami i stwierdziłam, że być może brał już udział w takowej sprawie, tylko, że tym razem spotkał swoją "bratnią duszę".
- W porząsiu - powiedział Stephen, kiedy ponownie się pojawił. - Vince zgodził się cię zwolnić, ale jeśli następnym razem złapią cię bez licencji, to będziesz płacić wysoka cenę.
- Na prawdę? - zapytałam - On mnie puszcza?
- Tak - skinął głową.
- Jesteś ratownikiem - uśmiechnęłam się.
- Nie, jestem tylko twoim ratownikiem - teraz to on się uśmiechnął - Nie możesz odjechać, musisz siedzieć tutaj, albo zaparkować samochód na parkingu - wskazał na wal-mart'a party- Będziesz jeździć tylko tam, gdzie chcesz iść.
Skinęłam i przeniosłam się na fotel pasażera.
Stephen szybko przeniósł swój samochód i wrócił z powrotem do mojego.
- Dobrze - powiedział, siadając na siedzeniu kierowcy - Gdzie zawieść?
Westchnęłam. - Nie wiem. Gdzie jest najbliższy hotel?
- Hotel? - pytał - Myślałem, że jesteś z Jasonem.
- Justinem - poprawiłam. - Tak, ale mieliśmy sprzeczkę - westchnęłam.
- Wiesz, nie mogę pozwolić ci spać w hotelu. Możesz na dziś wieczór spać u mnie.
- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz, po za tym pytam i mówię to na prawdę - uśmiechnął się uroczo.
- W porządku - dałam za wygraną.
Stephen prowadził mnie po schodach, po dużym, eleganckim mieszkaniu.
- Witaj w moim łóżeczku - oznajmił - Zrób sobie tak, aby było ci wygodnie.
Obejrzałam się po romantycznej okolicy.
Płatki róż rozrzucone były wszędzie, światła były słabe, a ogień trzaskał w kominków, dwa kieliszki szampana stały na stoliku.
- Spodziewałeś się kogoś?-
Zapytałam.
- Nie - potrząsnął głową - Jestem wolny, ale czasami samotny i robię sobie poor-party. - zachichotał - Nie mów tego nikomu, nawet jeżeli ci to powiedziałem, bo będę musiał kłamliwie zaprzeczyć.
Roześmiałam się.
- Mogę skorzystać z łazienki? Chciałabym wziąć prysznic i trochę się odświeżyć.
- Nie, oczywiście, że nie. To pierwsze drzwi na lewo - wskazał na korytarz - Nie powinno być ręczników i tego wszystkiego. Zapraszam do pożyczenia sobie czegoś z tej szuflady.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Powędrowałam korytarzem, aż doszłam do bardzo schludnie ułożonego pomieszczenia.
Weszłam do sąsiedniej łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
Szybko rozebrałam się, chwyciłam jeden z puszystych ręczników i weszłam pod prysznic.
Włączyłam ciepłą wodę i pozwoliłam jej spłynąć na moje ciało.
Otarłam mydło na mój ręcznik,  zmysłowy zapach róż wypełniał moje nozdrza.
Umyłam się, moje palce zostały jeszcze blizny na ramieniu, które miałam od kuli, która przeszyła moją skórę, wiele lat temu.
Poczułam łzy w oczach, ale szybko z mrugałam je.
Po tym jak zostałam wykąpana, umyłam swoje włosy szamponem, czułam piskliwy i czysty odgłos mojej skóry, pachniałam różami.
Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się w tkany ręcznik frotte, który wisiał na drzwiach.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do sypialni.
Otworzyłam szufladę i znalazłam dużą, białą koszulę.
Wciągnęłam ją na moje nagie ciało i zaczęłam dyskusję sama ze sobą, co wykorzystać do bielizny.
Drzwi skrzypiały, co oznaczało, że się otwierały.
Spowodowało to u mnie podskok, odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w drzwiach Stephena.
- Chcesz jakieś ub- przerwał w pół zdania, a jego oczy powędrowały po moim ciele.
Przegryzłam wargę.
- Nie masz nic przeciwko, gdybym to pożyczyła? - zapytałam.
- Nie - potrząsnął głową - Nie miałbym.
Zanim zdążyłam pomyśleć dwa razy, Stephen zamknął dwa metry pomiędzy nami, a jego usta były na moich.
Przyciągnął mnie do siebie i czułam jego silne dłonie na mojej talii, przez cienką koszulę.
Czułam jak jedna z jego rąk wędrowała po moim udzie, jęknęła, a moje usta przez to włączyły się jeszcze bardziej.
Jego dłoń wsunęła się dalej po moim udzie, aż poczułam jego dwa palce we mnie.
Wiłam się, a mój umysł zaczął rejestrować co się dzieję.
- Przestań! - powiedziałam głośniej, niż zamierzałam, czułam jak łzy spływają po moich policzkach - Przestań!
- Caitlin - Stephen delikatnie otarł moje łzy - Co się stało?
- To - powiedziałam - To nie jest tak, jakbyś był moim szefem. Mam chłopaka, mam syna. My nie możemy tego zrobić - świeże łzy zastąpiły stare
- Ale, Caitlin, wiem, że mam mieszane uczucia, to magiczne połączenie. Wiesz, że tego chcesz, że mnie kochasz. Czuję to.
Coś na jego słowa zaczęło migać w moich wspomnieniach.

Retrospekcja:

- Chcę tylko wrócić do domu - jęknęłam
- Obiecałem Ci romantyczny wieczór i to mam zamiar zrobić.
Wciągnął koszulę do góry nad głową.
Czułam, że moje serce zaczyna mocniej bić w piersi.
Wiedziałam, co się święci.
Wstałam z podłogi i cofnęłam się od niego, aż wpadłam na ścianę.
Oczy Setha były pełne pożądania, kiedy szedł w moim kierunku.
- Seth, proszę - błagałam - Nadal jestem obolała.
- No cóż, więc może nie będziesz próbowała ze mną walczyć, okej? - uśmiechnął się podchodząc do mnie
Ściągnął moją koszulę przez głowę, a ja płakałam.
- Wiesz, że tego chcesz. Kochasz mnie.

~~~~
- M- muszę iść - wyjąkałam cofając się od niego.
To dobrze znane mi uczucie przebiegło po moich żyłach.
- Zrelaksuj się - powiedział spokojnym głosem - Dlaczego nie możesz położyć się i odpocząć?
- Mam zamiar uzgodnić kilka warunków, dobrze? Drzemkę.
Stephen pocałował mnie w policzek, przed stąpnięciem na piętach.
Zniknął.
Przegryzłam wargę, a moje serce waliło słyszałam go był blisko drzwi.
Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć go ciągnącego na podjazd mój samochód.
Przypomniałam sobie, że nie miałam telefonu.
Zaczęłam panikować, kiedy spojrzałam w kierunku jakiegokolwiek telefonu, zdałam sobie sprawę, że żadnego tutaj nie było.
- On musi mieć gdzieś telefon - myślałam głośno - Pomyśl, Caitlin, pomyśl, gdzie ty byś umieściła telefon.
Zaczęłam przeszukiwać cały dom, aż w końcu pobiegłam z powrotem do sypialni i sięgnęłam pod łóżko.
Znalazłam stary, stylowy telefon i szybko pchnęłam go na stolik nocny obok, aż znalazłam odpowiedni podnośnik.
Spojrzałam na zegar, aby zobaczyć która minęła godzina.
Musiałam się śpieszyć, Stephen mógłbyś lada chwila w domu, w dowolnym momencie, a miałam jeszcze posprzątać.
Podłączyłam telefon i zaczęłam wybierać numer telefonu Justina.
- Halo? - jego głos brzmiał niepokojąco, kiedy odpowiadał.
- Justin-
- Caitlin! - rzucił, zanim mogłam dokończyć - Szukałem cię i szukałem. Poszedłem sprawdzić co z Drew na jakieś trzydzieści minut, ale jego nie ma.
_________________________________________________________________
Okej, nasze opowiadanko działa i jest spoko, a teraz.
Caity, co ty robisz? I.... GDZIE JEST MÓJ SYNEK DREW?!

piątek, 7 czerwca 2013

Two ~

Caitlin's POV



Rzuciłam się dookoła mojego pokoju, gorączkowo szukając czegoś, co mogło by pasować do moich pereł.
Moje ubrania były po rozwalane na podłodze, a ja wciąż nie doszłam do pudła, które było postawione w kącie.
Dziś był mój pierwszy dzień pracy, a mój żołądek był pełen motyli.
- C'mon, głupi kolczyku, gdzie jesteś?
- Kochanie, - zabrzmiał głos Justina, odwróciłam się zobaczyłam go stojącego w drzwiach, trzymał w ręku Drew - Drew, ma coś dla ciebie.
Moje oczy powędrowały na malutkie rączki mojego syna, trzymał w nich średniej wielkości box z biżuterią, na którym pisało Sklep Tiffany&Co
- Dla Ciebie - Drew uśmiechnął się, a Justin posadził go.
Położył pudełko na moich kolanach i pocałował mnie w policzek, wybiegając z pokoju.
Spojrzałam na Justina, zanim otworzyłam pudełko.
Kiedy je otworzyłam, ujawnił się bardzo drogi, diamentowy naszyjki, bransoletka i kolczyki pasujące do tego wszystkiego.
- Justin - dyszałam - Nie mogę tego nosić.
- Nie podoba ci się? - spytał zaniepokojony.
- Nie, nie - szybko potrząsnęłam głową - Uwielbiam to, ale to po prostu musiało kosztować fortunę. Nie mogę pozwolić ci, wydawać, aż tyle pieniędzy na mnie. To już wystarczająco, że pozwalasz mieszkać mi i Drew, tutaj za darmo. - zawahałam się, bo usta Justina, były zbyt blisko moich.
- Kochanie - powiedział delikatnie, głaszcząc mnie po policzku - Kupiłem ci to, bo cię kocham i chciałem, żebyś miała coś specjalnego na pierwszy dzień pracy. Po za tym, mimo, że za to zapłaciłem, to Drew ci to dał. Nie chcesz go teraz rozczarować, co?
- Nie sądzę - przegryzłam wargę, jeszcze trochę niepewna.
- Tutaj - wziął naszyjnik z pudełka - Pomogę ci go założyć.
Wzięłam swoje włosy na bok, przytrzymując je, Justin założył naszyjnik i delikatnie złożył pocałunek na mojej szyi.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, kiedy odwróciłam się do niego - Za wszystko.
- Oczywiście, Caity, wiesz co dla nas dobre.
Zarumieniłam się lekko, kiedy zakładałam bransoletkę i kolczyki
- Wyglądasz pięknie - pocałował mnie w czoło
_________________________________________________________________
Justin jechał swoim badmobilem w kierunku wieżowca, w którym mieściło się słynne studio fotograficzne.
- To jest to, prawda? - spytał, a jego wzrok był skierowany na budynek.
Skinęłam głową. Łyknęłam - To jest to. Jesteś pewien, że nie przeszkadza Ci, że Drew mnie ogląda? Zawsze mogłam poczekać, aż zacznie szkołę w przyszłym tygodniu.
- Jestem pewien - zachichotał - A teraz przybliż się tutaj - pochylił się i pocałował mnie w policzek - Kocham cię.
- Ja też cię kocham - uśmiechnęłam się, zanim wysiadłam z samochodu wzięłam swój portfel i aparat.
Przegryzłam wargę, kiedy zaczęłam iść do wielkiego budynku, zaczęłam czytać znaki, aby dowiedzieć się którędy miałam iść.

- Szukasz czegoś, Pani Beadles?
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego faceta, który miał zielone włosy, wspaniałe włosy i idealną szczękę (co oczywiście było wynikiem chirurgii plastycznej), co w jego wyglądzie było jeszcze niezapomniane? Z jakiegoś dziwnego powodu zdawał się nieprzyjemnie znajomy.
- Czy my się znamy?
- Zależy jak zdefiniujemy słowo "znamy" - zażartował.
Przechyliłam głowę w bok.
- Kiedy czytałem twoje CV, to wydawało mi się, że jesteśmy bratnimi duszami - wyjaśnił - Nie mogłem cię nie zatrudnić.
- Stephen Griffith? - spytałam naciskając na te dwa słowa - Jesteś moim szefem.
- Tak, proszę pani - uśmiechnął się - Pokażę ci moje biuro.
- Dobrze, - skinęłam głową, szłam za nim długim korytarzem, który był z marmuru, aż dotarliśmy do gigantycznych francuskich drzwi.
Otworzył je i skinął na mnie, abym weszła pierwsza i zajęła miejsce na dużej, białej kanapie.
Usiadł naprzeciw mnie i nalał nam po filiżance kawy.
Zarumieniłam się przed dotarciem do kanapy, na której siedział naprzeciwko mnie.
- Czy chcesz zobaczyć niektóre z moich prac? - spytałam.
Machnął ręką - Nahh, gdybym nie był pewny swojej decyzji, to bym cię nie zatrudnił.
- Oh - skinęłam głową - Cóż, um, myślę, że będziemy mogli spotykać się ze znajomymi i zrobić im zdjęcia weselne.
- Yeah - skinął, kiedy spojrzał na zegarek - Spotkajmy się za około godzinę, wtedy dowiemy się kogo dostaniesz w pierwszej kolejności. Dlaczego nie powiedziałaś mi o Drew? On wygląda identycznie jak ty.
- Słucham? - zapytałam zaskoczona.
- Twój syn, Drew. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, ale szukałem cię w google i znalazłem twoją stronę na facebooku.
- Oh - powtórzyłam.
- On ma pięć lat, prawda?
- Tak - skinęłam głową.
- Nie wyglądasz, aż tak staro, żeby on miał pięć lat - uśmiechnął się.
Zarumieniłam się.
- Szczerze mówiąc, nie jestem. Byłam w toksycznym związku i skończyło się tym, że zostałam nastoletnią matką - wyjaśniłam, chociaż nie byłam w nastroju o rozmowie na temat Setha.
Chciałam podjąć tę pracę, aby uzyskać drogę ucieczki od "tamtego życia" i od niego, chciałam robić, to co od zawsze chciałam robić.
- Ach - powiedział - A jaki jest twój związek z Justinem?
- Um, jest w porządku - powiedziałam, zaczynając się czuć trochę rozdrażniona - Czy jesteś pewien, że jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy?
- Pozytywnie - warknął surowym głosem, przerywając mi - To znaczy, uh, muszę obsłużyć niektóre z tych papierów i będę z powrotem za trzydzieści minut, kiedy przyjadą Johnsonowie.
Nie odpowiedziałam, kiedy zaczął przeglądać dokumenty, które były po rozwalane na stoliku do kawy.
Zlekceważyłam jego dziwne zachowanie i zaczęłam brać się za organizowanie dokumentów, a następnie wywoływałam klientów, aby potwierdzić spotkania.
Trzydzieści minut minęło bardzo szybko, a pan Stephen, to znaczy Pan Griffith, pojawił się w drzwiach z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Ah, Pani Beadles jest tutaj - uśmiechnął się i skinął do mnie, abym wstała i poszła za nim - Mam nadzieję, że ta praca nie jest zbytnio skomplikowana.
- Nie - potrząsnęłam głową - To wszystko to podstawowe rzeczy, a wszyscy twoi klienci są bardzo mili.
- Masz na myśli naszych klientów. - mrugnął - Jesteś częścią tej naszej małej rodziny, od teraz.
Nie za bardzo wiedziałam co odpowiedzieć, kiedy usłyszałam mały grzechot na temat tej wizji, jakie on miał dla mnie.
Nie mogłam się skupić na tym co mówił, mój mózg jeszcze nie ogarniał tego i owego.
Wiedziałam, że ten człowiek, po prostu czułam, że nie mogłam się dowiedzieć, że jest coś w nim nie tak.
Szybko zapomniałam o swoim myślach, spędziliśmy resztę dnia na spotkaniu z klientami i planowaniu ich sesji zdjęciowych.
Spakowałam swoje rzeczy, aby zadzwonić do Justina, kiedy pan Griffith pojawił się w drzwiach.
- Pani Beadles - powiedział.
- Tak? - spytałam, patrząc na mojego blackberry.
- Szykujesz się do domu? - spytał, wskazując na telefon w moich rękach.
- Nie - potrząsnęłam głową - Właśnie ktoś do mnie dzwonił.
- Byłbym bardziej szczęśliwy, gdybym mógł Cię odwieźć do domu
- Nie chcę sprawiać kłopotu.
- Bzdura - machnął do mnie - Chodź, zabiorę cię do domu,
- Dzięki - uśmiechnęłam się, chwyciłam torbę i portfel, a następnie ruszyłam z panem Griffith'em do jego czarnego mercedesa.
Kiedy oboje byliśmy wewnątrz jego samochodu, on wyjął swoje GPS i wpisał mój adres.
- Byłeś wcześniej w moim domu? - zapytałam.
- Uh, cóż kiedy przeglądałem CV, wpadłem na adres. Chcę mieć wszystkich swoich pracowników w bliskiej odległości od budynku, tak , aby mogli dotrzeć do naszych klientów szybko. I umieściłem te informację w dokumentach "zastosowania" - mówił szybko.
- Yeah, uh, w porządku - skinęłam głową, zmieniając temat - Dorastałeś tu?
- Nie - potrząsnął głową - Przenosiłem się trochę. Mój ojciec był w marynarce, więc przenosiliśmy się wiele razy. Nazywam się tak jak on- Junior.
- W twojej wizytówce nie ma "Junior" - zaobserwowałam.
- Bo nie chcę, kontynuować jego imienia. Pobił moją matkę, zastraszał mnie, więc czułem, że nie chcę się zmieniać, tak jak on.
- Przykro mi.
- Nie. - jego szczęka zacisnęła się, a on milczał.

Resztę jazdy milczał.
Gdy wjechaliśmy na podjazd dostrzegłam Drew, który stał unieruchomiony, przez zraszacz z Justinem, który był tak samo mądry jak mój pięcioletni syn.
Odwrócił się na dźwięk silnika i podbiegł do nas.
- Brakowało ci rozmówców? - spytał, ocierając wodę która spływała mu po wyrzeźbionej nagiej piersi, otwierając okno.
- Nie, on po prostu się zaoferował - wyjaśniłam - To jest mój nowy szef, Stephen Griffith, miał po drodze.
- Witam - uśmiechnął się, wyciągając rękę w jego stronę - Jestem jej chłopakiem, Justin Bieber.
- Wiem, kim jesteś - pan Griffith powiedział po prostu.
Justin wydał się zaskoczony jego nagłą odpowiedzią, ale pozostał serdeczny - Dzięki, za jej odwiezienie do domu. I dźwięk - uśmiechnął się - Doceniam to.
- Uh-huh - powiedziała, zwracając swoją uwagę na mnie - Zobaczymy się jutro, Pani Beadles.
Skinął  głową, Justin otworzył mi drzwi samochodu, po czym wysiadłam - Jeszcze raz dziękujemy.
Uśmiechnął się przed wycofaniem z podjazdu.
Zatrzymał się, gdy dotarł gdzie starł Drew. 
Jakby szukał błędu - Dowidzenia, Drew - pomachał przed odjazdem.
- Pa - Drew machnął niedbale ręką, skupiając swoją uwagę na trawie.
- Cóż - uśmiechnęłam się i dotknęłam mokrych końców włosów Justina - Wygląda na to, że obydwoje mieliśmy zabawę.
- Yeah, to był wybuch 0 powiedział, ale jego oczy nadal były przyklejone do samochodu pana Griffitha - Chcesz pracować dla tego faceta?
Wzruszyłam ramionami - On jest miły. Nie sądzisz?
- Przypuszczam, że wydaję się, że jest trochę - zaczął, ale zatrzymał się.
- Trochę co?
- Nie wiem. Szefowie nie odwożą swoich pracowników, do ich domu i nie mówią "do widzenia" ich synom, już pierwszego dnia w pracy.
- To trochę dziwne, ale nie wydaję ci się, że jest wystarczająco duży, aby poznać swoich pracowników. To musi być dobre, prawda?
- Tak, tylko bądź ostrożna, kiedy jesteś blisko niego, okej? - spytał.
- Będę.
- Mówię poważnie, Caity - spojrzał mi prosto w oczy - Nie chcę, abyś spędzała z nim wiele czasu sam na sam. Byliśmy oddzieleni od siebie, przez tyle czasu i nie chcę do tego wracać.


Nie za bardzo rozumiałam sens słów Justina, ale coś w jego oczach malowało we mnie niepokój.

_____________________________________________________________________________________________________________________
Dobra z racji tego, że nie mogę wytrzymać to dzisiaj wstawiam wam rozdział, tak, mam trzynaście lat i jeszcze cztery inne tłumaczenia na głowie, ale staram się być ze wszystkim na czas ;)
Zmieniłam nazwę na twitterze na @itspattiebieber :)) xx to tyle, miłego czytania!
@awhmybiebs pozdrawia Was x

poniedziałek, 3 czerwca 2013

One ~

Caitlin's POV


- Nie rób żadnego ruchu, Cate - jego zimny głos odbił się echem po lesie.
Zignorowałam go nadal idąc.
 Łzy spływały po mojej twarzy z bólu i strachu. 
Usłyszałam postrzał pistoletu, natychmiastowo skuliłam się na ziemię.
[...]
 Ty nigdy mnie nie zostawisz.
 Równie dobrze mogłaś oberwać w głowę. Jeśli ja nie mogę cię mieć, nikt nie może.
Poczułam chłód prowadzony przez moje ciało.

- G-g-gd- gdzie jedziemy? - wyjąkałam, wpatrując się w jego niebieskie oczy.
- Nie! - krzyknęłam, kiedy on pociągał za spust.

- Beep, beep, beep
Dyszałam prostując się na łózku, spojrzałam na mój mały budzik hotelowy.
- To był tylko sen, Caitlin. Po prostu śniłaś - powiedziałam sobie, starając się odzyskać spokój, który przechodził przez moje palce i spocone włosy.
- Mamo? - odwróciłam się i zobaczyłam, że mój pięcioletni syn stoi  w drzwiach, miał zainteresowany wyraz twarzy.
Szybko uśmiechnęłam się, wystawiając ręce w jego kierunku - Chodź tu, kolego.
Wspiął się na łóżko i usiadł w moich ramionach - Mamo, wszystko w porządku? - spytał.
- Oczywiście! - uśmiechnęłam się, zmieniając temat - Czy wiesz, co jest dzisiaj?
- Dzień wylotu - wiwatował.
Skinęłam głową - Lecimy, w dużym samolocie i do Atlanty.
- Gdzie mieszka Justin!
- Tak - roześmiałam się - Gdzie mieszka Justin. Co powiesz, żebyśmy się ubrali i zjedli śniadanie, przed udaniem się na lotnisko?
- Wezmę prysznic pierwszy - zeskoczył z łóżka i pobiegł w kierunku łazienki.
- Chcesz mi pomóc? - spytałam, słysząc włączający się prysznic.
- Nie! - natychmiast krzyknął, a ja zachichotał kręcąc głową.
Zdumiewało mnie, jak szybko dorósł, jak szybko będzie dorosły.

Nigdy, nawet miliony lat temu, nie pomyślałabym, że będę mamą w wieku dwudziestu dwóch lat, ale oczywiście, nie sądziłam, że będę w toksycznym związku, albo.
Próbowałam wypchnąć te myśli z mojej głowy, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Wyciągnęłam rękę do stolika nocnego z mahoniu i chwyciłam swój telefon.
Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam zdjęcie Justina, kiedy szliśmy za rękę na plaży o zachodzie słońca.
Zdjęcie było robione niedawno, podczas gdy porwało się mamie Justina, Pattie, gdy szła s na ślub.
W końcu po sześciu latach chodzenia na ranki, ona i Kevin Allen wstąpili w związek małżeński.
Byli na prawdę słodką parą.
- Hej Justin - powiedziałam, uderzając w przycisk"rozmawiaj" przycisnęłam słuchawkę do ucha.
- Hej, piękna - mogłam wywnioskować, przez dźwięk jego głosu, że się uśmiechał - Wiesz, że nie zadzwoniłaś do mnie w nocy?

- Oh, Justin, przepraszam! - powiedziałam, uderzając się w czoło - 
- W porządku, kochanie - zachichotał - Myślałem, że byłaś zajęta. Zakładam, że wszystko jest nadal ustalone i przylatujecie tu dzisiaj?
- Tak, musimy po prostu wejść do samolotu.
- Świetnie, bądź pewna, że upewnię się, aby ktoś zabrał was z lotniska. Jestem na prawdę zadowolony, że postanowiliście przenieść się tutaj, Caity - emocje w jego głosie były widoczne - Te ostatnie pięć lat, było niesamowite, ale związek na odległość nie pozwalałam nam na więź, wiesz? Myślę, że to będzie dobre dla nas, bo daję nam to całkowitą możliwość, abyśmy się na sobie skupili, chciałem być na prawdę dobrym "ojcem" dla Drew i być może w końcu stać się oficjalnym członkiem rodziny.
Przegryzłam wargę , słuchając Justina. 
On, starał się przekonać mnie, abym przeniosła się do Atlanty, od ponad roku, tak, możesz być "oficjalnym członkiem rodziny", ale zawsze znajdziesz sposób, aby z niego odejść.  
Jedynym powodem, dla którego zawaliłam ten czas, był tym, że dostała, ofertę pracy jako światowej sławy gwiazda, studia fotograficznego.
Christnian poszedł już do college'u i to by było głupie, gdyby odrzucił taką ofertę pracy.
Plus, jest tutaj zbyt wiele 'złych duchów' tutaj w Stratford, może to się wyda dziwne, ale gdziekolwiek pójdę, lub cokolwiek zrobię wszystko przypomina mi moją przeszłość, ja po prostu nie mogę żyć nadal w ten sposób.
To nie jest dobre dla mnie, a już na pewno nie jest dobre dla Drew, on potrzebuję oparcia z mojej strony.
Mój ojciec jest niesamowitym dziadkiem, a kuzyn Setha, Adam uwielbia grać rolę wujka, ale Drew patrzy na Justina jak na figurę ojca w swoim życiu. 
To dlatego jest tak podekscytowany.
Drew kocha mnie na śmierć, ale lubi mieć kogoś, kto nauczy go jak grać w hokeja i piłkę rzeczy i kogoś kto rozumie męskie sprawy, i rozumiem to.
- Yeah, - nareszcie się odezwałam, kiedy słyszałam, że z pod prysznica woda wyłączała się, co wskazywało na to, że Drew wychodził - Będzie świetnie.
- Nie będę cię trzymał - powiedział - Macie być bezpieczni, kocham was.
- Ja cię też kocham - powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.

Westchnęłam.

___________________________________________________________________________________________________________________________



Weszłam do samolotu i zeszłam do tunelu, mocną trzymają Drew za rękę, tak, aby nie zgubił się w tłumie ludzi.
- Mamusiu - słyszałam kołaczący głos Drew, spojrzałam na dół i otworzyłam szeroko oczy, gdy spojrzałam wokół niego.
Drew nienawidził tłumów, zawsze go przerażały.
- Wszystko w porządku - powiedziałam, kiedy nachyliłam się do niego i wzięłam go na ręce.
Szybko ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi, trzymając się mocno.
Zaczęłam poruszać się przez panoszący się chaos, aż dotarłam do luku odbioru bagażów, który był milion razy mniej zatłoczony, ale nadal była kolejka.
Szybko zdałam się sprawę, iż chociaż Justin powiedział, że upewni się, aby ktoś odebrał nas z lotniska, ale nie powiedział mi kto.
Moje oczy przejrzały twarze wszystkich będących tutaj ludzi, ale nie znalazłam nikogo znajomego.
- Mamo, tam. - Drew wskazał na faceta, siedzącego na krześle, trzymającego gazetę, ukrywając twarz - Czy to nie jest Kenny? - spytał.
- Tak, wydaję mi się, że tak - skinęłam głową i zaczęłam kierować się bliżej.
Zaczęłam na swój sposób przechadzać się przez tłum, aż w rozsądnej odległości doszłam do faceta.
Patrzyłam jak opuszcza papier o kilka centymetrów, a jego oczy powędrowały wprost na mnie, od razu się uśmiechnął.
- Caitlin, - przywitał się podchodząc do mnie
- Kenny! Dawno się nie widzieliśmy, huh? - uśmiechnęłam się, dając mu się przytulić.
- Hey Drew - uśmiechnął się.
Drew nieśmiało zrobił małą falę, chowając twarz w moim ramieniu
Kenny zachichotał - Już dostałem bagaż, od tamtych facetów. Są w samochodzie.
- Okej, dziękuje - uśmiechnęłam się, kiedy zaczęłam przechodzić z nim przez tłum, szliśmy do czarnego Cadillac'a, który był zaparkowany z boku, przypominał trochę BatMobila.
- Justin! - krzyknął mój syn, odwróciłam się i zobaczyłam Justina z uśmiechem, kładąc palec na ustach Drew, jako gest by był cicho. Tak, że  nie zwrócił na mnie uwagi.
Drew wyrwał się z moich ramion i pobiegł w jego kierunku.
Justin złapał Drew w ramiona
- Hej Kolego - uśmiechnął się i zakręcił go w powietrzu- Oh, jesteś taki ciężki! Czym ta twoja matka Cię karmi?
Justin i ja zaśmialiśmy się, a Drew napiął mięśnie - Jestem Supermanem! Fajny samochód - powiedział mój syn, a jego oczy wylądowały na batmobilu.
- Podoba ci się? - zapytał Justin.
Drew przytaknął skwapliwie. - On jest taki fajny. Mogę go poprowadzić? Czy mogę? Czy mogę? Czy mogę? - błagał.
- Jak tylko wrócimy do domu, dobrze? - zapytał.
- Okej - zgodził się, kiedy szczęśliwie wspiął się na tylne siedzenie.
- M'lady - Justin uśmiechnął się i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję - odpowiedziałam i usiadłam.
- Chciałbym cię pocałował - szepnął mi do ucha - Ale faceci tam, to kanalię.
Odwróciłam się i zobaczyłam "ukrywających" się w krzakach paparazzich, którzy robili zdjęcia co kilka sekund.
Skinęłam głową na zrozumienie, a Justin zamknął drzwi.
- Wygodnie ci tam? - zapytał Drew, podziwiającego nowy fotelik Batmana.
Justin go kupił.
- Tak, proszę pana - skinęłam głową.
- W porządku, następne będzie leggo - Justin uśmiechnął się wycofując z parkingu i zaczął podążać za Kenny'm, który był w samochodzie przed nami.
Słuchałam jak Justin i Drew, mówili o ostatnim odcinku kreskówki superbohatera.
Justin zawsze odwalał świetną robotę, utrzymując się przy zainteresowaniach Drew.
- Jesteśmy! - ogłosił, spojrzałam w górę, aby zobaczyć bramę, ciągnącą do ogromnej rezydencji.
- Whoa! - zdziwił się Drew - To jest super!
Justin zawsze mówił, że zwiedzimy z nim Atlantę, lub, że po nas poleci, aby wybrać się razem na wycieczkę, ale nigdy nie widziałam jego domu i byłam pod ogromnym wrażeniem.
Justin śmiał się parkując samochód. Wysiadł.
- Jeśli myślisz, że to jest cool, to poczekaj, aż zobaczysz swój pokój. Zostawiłem go specjalnie dla ciebie.
- Naprawdę? - oczy Drew były teraz wielkości grejpfruta
- Tak - skinął głową, otwierając tylne drzwi i odpinając Drew.
- Czy mogę go zobaczyć?
- Absolutnie!-
- Yay! - wiwatował Drew, kiedy biegł w kierunku drzwi, gdzie o wiśniowo-pulchnych policzkach stała uśmiechnięta kobieta. Odwrócił się i spojrzał na nas - Jak mam iść?
- Idziesz przed siebie, będziemy tuż za tobą - powiedział, otwierając mi drzwi samochodu.
Drew skinął szczęśliwie głową, po Marthę, aż do ogromnego domu Justina.
Po tym jak zniknął odwróciłam się i zobaczyłam twarz Justina, znajdowała się tylko kilka centymetrów od mojej.
Delikatnie ujął mój podróbek i umieścił pocałunek na przetargach moich ust, które szybko się podgrzały, ale odsunęłam się.
Delikatnie dotknęłam swojej wargi, czując jak moje policzki paliły się na czerwono.
Podniosłam rękę w geście, że chcę do domu.
- To miejsce jest niesamowite - powiedziałam.
- Nie tak niesamowite jak ty - powiedział i pochylił się na kolejny pocałunek.
- I samochód. I wszystko Drew jest dosłownie teraz w niebie - mówiłam dalej.
-Caity - spytał
- Hmmm? - zapytałam, czując usta Justina na swoich ponownie i jeszcze raz.
- Drew pewnie zastanawia się gdzie jesteśmy.
- Z Drew wszystko okej - powiedział przeczesując palcami po włosach - Ale z tobą nie jest - mówił szeptem
- Co? - zapytałam
- Caity, minęło pięć lat - powiedział - Musisz przestać pozwalać mu kontrolować swoje życie.
- Co masz na myśli? - poddałam.
- Wiesz co? Zapomnij o tym, masz rację Drew na nas czeka.
Patrzyłam jak Justin wchodzi do domu.
Czułam, że mój telefon brzęczy w kieszeni, kiedy zdałam sobie sprawę, że dostałam maila od swojego, nowego szefa.
Przegryzłam wargę, debatując sama ze sobą, czy otworzyć czy nie.
Nie mogłam nic na to zaradzić, ale denerwowałam się, że to mogły być złe wieści.



'Pani Beadles,
Mam nadzieję, że lot do Atlanty był przyjemny.
Czekamy na panią jutro i liczymy, że to będzie początek wielkiego partnerstwa
Pozdrawiam, 
Stephen Griffith.

- To tylko literówka - pomyślałam i umieściłam telefon z tyłu kieszeni, spojrzałam na dźwięk głosu Drew.
- Mamo, daj spokój! Justin zamierza pokazać mi podwórku - powiedział.
- Dobrze, kochanie - skinęłam głową i podniosłam go i zaczęłam podążać w kierunku Justina, który szedł na podwórko.
Usłyszałam pisk i zwróciłam się, aby zobaczyć tylne światła z czarnym samochodem.


_____________________________________________________________________________________________________________________


(Tymczasem...)



Gdy siedział w środku swojego czarnego samochód, jego niebieskie oczy przykuły charakterystyczne ruchy a następnie,  młoda, ładna dziewczyna, która coś robiła.
Patrzył, jak ona pochyliła się i podniosła chłopca, który pojawił się znikąd, miał około pięć lat i wyglądał dokładnie tak, jak ona.
Ugryzł się w usta wpatrywał, jeszcze trochę w szoku, jak doskonale jego plan został rozkładanie.
Po latach spisków i czekania, dostał w końcu dostanie to, co pracował tak ciężko.
 Była jego, bez względu na to, co zrobiła, ona nigdy nie była w stanie od niego, o uciec.
Uśmiechnął się do siebie, kiedy okazało się, że to ona.
Zaczęli wracać do domu. 
On miał dużo czasu, by spojrzeć na nią jutro, kiedy siedział w środku jego biura, ale teraz, miał jeszcze kilka załamań do pracy na zewnątrz.
To była jego druga szansa na co zasłużył, i nie było sposobu, by ją zmarnował.

______________________________________________________________________________________________________________________
Witam Was moi mili, w pierwszym rozdziale "2nd Chances" :) I wybaczcie, za błędy.