piątek, 18 października 2013

Fourteen. ~

Przeczytajcie to co znajdzie się w notce pod rozdziałem, zwłaszcza osoby informowane!!!

Caitlin's POV



(miesiąc później...)


Moja ręka wzdrygnęła się gwałtownie kiedy ja nakładałam pasek taśmy w ostatnim miejscu na pudełku. Rozejrzałam się po obecnie niemal pustej piwnicy z białymi ścianami, która służyła RRR. W ciągu ostatnich trzech i pół miesiącach nie byłam w domu, chociaż moje myśli wracały do tego miejsca, ale pierwotnie byłam temu obojętna. Teraz zdałam sobie sprawę, że nie było lekarstwa na wszystkie moje problemy. Myśl o utracie najważniejszej osobie w swoim życiu - Justinie. Byłam emocjonalnym wrakiem.
Poczułam rękę na moim ramieniu i gwałtownie podskoczyłam.
- Hej, w porządku? - odezwał się znajomy głos.
Odwróciłam się i ujrzałam mojego młodszego brata, ubranego w strój wojskowy. Łzy wypełniły moje oczy.
- Christian, to ty. - wyciągnęłam ramiona i owinęłam je wokół niego. - Naprawdę tu jesteś.
- Tak. - ukrył twarz w moich włosach. - To ja.
Wyciągnął mnie na długość ramion i spojrzał mi w oczy, mocno ściskając moje dłonie. Jego dłoń muskała mój pusty palec, na lewej dłoni, na której miał znaleźć się pierścionek zaręczynowy od Justina, który wyczekiwał jego powrotu. Która nigdy się nie zdarzy.
- On kochał cię do samego końca, wiesz o tym? Wpatrywał się w obraz Twój i Drew podczas ślubu. - mówił.
Moje gardło stanęło, a ja powoli skinęłam głową. - Tak bardzo mi go brakuję. - pociągnęłam nosem. - To jest po prostu zbyt ciężkie z czym mam teraz do czynienia.
- Wiem. - Christian  znowu mnie przytulił. - Żałuję, mnie tu nie było.
- Ja też. - wychrypiałam.
- Przynajmniej teraz, wracamy do domu nie musimy martwić się o odwet Rathful Revengers. Możemy wieść dość spokojne i bezpieczne życie.
- Do domu? - przegryzłam wargę. - Czy oni wiedzą? Czy nasza rodzina wie o wszystkim, co się stało? Czy Pattie wie, że Justin-
- Tak, - mój młodszy brat ponownie skinął głową. - Ojciec Adama, Allen, powiedział im.
Nowy potok łez wypełnił moje oczy. - Biedna Pattie.
- Ona jest wyraźnie zdenerwowana, ale jest dumna, że Justinowi udało się zniszczyć RR, raz na zawsze.
- On? - zapytałam, a Christian skinął głową.
- Kiedy zaczęliśmy dochodzenie eksplozji, byliśmy w stanie wyśledzić ogień, który rozpoczął się od obozu RR. Znaleźliśmy ich i zmieniliśmy naszą taktykę, więc reszta wojny była prostsza. - Christian uśmiechnął się lekko. - Choć to nie załagodzi bólu, warto, abyś wiedziała, że wyszło coś dobrego z wyjazdu Justina.
Moja dolna warga drżała. Powoli skinęłam głową. - Co z Sethem? Gdzie on jest? - poddałam.
Chris zatrzymał się na chwileczkę. - Nie wiem. Naprawdę, nie wiem.
Usłyszeliśmy odgłosy kroków i odwróciliśmy się, ujrzeliśmy Adama, Kaylę i Drew, którzy szli przez korytarz.
- Wujek Chris? - zawołał Drew i zabrał dłoń z uścisku Kayli, popędził w stronę Christiana.
- Drew. - Chris uśmiechnął się i podniósł mojego syna/
Drew owinął ciasno dłonie wokół jego szyi. - Bardzo za tobą tęskniłem!
- Ja za tobą też. - znowu się uśmiechnął i obrócił go dookoła.
Christian zdjął medalik i zawiesił go na szyi Drew.
- Chcesz pomóc mi dokończyć pakowanie? - zapytał, a Drew kiwnął głową.
- Chodźmy! - Drew uśmiechnął się. Christian trzymając go na rękach poszedł z nim.
Przegryzłam wargę, kiedy patrzyłam jak odchodzi. Moje relacje z Drew były nadal napięte. Adam mówił, abyśmy poszli na sesję terapii rodzinnych, aby to pomogło zrozumieć Drew, że śmierć Justina nie była moją winą, ani to wszystko, co wydarzyło się z Sethem, lub 'Mac'iem' jak nazywał do Drew. Niemniej jednak, nie wszystko jeszcze przepadło, szansa istnieję, choć nie mogłam powiedzieć, że go oskarżałam.
Drew nie miał nawet sześciu lat, ale był zmuszony, aby spróbować tych ogromnych problemów - dorosłych. Dorosłych problemów. Z którymi ja nie mogłam sama sobie poradzić. Nie rozumiałam, dlaczego Justin zmarł, ja nie rozumiem dlaczego wpadłam w te wszystkie bzdury Seth'a.
Nie obwiniałam Boga, zamiast tego próbowałam przełknąć wszystkie moje uczucia i spróbować udawać, że wszystko jest już w porządku, ale to nie działało. Czułam się pusta i bezradna. Ostatnią rzeczą, jaką byłam zdolna poczuć to rodzicielstwo, a przecież wkrótce miałam stać się matką dwójki dzieci. Sama musiałam podnieść się z tego wszystkiego.  Jeżeli mam być szczera, zdystansowałabym się do Drew, aby nie ranić go. Nie chcę mieć do czynienia z trudnymi zagadnieniami, więc starałam się zaplanować harmonogram Drew, aby był zajęty większość dnia i nie spędzał ze mną czasu. Wiedziałam, że to było złe, ale to był jakiś sposób, aby nie myślał o całkowitej przepaści.
Schowałam kosmyk włosów za uszami, kiedy Adam i Kayla weszli do pomieszczenia.
- Wszystko spakowane? - spytał Adam.
Wzruszyłam ramionami. - Chyba. Wiem, że powinnam być szczęśliwa na myśl o powrocie do domu, ale świat  bez niego wydaję się teraz taki daleki.
- Nie będziesz się tak czuć, kiedy tam dotrzesz. Twoi rodzice umierają z tęsknoty, aby zobaczyć ciebie i Drew. - uśmiechnął się.
- Tak, jestem pewna, że nie mogą się doczekać, aby zobaczyć Drew. - skinęłam głową. - To będzie dobre dla niego, aby być z dala ode mnie.
- Nie ma takiej miłości, jak miłość do matki, Caitlin. - powiedział Adam.
- Nie ma miłości bez ojca, albo. - odpowiedziałam.
Nie odezwał się, patrzył na mnie po prostu bez kompletnego wyrazu. Wreszcie jego usta utworzyły się w lekkim uśmiechu. - Mam zamiar iść zobaczyć, czy nie potrzebują pomocy, aby przygotować to wszystko. - pocałował policzek Kayli i przytulił mnie, spacerkiem wychodząc. Zostawił mnie samą z Kaylą.
Złożyłam ramiona, rozglądając się. Chociaż przeprosiłam ją za wykopanie jej z mojego pokoju szpitalnego, nie miałam z nią takiej prawdziwej rozmowy od tego czasu.
Westchnęłam patrząc na nią. - Jak mamy zrobić to we dwoje? - wyszeptała.
- Co zrobić? - spytała cicho.
- No wiesz, dochować wierności, aby być idealnymi chrześcijanami i jakoś dostrzec dobro w tym wszystkim? Nie wiem, jak ty i Adam to dostrzegliście.
- Nie. - Kayla pokręciła głową. - Zaufaj mi, mam momenty, kiedy mam pytanie czy aby na pewno wierzę w to wszystko, ale potem ktoś przychodzi i przypomina mi, że jako ludzie jesteśmy ślepi w jedną stronę. Widzi tylko naszą siódemkę. Ten miliardowy kawałek świata, a Bóg widzi wszystko.
- Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób. - powiedziałam w zamyśleniu.
- Nie mówię, że łatwiej zrozumieć ból, jeżeli jest się bardziej doświadczonym, ale to stawia wszystko w innej perspektywie. Nie wiem, czy kiedykolwiek Ci to powiedziałam, ale powodem dla którego skończyło się to, że mieszkam z wujkiem Kevinem, było to, że mój ojczym wykorzystywał moją matkę. Byłam bezradną dziewczynką, która nie mogła nic z tym zrobić, ale nadal obwiniała siebie, a ostatecznie Boga, aż po prostu upadłam na kolana i pomodliłam się. Nie zamierzałam kłamać i mówić, że w tej chwili był spokój i objawienie, ale stopniowo zdawałam sobie sprawę, że to z moich rąk. Miałam tylko nadzieję, że Bóg wiedział, co robi. Wszystko mogło się wydarzyć nie tak, jak chciałam, ale Bóg zamierzał zadbać o mnie.
- Szkoda, że nie wierzę, Kayla, na prawdę, ale nie wiem czy mogę. - powiedziałam. - Zbyt wiele złych rzeczy się wydarzyło.
- Tak, to nie było zbyt dobre, Caitlin. Wiem, że to boli, ale po prostu staram się myśleć pozytywnie. Pomyśl o tym, że Seth dał ci wspaniałego syna, a przez to porwanie Rathful Revenge zostało zdemaskowane i zniszczonego, tak aby już nikt inny nigdy nie cierpiał. Nawet jeśli ty i Justin nie byliście małżeństwem zbyt długo, ty wciąż masz kolejną szansę do życia.
Powoli skinęłam głową, pozwalając sobie zatopić się w słowach Kayli.
- To zajmie trochę czasu, Caitlin. Ale będzie dobrze. Kiedy wrócimy do domu, dostaniemy drugą szansę do życia, tylko będzie trzeba to zaakceptować.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powoli popijałam kubek mojej herbaty, spokojnie przerzucając kartki w moim starym notatniku, który Justin dał mi na szesnaste urodziny. Ta osobista rzecz dotknęła mojego serca, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tak bardzo mi go brakowało. Tak bardzo bolało. Spokojnie wytarłam chusteczkę nosem, po czym wyrzuciłam ją do kosza.
Znalazłam Biblię mojej matki, leżała otwarta na biurku, zatrzymałam się, aby ją podnieść. Przed przeczytaniem jej, rozejrzałam się po moim otoczeniu. Słyszałam ciche szepty mojego ojca czytającego bajki na dobranoc dla Drew, choć z jego snem było już dobrze. Byliśmy po prostu szczęśliwi, że znowu jesteśmy razem. Drzwi od pokoju Christiana były zamknięte, ale słabe echo wydało jego ciche, nadal słyszalne chrapanie. Moja mama niewątpliwie była w pokoju i klęczała obok łóżka, modląc się za nas wszystkich.
Chociaż moi rodzice byli beztroscy, kiedy przeszło do umiejętności rodzicielskich ich wiara była niezachwiana. Mimo wszystko, miałam swoje miejsce, jak Kayla, aby przekonać ich, że to wszystko prawda, a ja bansowałam się chwiejnie. Oni naprawdę wierzyli, że bez względu na okoliczności, pomimo, że to może wydawać się dziwne, że Bóg jest naszym najlepszym przyjacielem i jego interes leży na sercu. Chciałam w to wierzyć, naprawdę, ale wciąż byłam stracona.
Pozwoliłam sobie schować się we własnych myślach i przywrócić się do siebie, kiedy zdałam sobie sprawę, że Biblia spadła. Zaskoczona, z powrotem wróciłam do świadomości i pochyliłam się, aby ją podnieść. Zatrzymałam się, ponieważ jeden fragment wpadł mi w oko.
- "Wiem, jaki plan mam dla ciebie" - mówił Pan. - "Są planem,  a katastrofy są dobre, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie."
Znalazłam się po środku drwiny, moje emocje wypłynęły na powierzchnię.
- Naprawdę, Boże? Naprawdę? - potrząsnęłam głową, patrząc na znaki. - Moje życie było niczym katastrofa. Jeśli naprawdę masz dobre plany, udowodnij to.
Z gniewnym łomotem zamknęłam książkę i usiadłam przy stole obok notatnika, który znajdował się obok dymiącej świecy. Zdmuchnęłam ją i zaczęłam chodzić po schodach, kiedy usłyszałam dzwonek. Niemal podskoczyłam.
Mama stanęłam w drzwiach w pokoju rodziców. - Kto to może być o tej porze? - zapytała.
Ojciec wyszedł z sypialni Drew. - Pójdę zobaczyć. - powiedział i uśmiechnął się do nas z miłością.
Pomimo mojej frustracji, że nie mogłam pomóc, ale uśmiechnęłam się.
Wszystko wydawało się dziwne, moi rodzice nie mieli jakiegoś sentymentalnego powietrza, ale zdałam sobie sprawę jaką katastrofę musieli przeżyć, bez możliwości dowiedzenia się czy jeszcze żyję.
Patrzyłam jak mój tata schodził po schodach, a po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- W czym mogę pomóc Generale? - odezwał się mój ojciec po kilku minutach.
Moja matka i ja wymieniałyśmy spojrzenia, owinęłam ramiona wokół siebie i poczłapałam na dół po schodach.
W drzwiach stał mężczyzna ubrany w amerykański mundur.
- Pani Bieber, jak sądzę? - spojrzał na mnie z nad okularów w drucianych oprawkach.
- Tak, sir. - powoli skinęłam głową.
- Generał Voss. - przedstawił się. - Jestem z zespołu który pracować z Rathful Revenge Ravishers, albo RRR, ponieważ uważam, że tak powinno się ich nazywać, uwierz, że wszystko jest teraz w rękach straży obywatelskiej.
- Myślałam, że sprawę umorzono. - przegryzłam wargę, wciąż patrząc na generała.
Choć RRR miało akty mordowania, rozwiązało sprawę z RR - bez zaangażowania rządu to wszystko było nielegalne i każdy kto był wspólnikiem organizacji zaryzykował poważnymi oskarżeniami, ale wszystkie odrzucona.
Ostatecznie postanowiono, że RRR walczyło dla dobra, a to był spór pomiędzy dwoma podziemnymi "mafiami", które zarówno były z rządowej ochrony. Jednak my wszystko ściśle strzegliśmy, jeżeli znowu wzięlibyśmy udział w takich działaniach, znaleźlibyśmy się w więzieniu na czas nieokreślony.
- No tak, pani Bieber. Wszystko zostało umorzone, ale wciąż jest badane dla naszej bazy i natknąłem się na kilka nieścisłości, zwłaszcza w odniesieniu do śmierci pani męża.
- Słucham? - spojrzałam na niego w nie do wierzeniu.
- Pani Bieber, nie jestem pewien, jak to wszystko przedstawiło RRR, ale gdy porównaliśmy męża do tych z wybuchu, żadna z ofiar się nie zgadzała. Zamiast tego zapisy zostały pasowały do innego człowieka, który został uznany jako MIA.
- Nie wiem, czy jestem w dobrym kierunku, aby cię zrozumieć. - powiedziałam, starając się przetworzyć co generał do mnie mówił.
- Pani Bieber, uważamy, że mężczyzną który zginął w eksplozji samoloty był Seth Mclntosh.
- Co? - nie mogłam oddychać. - Więc mówisz mi, że to Seth zginął w eksplozji samolotu, a nie Justin? Justin nie- nie nie żyję? - jąkałam.
- Jeśli chodzi o nasze badania, to wykazują, że nie. - pokręcił głową.
- Dobrze, więc gdzie on jest? - czułam się coraz bardziej rozhisteryzowana. 
- Nie wiemy, proszę pani, ale mamy dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że żyję.
- Więc, jest gdzieś na środku pustkowia?
- Tak, madame. Justin Drew Bieber został uznany za zaginionego podczas akcji.

_________________________________________________________________________________
Więc tak, to jest ostatni rozdział "2nd Chances", ale przed nami jeszcze ostatnia część kończącą trylogię "Always Here".
Więc teraz ważne informację: 
1. W tygodniu powinien pojawić się link do następnej części, oczywiście napiszę go tutaj. A osoby informowane dostaną wiadomość na twtterze.
2. Czy mam przepisać osoby informowane na listę osób trzeciej części? Jeżeli tak, to jakbyście mogli to w zakładce informowani napisali mi swój nick z twittera z dopiskiem "dalej informowany-/a" + czy czyjś nick uległ zmianie i nie napisał tg w liście, to wtedy pls napiszcie, że mieliście wcześniej taki nick, a teraz macie taki.
3. Rozdział na trzeciej części powinien pojawić się w tym samym tygodniu co blog, jednak nie wiem, z powodu szkoły.
4. Rozdziały prawdopodobnie będą dodawane co 2-3 tygodnie (sprawdziany itp), chyba, że wypadnie mi coś takiego jak szpital.
5. Chcecie, abym tłumaczyła trzecią część, czy nie? :) x 
TO TYLE.

wtorek, 8 października 2013

Thirteen. ~

Przygotujcie więcej niż paczkę chusteczek i starajcie się powstrzymać nerwy w tym rozdziale wiele się wydarzy. Wiele odmieni.



Justin's POV

Mężczyźni leżący w samolocie szybko go opuścili. Ujrzałem ogień, który był co raz bardziej śmiertelny, kiedy oni debatowali. Zostawić ciało pilota? Postanowiłem, że muszę go zostawić i odwróciłem się do wyjścia z samolotu.
Dwie niebieskie pary oczu, przebijały się przeze mnie.
- Wiesz co zawsze mówił - odezwał się jego chrapliwy głos ze smug dumu - Jeśli ja jej nie mogę mieć, to nikt nie może.
Wcisnął się w drzwiach, tak, że niezależnie od tego co robiłem nie mogłem wyjść.
Odwróciłem się i zobaczyłem ogień się zbliżał, ale wciąż nie ruszył.
Oboje byliśmy w linii ognia, bez wątpienia używając na nas obu, ale nie chciał ruszyć, kiedy uderzył całym sobą w jego masę ciała.
Seth zablokował mi wejście.
_________________________________________________________________________________

Caitlin's POV

(sześć tygodni później)

- Jest nam tak bardzo przykro Caitlin, ale on nie wróci, a my nie możemy zidentyfikować ciała Justina, tak nam przykro.
Te słowa ciągle rozbrzmiewały w mojej głowie w kółko iw kółko kiedy patrzyłam na mój pęknięty telefon komórkowy, który leżał na ziemi, przede mną. Nie myślałam, nie mogłam oddychać. Moje serce zatrzymało się w minutach. Pokręciłam głową. To nie mogło się dziać na prawdę, nie było mowy, aby to znowu się ze mną działo.
Sześć tygodni wcześniej otrzymałam wezwanie, alarmując, że nie było Justin. A ostatnie miejsce w którym go widziano był samolot, który eksplodował, ale to nie było zbyt pozytywne, on eksplodował. Musieliby zrobić pełną kontrolę i zacząć poszukiwania, ale potrzebny był czas, aby starannie to wszystko zaplanować, a to mogłoby być zbyt wielkim ryzykiem, zwłaszcza, jeżeli mamy pozwolić na takie informację RR. Zwłaszcza, że istniało zbyt wielkie prawdopodobieństwo, że Seth nadal tam był.
Zrobiłam wszystko, aby być silną, kiedy utrzymałam tą wiadomość, ale później przekonałam się, że mógł wyjechać na jakąś misję samozwańczą, ale to by oznaczało, że wróci z powrotem. Miał wrócić całkowicie bezpieczny. Więc nie było potrzeby zamartwiania się. Mimo to, czułam w żołądku, ten głęboki ocean niepewności - to tęsknota i ból.
Terapeuta uznał, że to uczucie próby odzyskania moich uczuć, kiedy byłam w toksycznym związku z Sethem. Powiedziała, że to tylko wytwór psychiczny "przywiązanie", aby Justin był całkowicie bezpieczny. Zmusiłam się, aby jej w to uwierzyć, bo to była jedyna rzecz, która utrzymywała mnie przy zdrowych zmysłach, ale nadal robiło mi się niedobrze.
Usłyszałam słaby pisk otwieranych drzwi i odwróciłam się, aby dostrzec Adama trzymającego Drew w ramionach i Kaylę, która szła tuż za nim. Wszyscy troje śmiali się wspominając czas spędzony na siłowni, ale wzrok Kayli i Adama natychmiastowo padł na mnie.
- Um, Drew, może pójdziesz do łazienki się umyć, okej? - Adam zmusił się do uśmiechu, kiedy jego wzrok pokierował się na Drew. Drew nie odwrócił się w moją stronę, skinął głową i w podskokach udał się do łazienki, mrucząc coś do siebie.
Patrzyłam kiedy był blisko drzwi, nie mogłam dłużej utrzymać swoich emocji wewnątrz siebie, rozsypywałam się na cząstki i zaczęłam niekontrolowanie płakać. Moje ciało trzęsło się, kiedy ja płakałam.
- Caitlin, co się stało? - zapytał Adam, podbiegają do mnie.
Dyszałam, próbując złapać powietrze, patrzyłam na ich dwójkę przez łzy. - To on. - wyszeptałam. - To jest Justin.
- Kochanie, jesteś pewna? - spytała Kayla.
Oboje dokładnie wiedzieli co mówić. Chociaż Adam nie przyłączył się do tej większości mężczyć, którzy poszli walczyć na "wojnie gangów". Mimo, że on był odpowiedzielny za zapewnienie bezpieczeństwa zespołowi RRR HQ. Był odpowiedzialny za wysyłanie dostaw, oddziałów, tworzył zmiany taktyki i zapewniał RRR bezpieczeństwo. W związku z tym był świadomy całej tej agonii, a ja modliłam się, aby Justin wrócił bezpiecznie do domu.
Powoli skinęłam głową. - Biegłe testy, utożsamiły go. - czułam jak moje serce rozpadało się na milion kawałeczków.
- Przykro mi, Caitlin. - Adam przyciągnął mnie do ciasnego uścisku, a ja zacisnęłam oczy.
Emocje które przebiegały przez moje ciało były nie do opisania. Ty była mieszanka błędu, gniewu, rozgoryczenia, wściekłości, miłości, smutku, ale przede wszystkim zawodu miłosnego. Nigdy nie czułam się tak zdruzgotana jak teraz.
- Mamo, co się stało?
Odwróciłam się i zobaczyłam mojego syna stojącego w piżamie, łzy zagościły na brzeg jego oczu. Nie mogłam pozwolić, aby i on się rozkleił, wyciągnęłam ku niemu ręce. Usiadł na moich kolanach, a ja przytuliłam go mocno, moje łzy nadal spływały.
- Wujku Adamie? - spojrzał na niego.
- Drew, twoja mama otrzymała dzisiaj telegon i um, dobrze - Adam starał się dobrać odpowiednie słowa. - Justin jest w niebie razem z Bogiem i Aniołami.
Łzy spływały teraz po jego policzkach, spojrzał na nas w nie do wierzeniu.
- Tata? - jego dolna warga drżała. - Tatuś nie żyję?
- Tak, kochanie. - udało mi się zebrać resztki siły, aby mu odpowiedzieć.
- Kłamiesz! - odepchnął mnie, stojąc całkowicie zirytowani. - Jesteście wszyscy kłamcami! - wrzasnął.
- Przykro mi, Drew. - Kayla próbowała go przytulić, ale ją też odepcnął. - Ale twój tata jest teraz w znacznie lepszym miejscu. Jest w niebie, gdzie jest szczęście. Tatuś jest szczęśliwy z Bogiem. 
- Nie, nie, nie, on nie jest! - tupnął nogą, a jego oczy zalały się łzami. - On nie jest szczęśliwy beze mnie! Nienawidzę Boga!
- Nie, nie, kochanie. - Kayla pokręciła głową. - Nie mów takich rzeczy.
- Ja, ja, nienawidzę Boga. Pozwolił Mac'owi bić mamusię i zabił tatusia. Nienawidzę go! - Drew wzruszył ramionami i mijając Kaylę pobiegł do swojego pokoju. 
Schowałam twarz w dłoniach nadal płacząc. Moje gardło bolało niemiłosiernie, a moja głowa pulsowała, a lzy nadal spływały.
________________________________________________________________________________
- Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. Chociaż żal pozostał, wiemy, że Justin jest teraz w rękach Boga - Głos pastora Crane'a brzmiał jak cicho zamykająca się szkatułka, Justin został nam odebrany.
Resztę jego słów zostały zagłuszone moich szlochem w chusteczkę, oparłam się o Adama, który był teraz moim wsparciem. Drew ukrył twarz w Merideth, matkę Adama, bojąc się własnego smutku.
Reszta wieczoru poszła na ścieraniu łez, znalazłam się sama w wannie w idealnie białej łazience w idealnie białym mieszkaniu, który był już dawno wspólny mój i Justina.
Drew był z Adamem i Kaylą, a ja byłam sama i płakałam.
Bezmyślnie nalałam sobie kolejny kieliszek wina, a butelka była praktycznie pusta. Nie mogłam powiedzieć czy moje wizje były zamazane przez napój, albo przez moje łzy i szczerze mówiąc, już mnie to nie obchodziło. Nie obchodziło mnie nic więcej i to wydawało się być dobre.
Za każdym razem zaczęłam dbać, zaczęłam czuć się kochana i szczęśliwa, wszystko poszło do ruiny - to nigdy się nie udało. Seth nigdy nie zapłacił za to co mi zrobił, a to z kolei Drew nienawidzi mnie i obwinia za śmierć Justina, a ja nie mogłam powiedzieć, że ja go oto oskarżam. Przecież Justin zmarł próbując zapewnić mi i jemu bezpieczeństwo od Setha który uważał, że konsekwencją za wszystkie czyny jest seks. Może i było trochę w tym prawdy w teorii Rathful Revenge. Może czegoś nie dostrzegłam, a może faktycznie byłam przeznaczona, aby zapłacić za grzechy Agnes VanDyne, może tylko ja miałam cierpieć.
Sączyłam kolejny kieliszek wina, przekręciłam pokrętło w wannie stopą, a wanna była niemal pełna. Patrzyłam jak pęcherzyki, który były na drodze spadały na niską powierzchnię i znikały, tak po prostu ich nie było. Nie były już uwięzione w tym kółku powietrznym. Były wolne i odeszły. Och, co za piękne myśli, tak bardzo chciałabym do nich dołączyć!
Oglądałam pęcherzyki, które uciekły dzięki wodzie, jeszcze bardziej im zazdrościłam. Myśl o utopieniu się w wodzie jest uwalniająca i hipnotyzująca - w miły sposób. Bez jakiegokolwiek namysłu zsunęłam się w dół wanny. Moje ramiona wpadły do wody, a potem szyja, podbródek i pozostał tylko ślad ust. Bez mrugnoęcia okien, pozwoliłam mojemu nosowi tonąć i zamknąć oczy, a reszta mnie po prostu dryfowała. W ciągu kilku minut ciemność zaczęła wyprzedzać wszystko, a ja chętnie jej na to pozwoliłam. Chciałam być wolna, kiedy mój ostatni bit świadomości po prostu zniknął.
________________________________________________________________________________
Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam było oślepiające jasne światło, ale był też rozdzierający ból, który mi o tym przypominał, nie byłam w niebie. Szybko zamknęłam oczy i powoli znowu je otworzyłam, skupiłam je na lekarzu patrzącym na mnie.
- Pani Bieber?
Skrzywiłam się i uniosłam moją głowę. - Gdzie jestem? - jąkałam.
- Dzięki Bogu, że nie śpisz. - zauważyłam obliczę doktora Wanga, który wszedł do jasnego pomieszczenia, nie mogłam pomóc, ale jęknęłam.
Nie, nie dziękuję Bogu, on zniszczył mój plan. I wciąż żyję.
- Dałaś nam powody do obaw, Caitlin. Zasnęłaś w wannie, ale Kayla znalazła cię w ostatniej chwili.
Zasnęłam? Tak, racja.
- Kiedy byłaś nieprzytomna zrobiliśmy badanie krwi i kilka innych testów, więc mamy zamiar je sprawdzić, a wyniki przyślemy rodzinie, dobrze Caitlin?
Powoli skinęłam ponuro głową. Nigdy nic nie udawało się w moją stronę. Nawet moja własna śmierć.
Patrzyłam jak doktor Wang otworzył drzwi do wyjścia, a w ciągu kilku sekund od jego wyjścia, pojawili się Adam i Kayla.
- Oh, Caitlin! - z gruchała Kayla. - Tak bardzo się o Ciebie martwiłam
Spojrzałam na nią obojętnie. Była powodem dlaczego właśnie żyję, a nie umarłam. - Czuję się dobrze.
- Możemy się za ciebie pomodlić? - spytał, ale po prostu pokręciłam głową.
- Chcę być po prostu sama.
- Ale nie jesteś sama, Caitlin. - Kayla chwyciła mnie za rękę. - Jesteśmy tu z tobą i Bóg też nad tobą czuwa.
- Bóg? - wyśmiałam. - Jak można mówić o nim w takiej chwili?
Zatrzymała się na moment. - Wiem, że Bóg jest jedyną osobą, o której "chcesz" myśleć w takiej chwili, ale on jest tobie teraz potrzebny najbardziej.
Moje łzy szybko zniknęły, a mój gniew rósł. - Nie. - powiedziałam ostro. Potrzebowałam Boga, kiedy Justin został zatrzymany w tym cholernym samolocie i potrzebował kogoś, kto mógłby go uwolnić. Potrzebowałam Boga, kiedy Seth porwał Drew z jego sypialni. Potrzebowałam Boga, aby pozwolił mi wreszcie dać mi spokój i po prostu umrzeć. Czy w ogóle się pojawić? Nie, nigdzie go nie było!
- Chciałaś umrzeć? - spojrzała na mnie w kompletnym szoku. -Nie rozumiałam, dlaczego drogi Boże, dlaczego nigdy cię nie było, ale teraz nie jest czas na odwracanie się. Drew Cię potrzebuję, Caitlin, będziesz go potrzebowała do siły i odwagi.
Jej słowa jeszcze bardziej mnie zdenerwowały, usiadłam na łóżku. - Wyjdź. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, wskazując na drzwi. - Nie chcę cię widzieć, po prostu wyjdź! - znalazłam w sobie siłę, aby krzyknąć.
Kayla wyglądała na zaskoczoną, kiedy stała. Przegryzła wargę i udała się do wyjścia. - Kocham Cię, Caitlin. Chcę, żebyś wiedziała, że jestem tutaj dla ciebie. Jesteś dla mnie najbliższa, jak siostra, kocham cię.
Patrzyłam na nią w milczeniu, kiedy zniknęła za drzwiami. Razem z moimi uczuciami oparłam się o poduszki.
- Ona chcę dobrze, Caitlin. - prawie podskoczyłam, będąc zaskoczona głosem Adama.
- On nie żyję, Adam. Mój mąż nie żyję. - łzy ponownie napłynęły mi do oczu. - Bóg nie zamierza zwrócić mi go z powrotem.
Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu. - Czy pamiętasz, kiedy opowiadałem Ci o mojej siostrze, Hillary? - zapytał.
Skinęłam głową. Jak mogłabym zapomnieć? Hillary była starszą siostrą Adama. Została zgwałcona, pobita i zamordowana przez jej chłopaka, Chevy'ego. To była wzruszająca historia, która dała mi siatkę bezpieczeństwa, które przekonały mnie, aby zwierzyć się mu co robił mi Seth kilka lat temu.
- Cóż, po jej śmierci byłem wściekły na świat, ale ostatecznie mój gniew przelał się na Boga. Był tak intensywny, że w połowie zastanawiałem się, czy uderzy mnie, aby zabić mnie zwykłą błyskawicą. - powiedział. - Nie rozumiem jak mógł pozwolić mojej słodkiej, słodkiej siostrze zostać zamordowaną w tak młodym wieku. Jak mógł zepsuć tę stabilność, jaką kiedykolwiek miałem dzięki niej. Nienawidziłem go, każdą częścią mojego ciała. Nawet kiedy moi rodzice rozpoczęli moje leczenie, przeniosłem się na otwartą przystań, ja nadal byłem zły.
Safe Heaven, było domem dla maltretowanych kobiet i dziewcząt, aby zapewnić im leczenie, schronienie i bezpieczeństwo. Spędziłam tam tylko kilka godzin, ale nigdy nie zapomniałam o życzliwości, jaką tam okazywano.
- Zmieniłeś zdanie? - mój głos zamienił się w szept.
- Dziewczyny cię lubią. Tę które zdobyły się na odwagę, aby wyznać całą prawdę o tym jak zostały nadużywane, po opowieści o Hillary. Nagle uświadomiłem sobie, że to z bólu i gniewu o siostrę, zabrał ją w piękniejsze miejsce, a to piękno nie równało się z tamtym. Zrozumiałem, że chociaż nie zauważyłem go na czas, Bóg miał większe dobro dla śmierci Hillary. Teraz nie mówię, że mój ból się zmiejszy, ale to sprawiło, że już nie było warto. - mówił.
- Więc myślisz, że Bóg miał plan dla mnie, aby została samotną matką? - spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Wiem, że Bóg ma dla ciebie plan, Caitlin. - powiedział. - Nie widzimy go teraz, ale on jest i zamieni ten cały ból w coś dobrego.
Zatonęłam w słowach Adama, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzał na mnie czy pozwolić, a ja skinęłam głową.
- Wchodź. - powiedział.
Drzwi powoli otworzyły się i ujawniły doktora Wanga, miał miękki uśmiech na twarzy, co było rzadką ekspresją.
- Caitlin, uh, mam dla ciebie wiadomość. - usiadł.
- Adam spojrzał na mnie. - Zostawić was? - spytał.
- Nie. - potrząsnęłam. - Proszę nie trzymać już tego w sekrecie. Co to jest?
- Cóż. - doktor zatrzymał się. - Jak już mówiłem zrobiliśmy kilka testów, aby sprawdzić wszystkie narządy kiedy byłaś nieprzytomna, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku.
- I co? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Jesteś w ciąży.
_________________________________________________________________________________
Myślę, że rozdział Wam się podobał. Chcę Wam powiedzieć, że to przed ostatni rozdział, ponieważ piętnasty jest sequelem trzeciej części, a już dzisiaj przedstawiam Wam nazwę trzeciej części, więc oto i "3rd Time's The Charm". Mam nadzieję, że podoba Wam się to opowiadanie.
twitter: @luuvmyy1D
ask: ask.fm/ahaselly - taaaaaaaaak, zmieniłam aska.