czwartek, 26 września 2013

Twelve.~

PRZYGOTUJCIE PACZKĘ CHUSTECZEK. ROZDZIAŁ ZAWIERA  PODTEKST EROTYCZNY
_________________________________________________________________________________

Justin's POV


Trzymałem zimne, metalowe urządzenie na wysokość oczu, moje dłonie chwyciły go jakbym miał kogoś udusić. Nie oddychałem, nie myślałem. Moje oczy nie wirowały. Moje uszy, jakby były dostosowane do otoczenia w którym się znajdowałem, mogłem dosłyszeć najmniejszy i cichy szmer ze światła lamp.
Jakiś hałas przykuł moją uwagę. W ciągu sekundy obróciłem się na pięcie, a mój palec zacisnął spust, strzelając w rysunek, który wydał z siebie dźwięk. Moje serce waliło w mojej piersi, kiedy widziałem jak uderza o ziemie z łoskotem. Bez życia. Inna rzecz zakłócała spokój tego miejsca, ponownie obróciłem się na pięcie, aby strzelać, tym razem za mną stała mroczna postać.
Powoli i ostrożnie obróciłem się we wszystkich kierunkach, zapewniając sobie, że "mojego zamachowcy" tutaj nie było.
- Doskonale, Bieber, doskonale.
Odwróciłem się i zobaczyłem Allen'a Mclntosh'a, wujka Setha. Był ubrany w jego kombinezon Rathful Revenge Ravishers lub RRR, jak on to nazywał. Opuściłem mój pistolet.
Mój oddech był jeszcze nie równy, kiedy Allen podchodził do mnie. Wyciągnął rękę i potrzasnął nią.
- Jesteś gotowy - mówił, klepiąc mnie po plecach - Jesteś gotowy, aby pomóc i poprowadzić nas do walki w niedzielę.
Skinąłem głową z wdzięcznością, kiedy oblizywałem moje suche usta. Wszystko zostało zaplanowane. Mieliśmy spotkać się z Rathful Revenge na jakimś odludziu w ciągu zaledwie dwóch dni. To było szalone, aby myśleć, że po pięciu latach, wszystko ma się zakończyć w ciągu sześciu dni. Albo Rathful Revenge zwycięży, a Seth wygra, z czego będzie miał absolutną przyjemność. Byłem dokładnie pewien, że "nadzieja umiera ostatnia" to było jak najbardziej prawdziwe.
- Możesz iść - powiedział do mnie, a ja znowu pokiwałem głową, kiedy oddawałem mu swój pistolet.
- Dzięki - przegryzłem wargę, idąc w stronę drzwi do sali szkoleniowej, która kiedyś była po prostu pustą fabryką. Otworzyłem drzwi piwnicy, które prowadziły do jeszcze innej piwny, zacząłem ostrożnie schodzić po stromych schodach prowadzących do białego podziemnego światła.
Zasalutowałem do kolegów z żołnierstwa, od których brzęczało miejscem pracy przed ostatnim dzwonkiem w niedziele.
Zatrzymałem się przy biurku doktora Wang'a. Był lekarzem, pod którego opieką była Caitlin. Uśmiechnął się po raz pierwszy. Przynajmniej pierwszy, który ja kiedykolwiek widziałem, zawsze wyglądał smętnie i żałośnie, zwłaszcza wtedy kiedy powiedział mi, że nie mogę zobaczyć Caitlin. - Drzwi są otwarte. - rzucił po prostu.
Moje tętno przyśpieszyło, a ja poczłapałem do drzwi Caitlin. Stanąłem niepewnie w miejscu, starałem się zdecydować co chciałem jej powiedzieć, ale zanim zdążyłem cokolwiek przemyśleć, otworzyłem drzwi od jej pokoju. Odsłaniając Caity. Miała zieloną, wojskową sukienkę, która doskonale pasowałaby na mundur żołnierski. Była zupełną przeciwnością kobiet, które były ubrane tak samo jak mężczyźni. Caitlin miała na sobie letnią sukienkę, a jej brązowe włosy były upięte. Spojrzała na mnie prawie z niedowierzeniem, kiedy wchodziłem do pokoju za jej "pozwoleniem", zamknąłem za sobą drzwi.
- Justin. - jej oczy rozszerzyły się.
- Caity. - tchnąłem i pogładziłem jej lśniące włosy z drugiej strony, ująłem jej twarz w drugą rękę. Zamknęła oczy, jakby rozkoszowała się moim dotykiem.
Odnalazłem jej usta pochylając się nad nią. Złożyłem delikatny pocałunek na jej idealnych wargach. Poczułem przepływ elektryczności w moich żyłach. Powoli odsunąłem się przerywając pocałunek, a Caitlin pochyliła się wtulając w moją pierś. Mocno mnie trzymała.
- Jestem przerażona, Justin- wyszeptałam. - Myślałam, że już nigdy się nie zobaczymy. - złamała ostatnie słowo płaczem.
- Cii,- poklepałem ją, nadal trzymając przy sobie, pocałowałem ją w czubek głowy- Będzie w porządku.
- Dlaczego wszyscy mówią o czymś co nazywa się RR i są ubrani w wojskowe stroje? Co się dzieję? - spojrzała na mnie, prowadząc nas do jej łóżka.
Westchnąłem, decydując na koniec i wyjaśniłem jej wszystko. Że jest sobowtórem Agnes i częścią naszego planu, aż do samego końca, zniszczenia planu ojca Setha aka RR.
Caitlin przegryzła nerwowo wargę, wszystko wydawało się takie inne "walczysz w tej wojnie, o miłość".
- Tak, jestem prowadzącym niektórych żołnierzy.
- Możesz umrzeć. - przemówiła w końcu.
Niechętnie skinąłem głową. - Tak, kochanie. Mogę, ale jeśli nie pójdę na tę wojnę, to na pewno wszyscy umrzemy.
Jej oczy wypełniły się łzami, kiedy ona sama odsunęła się trochę ode mnie - A co z nami? - wyszeptała. - Kiedy tym razem byłam z Sethem, zdałam sobie sprawę, jak głupią rzeczą było pchnięcie cię przez te ostatnie pięć lat. Moglibyśmy już mieć lepsze życie.
- Nie byliśmy gotowi, Caity, nie było potrzeby, aby się za to karać.
- A śmierć to nie kara? - gapiła się we mnie.
- Kto powiedział, że umrę? - zapytałem.
- Po prostu powiedziałeś mi, że walczysz z tym gangiem, Justin. Zawsze możesz iść na wojny gangów z takim stylem, nie masz tych pięćdziesięciu procent, że wygrasz czy umrzesz. Może być jeszcze gorzej, możesz zostać mocno zraniony, lub cierpieć z powodów problemów psychicznych. Ale, co z tego?
- Mam zamiar wrócić całkowicie zdrów, kochanie.
- Nie wiesz, że - starała się utrzymać przy swoim, skrzyżowała ramiona, niechcąc na mnie spojrzeć - Chciałam się z tobą ożenić, Justin. Naprawdę chciałam. -  znowu urwała. - Nigdy nie miałam okazji, aby dać komuś szansę i naprawdę go pokochać. Chciałam się dowiedzieć, co to jest prawdziwa, nie wyimaginowana miłość, chciałam się tego dowiedzieć z tobą.
 Łzy które wezbrały się w jej oczach, w końcu uwolniły się i skapywały po jej policzkach. Pociągnęła nosem, a moje oczy stały się wilgotne, jedna łza z nim uciekła.
- Tutaj jest otwarta mała kaplica, wiesz? - mój głos był prawie szeptem. Choć mój mózg racjionalizował ten szalony pomysł, kiedy go sugerowałem, moje serce było przejętę podejmowaniem tej decyzji.
Jej łzy niemal się zatrzymały, kiedy spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Jeśli chcesz zrobić mi ten zaszczyt, chciałbym cię pojąć za żonę. - nadal szeptałem, skinając na jedno kolano- To znaczy, jeżeli Drew również się zgodzi, oczywiście. - zaśmiałem się lekko.
Caitlin przytaknęła szybko, a jej drżące usta utworzyły uśmiech, a świeży zestaw łez skapywał po jej policzkach - Tak, tak, tak - skinęła głową, kiedy i ona uklękła na kolanach. - Chciałabym być twoją żoną. - pocałowała mnie, nie mogłem nic na to poradzić, ale całowaliśmy się.

Caitlin's POV


(jeden dzień później)
Moje serce biło niemiłosiernie w mojej piersi, kiedy poprawiałam krawat Drew. To było bardzo proste, miał na sobie czarny krawat, biały t-shirt, spodnie i ogromny uśmiech rozpromieniał jego twarz. Było mu lepiej niż w smokingu.
- Mamo? - Drew spojrzał na mnie skinając głową.
- Tak?
- Cieszę się, że bierzesz ślub z Justinem, czyniąc go moim prawdziwym tatą.
- Ja też, kochanie. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. - Ja też
Rozległo się pukanie do drzwi, zanim powoli podeszłam otwierając je w drzwiach ukazał się Justin.
- Wow, - wyszeptał, spoglądając to na mnie to na Drew. Był ubrany w elegancki garnitur, a ja wciąż miałam na sobie letnią zieloną sukienkę wojskową. - Oboje wyglądacie niesamowicie - dodał.
Patrzyłam na niego z miłością. Słowa nie mogły opisać tego co czuję. Justin spojrzał na mnie z błyskiem w oku. - Kiedy wrócę, dam Ci idealny bajkowy ślub twoich marzeń i wspaniały pierścionek z brylantem. - obiecał, muskając kciukiem mój pusty palec.
- Nigdy nie czułam się tak cudownie, słowa nie są w stanie opisać co czuję - szeptałam z ogromnym uśmiechem na twarzy.
Nie było nic specjalnego w naszych ubraniach, ale miłość, która ukazywała największe ciepło wypełniała całą uroczystość. Wszyscy byliśmy szczęśliwsi niż kiedykolwiek wcześniej.
- Ludzie czekają - przerwał Drew, ciągnąc Justina za nogawkę.
- Masz rację, dzieciaku - Justin uśmiechnął się do niego, pochylając się i biorąc go w ramiona.
- Ostrożnie - ostrzegłam z uśmiechem, kiedy Justin pochylał się, nie chciałam, aby Drew uderzył głową w drzwi.
Śledziłam ich idących korytarzem. Uśmiechnęłam się, zauważając, że płatki róż zostały rozrzucone na drogę do kaplicy. Kiedy dotarliśmy do drzwi, Justin posadził Drew na dole i otworzył drzwi. Okazało się, że było kilku członków naszej rodziny i RRR HQ również. Byli Chaz, Ryan, Kayla, Adam, rodzice Adama - Allen i Marjorie i Christian wraz z kilkoma innymi członkami RRR. Wszyscy zajęli miejsce na ławkach, które były przewidziane do siedzenia.
Otoczenie było tradycyjne, ale przytulne.
Pastor Crane, który był kapłanem RRR, uśmiechnął się, kiedy stałam z przodu kościoła. Powoli w trójkę udaliśmy się w stronę ołtarza, aż stanęliśmy bezpośrednio przed nim.
- Umiłowani - zaczął. - Spotkaliśmy się dzisiaj, ponieważ Justin Bieber i Caitlin Beadles, postanowili  zobowiązać swoją miłość przed Bogiem i nami wszystkimi. Dołączcie do nas o modlitwę i błogosławieństwo przyznanemu jako uroczystość ich zaślubin.
- Błogosławiony Ojcze nasz, Ciebie prosimy o zjednoczenie miłościć Justin'a, daj im mądrość, wskazówki i potrzebną im ochronę, wybierz im jedną z życiowych podróży i to co najcenniejsze. Miłość jest silniejsza niż jakiekolwiek badania, które mogą stanąć w ich obliczu, i prosimy, abyś im pomógł, abyś pamiętał, że ich życie może zostać tknięte. W imie Jezusa, Pana Naszego. Amen.
- Amen - wszyscy odpowiedzili chórem.
- Justin'ie Drew Bieber, czy ty bierzesz sobie tą oto Caitlin Victorię Beadles, jako żonę?
- Biorę - uśmiechnął się, spoglądając mi głęboko w oczy. Moje serce waliło jak młotem, kiedy czułam jak moje policzki się czerwienia.
- A czy ty, Caitlin Victorio Beadles chcesz pojąć tego oto Justin'a Drew Bieber'a za męża?
- Tak, chcę. - skinęłam głową, kiedy moje oczy spoczęły na Justinie. Uśmiechnęłam się do niego radośnie, kładąc dłoń.
- Justinie, przysięgłeś swoją miłość do Caitlin, ale również do Drew, co również zobowiązuję Cię do niego, czy obiecujesz, że stworzysz mu prawdziwą rodzinę? - pastor Crane mówił, a Drew ukrył swoją twarzyczkę w nogawkach Justina na wspomnienie jego imienia. Pastor zachichotał i lekko się uśmiechnął.
- Justin, czy zobowiązujesz się do bycia kochającym ojcem Drew i zaakceptujesz go jako swojego własnego?
- Obiecuję - zgodził się i owinął drugie ramię, wokół malutkich ramion Drew.
- Mam zaszczyt ogłosić, wymawiając was jako Pan i Pani Bieber. - pastor uśmiechnął się. - Oraz Drew Christopher Bieber, możesz masz coś do powiedzenia?
Drew nieśmiało skinął głową, spoglądając na Justina - Możesz pocałować pannę młodą.
Każdy się zaśmiał, a Justin pochylił się nade mną i złożył delikatny i słodki pocałunek na moich wargach.

_________________________________________________________________
Westchnęłam radośnie kładąc się na łóżku obok Justina.
- Jeśli ja śpię, nie budź mnie - wyszeptałam cicho, położyłam się na poduszce, tak, że leżeliśmy naprzeciwko siebie.
Drew został na noc z Christianem, pozostawiając mnie i Justina samych w pokoju, po raz pierwszy.
- Jeśli śnisz, to musimy mieć dokładnie taki sam sen - uśmiechnął się - Uroczystość była doskonała. Nigdy nie widziałem czegoś, tak proste, a jednocześnie pięknego.
- Tak - powiedziałam, wplatając swoje palce z jego. - To zawsze będzie najlepsza mała rzecz, jaką zrobiłeś. Dla mnie. Sposób, na odejście z tej katastrofy, a ja wciąż czuję się wyróżniona twoją miłością.
Justin delikatnie pogładził mnie po policzku, przysuwając się do mnie. - Kocham cię- wyszeptał, przed złożeniem lekkiego, ciepłego pocałunku na moich ustach.
- Ja też cię kocham - mruknęłam, odwzajemniając pocałunki.
Stopniowo Justin wplatał swoje palce w moje włosy, zaczął robić to bardziej łapczy. Justin przerwał pocałunek i przeniósł go z moich usta na długość mojej szczęki, zaczął szeptać czułe słówka do mojego ucha. Przenosiliśmy się w tempie powolnym, ale romantycznym.
Czułam się kochana i swobodna. Justin ostrożnie rozpiął mój biustonosz i zdjął moje ciuchy. Poprawił mnie tak, że baldachim był teraz wokół nas. Teraz na prawdę czułam, że robiłam to po raz pierwszy z człowiekiem, którego kochałam.

Justin's POV

Starałem się poruszać w niej delikatnie, chciałem, aby poczuła się kochana, a nie wykorzystywana przez tego drania. Caity cicho pojękiwała moje imię. Odrobinę przyśpieszając zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi. Dziewczyna spojrzała w moje oczy, jej oczy przepełniała miłość. Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jej na ustach, a ona go odwzajemniła. Jednocześnie poruszając biodrami razem ze mną
- Kocham cię - wyszeptałem, namiętnie jak to tylko możliwe. Cały czas się w niej poruszałem.
- Ja ciebie też, Justin. - uśmiechnęła się lekko.
***
Nie mogłem pomóc, ale uśmiechy na naszym zdjęciu portfelowym stojących przy ołtarzu Pastora Crane'a były widoczne. Miłość która nas otaczała, biła od nas na na kilometr, nawet na fotografii.
W ostatnich dwóch dniach przed walką, moja przyrodnia siostra Kayla szeptała mi to SŁOWKO, to chyba było jedyne co trzymało mnie przy nadziei.
Zanim wszedłem do helikoptera, który wskazywał dalszy lot dla mnie i moich żołnierzy, Kayla wciągnęła mnie do środka.
- Justin, wiem, wiem, powiedziałeś mi, abym nie wciskała ci Boga, więc tego nie zrobię, ale wystarczy, że spojrzysz wokoło siebie. Mimo wszystko jednak, on zwrócił ci Caitlin i cofnął to wszystko do ciebie, abyś był cały i zdrowy i wierzę, że poprowadzisz tę bitwę. Pamiętaj, że wszystko co się dzieję, działa na korzyść dobra, tego których pan miłuję - mówiła jakiś sparafrazowany werset Rzymian.
Mimo, że nie odezwałem się w tym czasie, jej słowa  rozbrzmiewały głęboko we mnie, upadłem na kolana i zacząłem się modlić. Kayla miała rację, nie było mowy, że może będę zdrowy, a zakończyłem z piękną żoną i synem. Oczywiście, nie wszystko poszło jak planowałem, ale Seth już rzucił rozkaz na moje życie, ale pokonam to wszystko. Ja to przeżyję.
Zsunąłem obraz z powrotem do zewnętrznej kieszeni.
Pomimo zatyczek do uszu, głośne wycie śrub śmigłowca brzęczały mi w uszach, a pył z piaszczystej ziemi obracał się w każdej  szparze śmigłowca, zakaszlałem.
Moje oczy rzuciły się na czerwony, napowietrzony znak, a serce waliło kiedy czytałem słowa " nie autopilot". Spojrzałem w dół, aby zobaczyć, że pilot leżał.
- Co jest? - nie mal jak pijak wyskoczyłem z siedziby i chodziłem do różnych kabin z mężczyznami, którzy byli za mną.
Nawet nie musialem sprawdzać, czy pilot był wciąż żywy, czerwony znak na jego skroni, wskazywał postrzał pistoletem. Jego "zamrożony" wzrok powiedział mi co się wydarzyło. Odmówiłem modlitwę "Dobry Boże, zmiłuj się nad jego duszą", pochyliłem się nad jego ciałem wciskając przycisk ratunkowy.
To było smutne, aby zobaczyć człowieka, który dołączył do RRR w walce z Rathful Revengem chociaż w ciągu tych dni mieliśmy dwa samobójstwa, to było przerażające. Zostałem błogosławiony, że zatrzymałem się w bezpiecznym miejscu, ale wielu ludzi wychodziło na ulicę i widniało w nich to, że są z gangu Setha. Nie mieli serca. Mordowali ludzi z przeciwnego gangu, a nawet ludzi z własnego gangu.
Oni strzelali w głowy ludzi bez żadnego powodu.
W RRR wysłano nawet drużynę na zwiadówkę do obozu RR, żądaliśmy traktatu pokojowego, ale dziesięciu mężczyzn którzy poszli, zostali brutalnie pchnięci nożem, a następnie zostali wrzucani do rzeki, tak zanieczyszczając naturalnie źródlaną wodę, płynącą do naszej bazy.
Byli bandą niewiernych skurwysynów.
Na szczęście, przycisk ratunkowy był taki, że miał wmontowane rączki i kierował kierownicą samolotu, na wystarczająco długo. Moje serce waliło kiedy helikopter zbliżał się do budynku.
Szarpnąłem kierownicę w dół, nawet, jeżeli helikopter miałby uderzyć w budynek, to jakoś bym się pozbierał.
- Cholera, turbulencję - mruknąłem, na czas reakcji helikopter wydawał opóźnienie. Walczyłem z ochotą zamknięcia oczu, kiedy zaczęliśmy unosić się w dół.
Trafiliśmy na ziemię z twardym poślizgiem, wzniecając wszędzie kurz.
- Ewakuacja samolotu, powtarzam, ewakuacja samolotu - krzyknąłem przez interkom, dostrzegając iskrę ognia przed nami. Wydawało się, że to się stało kilka sekund temu.
Mężczyźni leżący w samolocie szybko go opuścili. Ujrzałem ogień, który był co raz bardziej śmiertelny, kiedy oni debatowali. Zostawić ciało pilota? Postanowiłem, że muszę go zostawić i odwróciłem się do wyjścia z samolotu.
Dwie niebieskie pary oczu, przebijały się przeze mnie.
- Wiesz co zawsze mówił - odezwał się jego chrapliwy głos ze smug dumu - Jeśli ja jej nie mogę mieć, to nikt nie może.
Wcisnął się w drzwiach, tak, że niezależnie od tego co robiłem nie mogłem wyjść.
Odwróciłem się i zobaczyłem ogień się zbliżał, ale wciąż nie ruszył.
Oboje byliśmy w linii ognia, bez wątpienia używając na nas obu, ale nie chciał ruszyć, kiedy uderzył całym sobą w jego masę ciała.
Seth zablokował mi wejście.

_________________________________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się podoba. :> Wgl. rozdział jest taki wjdjdekedjedkfjke, że możecie się zapytać każdego kto ze mną pisał, że zachowywałam się jak kobieta w ciąży, albo byłam zła, albo podjarana, albo ryczałam, albo inne. #bipolarna #ja
ask.fm: ask.fm/ahaselly
twitter: @luuuvmyy1d

środa, 25 września 2013

Informacja

Przepraszam, ze przez jakiś czas nie dodawałam rozdziału, otóż miałam to zrobić tydzień temu, ale od sierpnia codziennie bolała mnie głowa, więc musiałam pilnie jechać do szpitala, gdzie się okazało, że umieram z każdą minutą i muszę mieć pilnie przeprowadzoną operację.
Teraz jestem już w domu, ale jak na razie zbieram siły, postaram się dodać rozdział dodać w tym tygodniu, ewidentnie w następnym. Na prawdę bardzo was przepraszam.....  Wybaczycie mi?

sobota, 7 września 2013

Eleven. ~

Caitlin's POV

Skrzywiłam się, czułam, że odpływałam z powrotem do czujność. Nie widziałam wyraźnie, ale ustaliłam, że moje oczy spoczęły na wysokiej rudowłosej kobiecie, która mówiła coś przez w walkie-talkie.
- Mamy RR Agnes, powtarzam mamy RR Agnes - powtórzyła.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale moje gardło było kompletnie suche, a moje słowa zabrzmiałby jak jęk.
Natychmiast głowa kobiety skierowała się w moją stronę. Jej oczy powiększyły się, ona chwyciła jaką maskę i umieściła ją na moich ustach, zanim zdążyłam zaprotestować. Z powrotem ukazała się czerń.
_________________________________________________________________
Kiedy znowu się obudziłam, znalazłam się na białym łóżku, wszystko było w jaskrawej bieli, a pokój bez skazy. Moje serce waliło mi w piersi, kiedy rozejrzałam się, aby spróbować dowiedzieć się dokładniej gdzie byłam. Usiadłam i poczułam ostry ból przechodzący jak prąd przez moje ciało, kiedy wspięłam się do pozycji siedzącej.
Ciszy jęk uciekł z moich ust, a moje stopy dotknęły zimnej kafelkowej podłogi. Spojrzałam w dół, aby ujrzeć, ze miałam na sobie nieskazitelnie białą piżamkę, dopasowany top i szorty. Drżałam, kiedy spojrzałam w kierunku drzwi, sięgnęłam do srebrnego pokrętła. Pociągnęłam za uchwyt i wyszłam za drzwi, dojrzałam grono osób, które zmierzało w różnych kierunkach.
- Co jest, do cholery - mruknęłam pod nosem, kiedy półprzytomna starałam się wybudzić z tego koszmaru, w dowolnym momencie. Zamiast tego usłyszałam czyjś znajomy głos.
- Beadles, już nie śpisz! - uniosłam głowę, aby zobaczyć jednego z moich najlepszych przyjaciół z dzieciństwa, Chaz'a Somers'a.
Lekki uśmiech rozświetlał jego twarz, kiedy on podchodził do mnie - Człowieku! Miło Cię widzieć! Oni bali się o mnie, na chwilę, mówili o śmierci i innych rzeczach. - objął mnie i skrzywił się.
- Przepraszam! - przeprosił.
Pokręciłam głową - W porządku! Co ty tu robisz?
- Kayla, Adam i jego rodzina przeniosła się z Ryan'em tutaj, na chwilę.
- Co? - spojrzałam na niego tępo - Kayla, jest dla Justina jak przyrodnia siostra, a Adam to kuzyn Setha i Ryana, jak to Ryan'a Butler'a? Co się dzieję? Gdzie jesteśmy?
- Tak, tak i tak, wiesz co? szalejesz. - nieco zachichotał. - Ojciec Adama dał nam przemówienie o tym, że nasze życie jest w niebezpieczeństwie, i kazał wziąć nam jakieś tabletki, które 'wybiły na"-
- Poczekaj, twoje życie jest w niebezpieczeństwie, przeze mnie? - szepnęłam, kiedy inna myśl przyszła mi do głowy - Proszę, powiedz mi, że widziałeś Drew. Proszę, proszę, powiedz mi, że on żyję.
Chaz potrząsnął głową - Nie widziałem go, ale z czyjejś rozmowy usłyszałem i myślę, że on jest z Justinem.
- Justin - uśmiechnęłam się - Dzięki Bogu, że jest w porządku.
- Panie Somers, pana czas też się ograniczony, proszę natychmiast wrócić do poczekalni - odezwał się facet w białym fartuchu i podszedł do nas - Panna Beadles, nie jestem w stanie wyjść jeszcze z łóżka.
- Co się dzieję? - zapytałam go.
- Musisz teraz odpoczywać, Caitlin - to była jego jedyna odpowiedź, zanim zniknął za drzwiami.

_________________________________________________________________

Justin's POV


- Nie ma innego sposobu - krzyknąłem do grupy mężczyzn z RRR czyli  Rathful Revange Rashivers.
Nie było to ich jedynym celem, nie tak jak mówiła ich nazwał, nie chodziło o gwałt w RR, ale to czego się spodziewałem, opowiedzieli mi historię Beadlesów, że ona tak na prawdę nie miała z tego wyjścia. Jedynym sposobem, aby reszta rodziny Caitllin byłoby gdyby Drew, Christian i ja umarliśmy.
- Przykro mi, panie Bieber. Szkoda, że nie było innego wyjścia - powiedział Craig, aka obecny przywódca gangu.
- Nie - warknąłem. - Nie chcę słyszeć twoich bezwartościowych życzeń. Miałeś w Jewel w garści, dlatego nakierowała tutaj mnie i Chrisa, za co? To ma nam mówić, że jesteśmy skończeni? Wolałbym umrzeć walcząć z Seth'em, niż w tym budynku.
- Musze powiedzieć, że się zgadzam, nie widzę sensu, idziesz w kierunku stworzenia ogromnej i zaawansowanej organizacji, ale skoro nie zamierzasz nam pomóc - dodał Christian.
- Panie Bieber, panie Beadles, uspokój cię, nie sądzę, abyśmy się w pełni zrozumieli, co do siebie mówimy - człowiek z blond włosami i szarymi smugami, powiedział i włożył swoje okulary do góry z nosa - Tak, masz wszystko, śmierć, ale nie dosłownie umrzesz.
- To znaczy? - spojrzałem na niego.
- To znaczy, że możemy zrobić fałszywe zgony, Justin'a Bieber'a, Christian'a Beadles'a, Caitlin Beadles i rzecz jasna Drew Beadles'a, umrzecie w pożarze, a przynajmniej tak powiemy. W rzeczywistości, będziemy radować wszystkich, dając aliasy i wyślemy cię do jednej z wysp, gdzie będziesz mógł spędzić resztę swojego życia w spokoju, po prostu nie możesz powiedzieć kim jesteś.
- Niby jak to w reszcie spokoju? - Christian zapytał - Będziemy musieli zostać przyjaciół, rodziny, karierę - wszystko. Dlatego Seth nadal wygrywał! Dlaczego nie możesz spalić go w ogniu?
- Bo to jest większe niż Seth, to jest nawet większe niż jego ojcec. Jeśli to nie będzie skuteczne, inni członkowie RR, zajmą swoje miejsca i podejdą do Caitlin. W związku z tym zadadzą ci dwa bóle, zabicie jej i Drew. Następnie oni to wygrają, a ty stracisz. Najlepiej, po prostu pozwolić im myśleć, że osiągnęli swój cel i pozwolić wam dalej żyć. To jest bardziej korzystne dla wszystkich.
- A co z rodzicami? Moja mama wpadnie w histerię! - krzyknąłem.
- Cóż, jeśli wszystko pójdzie dobrze z planem, będziecie mogli wrócić z powrotem do domu, w ciągu jakiś dziesięciu lat.  Ale nie będziesz nigdy mógł,  z powrotem podjąć się swojej tożsamości, którą masz teraz, ale wrócisz do znajomych i rodziny z powrotem.
- Dlaczego po prostu nie możemy zaatakować ich wszystkich? To jest po prostu wojna, z tym mamy do czynienia, więc dlaczego nie możemy tego traktować jako jeden na jeden?
- Po prostu weź to co do ciebie mówi Christian - powiedział męski głos.
Każdy w pokoju odwrócił się i zobaczyliśmy kobietę i mężczyznę, rozpoznaliśmy ich jako rodziców Adama, Allen i Marjorie Mclntosh. Marjorie mocno trzymała się w ramionach swojego męża, a jej mimika twarzy przypominała sympatyczny wygląd.
Allen wszedł w głąb pokoju - Wiem, że każdy z was się tak czuję, ale jeśli macie jakieś udziały w tej sytuacji, to uwierzcie, żaden z was nie zainwestował w to co ja robię. Żaden z was nie wiem jak to jest żyć każdego dnia, wiedząc, że twój brat jest błędem mafii lub próbuję uporać się z tym, że jego bratanek spiskuję w zabiciu niewinnej kobiety.
- Jeśli to do ciebie nie dotarło, spróbuj wyobrazić sobie braterską siostrę bliźniaczkę, która została zamknięta w jakimś zapomnianym przez Boga miejscu, w ciągu ostatnich pięciu lat - dodała Marjorie, a łzy napłynęły jej do oczu - Muszą zapłacić, za to co robią.
Przegryzłem wargę i pozwoliłem sobie, zatopić się w ich słowach. Moja podświadomość, umieszczała wszystkie ich słowa, a ja patrzyłem na czubki butów, starałem sobie wyobrazić niesamowitą wagę, która spoczywała na ich barkach.
- Proszę, - powiedział Allen - Stań z nami i zwalczmy tych przestępców.
Bez przemyślenia wstałem z krzesła, a Christian dołączył do mnie. Powoli ludzie zaczęli powstawać z miejsc, aż cały pokój był wypełniony ludźmi, którzy byli gotowi poświęcić własne życie dla sprawiedliwości.
_________________________________________________________________
Mój umysł wciąż stanowił się przetworzyć wszystkie rozmowy, sztuki szkoleniowe i taktyki, aby zniszczyć Rathful Revenge, chodziłem po salach RRR. HQ, przynajmniej tak to nazwano został ustawiony w podziemiach starej opuszczonej fabryki. Jewel przyprowadziła nas tu informując, o zaangażowaniach Seth'a z mafią. Najwyraźniej, ona zadecydowała, uruchamiając swoje źródło wiedzy, powiedziała nam to, co było dla niej zbyt ryzykowne.
Początkowo, zanim chcieliśmy tutaj przyjechać, dostaliśmy rozmaite wypowiedzi, zanim wreszcie zyskaliśmy zaufanie od RRR. Potem ustalili, że mówiliśmy prawdę, więc natychmiastowo umieścili nas w sypialniach i dali nam niezbędną pomoc medyczną, to było niezwykle konieczne, zwłaszcza dla mojej nogi. Okazało się, że nie była poważnie uszkodzona, tylko źle ją przekręciłem. To było jak cud, co ich eksperymentalny lek zrobił, że ukoiło to ból. Moja noga była już jak nowa, niemalże doskonała, a ja szedłem jeszcze bardziej doskonale.
To prawda, byliśmy uwięzieny w tym podziemnym świecie w ubiegłym miesiącu. Wtedy miał Caitlin i Drew, ale to było ostatnio. Caitlin była jeszcze w stanie nieświadomości, była całkowicie nieświadoma tego co się dzieję.
W tym samym czasie Jewel zmusiła Christiana i mnie, abyśmy poszli z nią do RRR HQ, ona również wysłała oddział ratunkowy, aby znaleźli Caitlin. Widocznie, mieli ją na oku cały czas, ale w celu uniknięcia ryzyka narażenia się, oni udawali, że nie wiedzą.
Jedna, kiedy Jewel wysłała SOS, od razu odpowiednie siły pobiegły prosto do Caitlin, wiedzieli ją nieprzytomną, musiała uderzyć o ziemię, ale nie spowodowało to, żadnych trwałych uszkodzeń. To była "sztuka" jak ujęła to Jewel.
Na szczęście plan się powiódł iw ciągu całego zaplanowanego zamieszania aka "wypadku" RRR ludzie byli w stanie uwierzyć, że Caitlin i Drew są w domu bez nikogo z gangu Setha', że nie było nikogo który by coś podejrzewa. Dla wszystkich, oni wiedzieli, że Caitlin i Drew zginęli od uderzenia.
Po uderzeniu, jej mózg wpadł w jakiś "tryb blokowania". Nie była bliska byciu martwą, albo nawet w śpiączce, to było tak, jakby jej mózg zdecydował się pójść spać. Albo przynajmniej, jak tego nie ujął lekarz. On zasugerował, że jej ciało dostało się do miejsca gdzie po prostu była już przemęczona i dlatego, zamknęła to wszystko z Drew, nie mówił słowa od tego wypadku. Ze względu na ich stany psychiczne, nie wolno było mi być z nimi, wyjątkiem były jednokierunkowe okna.
Lekarze powiedzieli, że jej układ odpornościowy spadł i byli oni zbyt przerażeni, że mógł w stanie zareagować widząc mnie.
Będę protestował i protestował, ale lekarze, że najlepszą rzeczą dla Drew jest izolacja.
Choć te słowa nie powinny być wygodą, ja podzielałem je płaczę, na środku korytarza. I nie obchodziło mnie, kto patrzył lub wyglądał. Byłem zmęczony widząc dwoje ludzi których kocham, których to wszystko boli. Najbardziej byłem zmęczony bólem.
Myśl o uczeniu się jak strzelać z pistoletu była doskonała podczas treningu do wielkiego boju, który miał zajść między Rathful Revenge a RRR, to było o wiele bardziej satysfakcjonujące, niż powinno być. Obrazy, które uwidaczniały się w mojej głowie, strzelanie kulą w pierś Setha i widzenie czerwonych plam, które ukazując się na jego klatce piersiowej, jak całe życie, odprowadzanie się z tego wszystkiego i upadek do tyłu. Myśli o tym spowodowały, że złośliwy uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Zbliżałem się do drzwi mojej sypialni, usłyszałem znajome głosy i zwróciłem do mojej przyrodniej kuzynki/siostry Kayli. Bez słowa, podbiegła do mnie i zarzuciła mi ręce ciasno wokół mojej szyi.
- Nie masz pojęcia jak dobrze cię widzę - przytulała mnie, a ja mocniej owinąłem ramiona wokół niej w ciepłym uścisku. - Byłam tak zaniepokojona, że wszystko co mogłam zrobić do mogłam modlić się i mod-
- Nie, - przerwałem jej, zanim to przemyślałem- Nie zaczynaj.
- Co? - spojrzała na mnie zdziwiona, kiedy trzymała mnie w ramionach jak matka małe dziecko.
- Nie chcę słyszeć o modlitwie - powiedziałem - Jeśli nadal wierzysz w takie rzeczy, to nie zamierzam ci zabraniać, ale mów mi o tym.
- Justin! - krzyknęła, ale ja trzymałem ręce w górze.
Sapnęła. - Cóż - w końcu się uśmiechnąłem - Głównym powodem dla którego przyszłam, to chciałam z tobą porozmawiać. Lekarze zdecydowali się pozwolić ci, spędzić trochę czasu z Dre-
Zanim zdążyła dokończyć zdanie, ja pośpiesznie udałem się korytarzem w kierunku pokoju w którym był Drew, w którym mieszkał sam. Ujrzałem go przez jedną stronę okna, zobaczyłem, że siedział i rysował coś na tabeli.
Dotknąłem szkła palcami, a łzy wypełniły moje oczy. Po całości. - Wszystko co mogłem zrobić, to modlić się - słowa Kayli przeszły przez moją głowę, a ja poczułem przypływ złości w moich żyłach. Jeżeli Bóg, którego Kayla tak bardzo kochała i mówiła, że istniał, dlaczego on pozwolił, aby tak niewinne małe dziecko jak Drew musiał przejść przez te wszystkie bzdury?
Nie mogłem sobie wyobrazić, że mógłbym w wieku pięciu lat zostać porwany, przez mężczyznę, myśląc, że jest przyjacielem mojej matki, lub zostać potrącony przez samochód, a ja byłem w bezpiecznych ramionach. To były rzeczy, z którymi żaden dorosły nie powinien mieć do czynienia, a co dopiero mały chłopczyk,
- Pan Bieber - odwróciłem się i zobaczyłem kobietę w szarym płaszczu, uśmiechającą się do mnie.
- Jak to jest? - zapytałem, a mój głos był tylko szeptem - Mogę iść się z nim zobaczyć, prawda?
- Tak - skinęła głową - Mamy go, ma powiedzieć nam dzisiaj swoje imię, a potem powiedział nam, że jego mama nazywa sie Caitlin i że nie ma ojca, ale ty jesteś jego niby tatusiem.
Uśmiechnąłem się do niej "udawany tatuś". To brzmiało, jakby Drew coś mówił, ale to było o wiele więcej niż słowa "udawany synek" dla mnie. Był pierwszym synem Caitlin, synem, który powinien być mój. Synem, nie zależnie od faktu, że to nie Bóg dopomógł mu, aby sprowadzić go na ten świat, on zawsze był moim synem. Drew był moim prawdziwym synem, nie okresowym.
- Na prawdę? - gapiłem się na nią - Powiedział to wszystko?
- Tak - powtórzyła - Ale to wszystko co jak na razie mamy, myśleliśmy, że to mogłoby by być pomocne, ponieważ znowu mówił, ale jeżeli przebywał by z kimś byłoby to dla niego bardziej komfortowe.
- Komfortowe? - powtórzyłem - Mówisz, że on może zostać ze mną?
Nie mogłem ukryć nadziei, która pojawiła się na mojej twarzy.
- To oznacza, jeśli chcesz - skinęła głową.
- Tak! - ucieszyłem się jak małe dziecko.
Lekarz roześmiał się - Możesz teraz do niego iść, panie Bieber.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się i lekko dotknąłem drzwi od jego pokoju, zatrzymując się przekręciłem gałkę.
Powoli je otwierałem, ale nie mogłem utrzymać się przy cierpliwości, wszedłem do środka. Miałem okazję okazję się mu przyjrzeć, przed rozmową.
- Hej, Drew, kolego, pamiętasz mnie? Jestem-
- Justin? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem, jakby nie mógł wierzyć własnym oczom.
- Tak, dzieciaku, to ja, Justin - skinąłem głową i przykucnąłem do jego poziomu.
Bez słowa zerwał się z krzesła przy stole, gdzie był rysunek i pobiegł prosto w moje ramiona, z zawrotną prędkością uderzył w moją pierś.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem - ukrył twarz w ubraniu i mocno owinął swoje ramiona wokół mnie.
- Ja za tobą też - ścisnąłem go i pocałowałem w czoło.
Drew zaczął płakać w moją koszulę, jakbym trzymał jego życie.
- Nie zostawiaj mnie Justin, proszę, nie zostawiaj mnie - jego suche gardło płakało tak ciężko, że łzy zaczęły spływał mi po policzku. Mocniej go przytuliłem.
- Co ty na to, aby wyjść ze mną na zewnątrz, dobrze? - spytałem go.
Czułem, że kiwał głową w mojej piersi, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
- Chcesz coś stąd zabrać? - rozejrzałem się po pokoju, ale to wydawało się dla mnie zbyt proste. Tylko kolorowanki czy coś.
- Moje obrazy, - mruknął do mojej szyi.
- Okej - zgodziłem się, a Drew sięgnął po moim prawym ramieniu i wziął zestaw kolorowanek - Coś jeszcze?
- Nie - po raz kolejny czułem, jak kręcił głową.

Pocałowałem go w czoło, jeszcze raz zanim wyszliśmy z powrotem z sypialny. Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, poleciłem mu, aby poszedł pod prysznic i się umył, a ja zamówię pizzę z kuchni RRR HQ. Pomimo tego, że była to organizacja podziemna, sekretna, to wszystko było bardzo podobne do normalnego, prawidłowego życia. Z wyjątkiem tego, że nasze życie było ciągłym ryzykiem.
Drew był spokojny, kolację jadł w ciszy. Nie starałem się go przekonać do rozmowy, nie więcej niż on chciał. Zawsze uważałem, że moje dzieciństwo było pokręcone, ponieważ moi rodzice nie byli razem, ale ja nie miałem ojca, który bił moją matkę na moich oczach. W porównaniu tego, co miało życie w takim krótkim okresie życia Drew, moje dzieciństwo było spacerkiem w parku.
Po zakończeniu kolacji i zaniesieniu Drew do łóżka i upewnieniu się, że wszystko było schowane, byłem gotowy do położenia się do swojego łóżka.
- G-gdz- gdzie je- st mamusia? - wyjął i spojrzał na mnie.
- Ona jest w tym samym miejscu, ale jest z lekarzami.
- Wszystko z nią w porządku? - wysapał.
- Tak - skinąłem głową.
- Mac nie skrzywdzi jej znowu? - spytał, a strach był widoczny w jego oczach, a moje serce bolało mnie, kiedy zdałem sobie sprawę, że mówił o Sethcie.
- Nie - odpowiedziałem.
- Obiecujesz? - wyszeptał.
Skinąłem głową.: - Obiecuję.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć jego oczy trzepotały śpiąca, a jego oddech zmienił się w spokojniejszy, co wskazywało na to, że spał.
Przegryzłem wargę, kiedy wszedłem do naszego wspólnego łóżka i położyłem się po swojej stronie.
- On nigdy, kiedykolwiek nie skrzywdzi jej ponownie. Mam zamiar upewnić się, że będzie z nią w porządku - szepnąłem do siebie, przed zapadnięciem w niespokojnym i nieszczęśliwym śnie.

***  RRR HQ-  Rathful Revenge Rashivers
_________________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM! że rozdział nie pojawił się w piątek, teraz chyba będzie pojawiał się w sobotę, albo dopiero co dwa tygodnie. Jak wiecie szkoła. Mam też pewne problemy, których nie chce wyjaśniać, nie chcę i nie mam siły.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i..... rozdział nie jest sprawdzany, dopiero dzisiaj go tłumaczyłam, na szybko, nie sprawdzałam nic. Przepraszam, jeżeli coś źle jest przetłumaczone, ale praktycznie nocy nie sypiam. KOCHAM WAS i mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
http://warning--fanfiction.blogspot.com/