piątek, 18 października 2013

Fourteen. ~

Przeczytajcie to co znajdzie się w notce pod rozdziałem, zwłaszcza osoby informowane!!!

Caitlin's POV



(miesiąc później...)


Moja ręka wzdrygnęła się gwałtownie kiedy ja nakładałam pasek taśmy w ostatnim miejscu na pudełku. Rozejrzałam się po obecnie niemal pustej piwnicy z białymi ścianami, która służyła RRR. W ciągu ostatnich trzech i pół miesiącach nie byłam w domu, chociaż moje myśli wracały do tego miejsca, ale pierwotnie byłam temu obojętna. Teraz zdałam sobie sprawę, że nie było lekarstwa na wszystkie moje problemy. Myśl o utracie najważniejszej osobie w swoim życiu - Justinie. Byłam emocjonalnym wrakiem.
Poczułam rękę na moim ramieniu i gwałtownie podskoczyłam.
- Hej, w porządku? - odezwał się znajomy głos.
Odwróciłam się i ujrzałam mojego młodszego brata, ubranego w strój wojskowy. Łzy wypełniły moje oczy.
- Christian, to ty. - wyciągnęłam ramiona i owinęłam je wokół niego. - Naprawdę tu jesteś.
- Tak. - ukrył twarz w moich włosach. - To ja.
Wyciągnął mnie na długość ramion i spojrzał mi w oczy, mocno ściskając moje dłonie. Jego dłoń muskała mój pusty palec, na lewej dłoni, na której miał znaleźć się pierścionek zaręczynowy od Justina, który wyczekiwał jego powrotu. Która nigdy się nie zdarzy.
- On kochał cię do samego końca, wiesz o tym? Wpatrywał się w obraz Twój i Drew podczas ślubu. - mówił.
Moje gardło stanęło, a ja powoli skinęłam głową. - Tak bardzo mi go brakuję. - pociągnęłam nosem. - To jest po prostu zbyt ciężkie z czym mam teraz do czynienia.
- Wiem. - Christian  znowu mnie przytulił. - Żałuję, mnie tu nie było.
- Ja też. - wychrypiałam.
- Przynajmniej teraz, wracamy do domu nie musimy martwić się o odwet Rathful Revengers. Możemy wieść dość spokojne i bezpieczne życie.
- Do domu? - przegryzłam wargę. - Czy oni wiedzą? Czy nasza rodzina wie o wszystkim, co się stało? Czy Pattie wie, że Justin-
- Tak, - mój młodszy brat ponownie skinął głową. - Ojciec Adama, Allen, powiedział im.
Nowy potok łez wypełnił moje oczy. - Biedna Pattie.
- Ona jest wyraźnie zdenerwowana, ale jest dumna, że Justinowi udało się zniszczyć RR, raz na zawsze.
- On? - zapytałam, a Christian skinął głową.
- Kiedy zaczęliśmy dochodzenie eksplozji, byliśmy w stanie wyśledzić ogień, który rozpoczął się od obozu RR. Znaleźliśmy ich i zmieniliśmy naszą taktykę, więc reszta wojny była prostsza. - Christian uśmiechnął się lekko. - Choć to nie załagodzi bólu, warto, abyś wiedziała, że wyszło coś dobrego z wyjazdu Justina.
Moja dolna warga drżała. Powoli skinęłam głową. - Co z Sethem? Gdzie on jest? - poddałam.
Chris zatrzymał się na chwileczkę. - Nie wiem. Naprawdę, nie wiem.
Usłyszeliśmy odgłosy kroków i odwróciliśmy się, ujrzeliśmy Adama, Kaylę i Drew, którzy szli przez korytarz.
- Wujek Chris? - zawołał Drew i zabrał dłoń z uścisku Kayli, popędził w stronę Christiana.
- Drew. - Chris uśmiechnął się i podniósł mojego syna/
Drew owinął ciasno dłonie wokół jego szyi. - Bardzo za tobą tęskniłem!
- Ja za tobą też. - znowu się uśmiechnął i obrócił go dookoła.
Christian zdjął medalik i zawiesił go na szyi Drew.
- Chcesz pomóc mi dokończyć pakowanie? - zapytał, a Drew kiwnął głową.
- Chodźmy! - Drew uśmiechnął się. Christian trzymając go na rękach poszedł z nim.
Przegryzłam wargę, kiedy patrzyłam jak odchodzi. Moje relacje z Drew były nadal napięte. Adam mówił, abyśmy poszli na sesję terapii rodzinnych, aby to pomogło zrozumieć Drew, że śmierć Justina nie była moją winą, ani to wszystko, co wydarzyło się z Sethem, lub 'Mac'iem' jak nazywał do Drew. Niemniej jednak, nie wszystko jeszcze przepadło, szansa istnieję, choć nie mogłam powiedzieć, że go oskarżałam.
Drew nie miał nawet sześciu lat, ale był zmuszony, aby spróbować tych ogromnych problemów - dorosłych. Dorosłych problemów. Z którymi ja nie mogłam sama sobie poradzić. Nie rozumiałam, dlaczego Justin zmarł, ja nie rozumiem dlaczego wpadłam w te wszystkie bzdury Seth'a.
Nie obwiniałam Boga, zamiast tego próbowałam przełknąć wszystkie moje uczucia i spróbować udawać, że wszystko jest już w porządku, ale to nie działało. Czułam się pusta i bezradna. Ostatnią rzeczą, jaką byłam zdolna poczuć to rodzicielstwo, a przecież wkrótce miałam stać się matką dwójki dzieci. Sama musiałam podnieść się z tego wszystkiego.  Jeżeli mam być szczera, zdystansowałabym się do Drew, aby nie ranić go. Nie chcę mieć do czynienia z trudnymi zagadnieniami, więc starałam się zaplanować harmonogram Drew, aby był zajęty większość dnia i nie spędzał ze mną czasu. Wiedziałam, że to było złe, ale to był jakiś sposób, aby nie myślał o całkowitej przepaści.
Schowałam kosmyk włosów za uszami, kiedy Adam i Kayla weszli do pomieszczenia.
- Wszystko spakowane? - spytał Adam.
Wzruszyłam ramionami. - Chyba. Wiem, że powinnam być szczęśliwa na myśl o powrocie do domu, ale świat  bez niego wydaję się teraz taki daleki.
- Nie będziesz się tak czuć, kiedy tam dotrzesz. Twoi rodzice umierają z tęsknoty, aby zobaczyć ciebie i Drew. - uśmiechnął się.
- Tak, jestem pewna, że nie mogą się doczekać, aby zobaczyć Drew. - skinęłam głową. - To będzie dobre dla niego, aby być z dala ode mnie.
- Nie ma takiej miłości, jak miłość do matki, Caitlin. - powiedział Adam.
- Nie ma miłości bez ojca, albo. - odpowiedziałam.
Nie odezwał się, patrzył na mnie po prostu bez kompletnego wyrazu. Wreszcie jego usta utworzyły się w lekkim uśmiechu. - Mam zamiar iść zobaczyć, czy nie potrzebują pomocy, aby przygotować to wszystko. - pocałował policzek Kayli i przytulił mnie, spacerkiem wychodząc. Zostawił mnie samą z Kaylą.
Złożyłam ramiona, rozglądając się. Chociaż przeprosiłam ją za wykopanie jej z mojego pokoju szpitalnego, nie miałam z nią takiej prawdziwej rozmowy od tego czasu.
Westchnęłam patrząc na nią. - Jak mamy zrobić to we dwoje? - wyszeptała.
- Co zrobić? - spytała cicho.
- No wiesz, dochować wierności, aby być idealnymi chrześcijanami i jakoś dostrzec dobro w tym wszystkim? Nie wiem, jak ty i Adam to dostrzegliście.
- Nie. - Kayla pokręciła głową. - Zaufaj mi, mam momenty, kiedy mam pytanie czy aby na pewno wierzę w to wszystko, ale potem ktoś przychodzi i przypomina mi, że jako ludzie jesteśmy ślepi w jedną stronę. Widzi tylko naszą siódemkę. Ten miliardowy kawałek świata, a Bóg widzi wszystko.
- Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób. - powiedziałam w zamyśleniu.
- Nie mówię, że łatwiej zrozumieć ból, jeżeli jest się bardziej doświadczonym, ale to stawia wszystko w innej perspektywie. Nie wiem, czy kiedykolwiek Ci to powiedziałam, ale powodem dla którego skończyło się to, że mieszkam z wujkiem Kevinem, było to, że mój ojczym wykorzystywał moją matkę. Byłam bezradną dziewczynką, która nie mogła nic z tym zrobić, ale nadal obwiniała siebie, a ostatecznie Boga, aż po prostu upadłam na kolana i pomodliłam się. Nie zamierzałam kłamać i mówić, że w tej chwili był spokój i objawienie, ale stopniowo zdawałam sobie sprawę, że to z moich rąk. Miałam tylko nadzieję, że Bóg wiedział, co robi. Wszystko mogło się wydarzyć nie tak, jak chciałam, ale Bóg zamierzał zadbać o mnie.
- Szkoda, że nie wierzę, Kayla, na prawdę, ale nie wiem czy mogę. - powiedziałam. - Zbyt wiele złych rzeczy się wydarzyło.
- Tak, to nie było zbyt dobre, Caitlin. Wiem, że to boli, ale po prostu staram się myśleć pozytywnie. Pomyśl o tym, że Seth dał ci wspaniałego syna, a przez to porwanie Rathful Revenge zostało zdemaskowane i zniszczonego, tak aby już nikt inny nigdy nie cierpiał. Nawet jeśli ty i Justin nie byliście małżeństwem zbyt długo, ty wciąż masz kolejną szansę do życia.
Powoli skinęłam głową, pozwalając sobie zatopić się w słowach Kayli.
- To zajmie trochę czasu, Caitlin. Ale będzie dobrze. Kiedy wrócimy do domu, dostaniemy drugą szansę do życia, tylko będzie trzeba to zaakceptować.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powoli popijałam kubek mojej herbaty, spokojnie przerzucając kartki w moim starym notatniku, który Justin dał mi na szesnaste urodziny. Ta osobista rzecz dotknęła mojego serca, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tak bardzo mi go brakowało. Tak bardzo bolało. Spokojnie wytarłam chusteczkę nosem, po czym wyrzuciłam ją do kosza.
Znalazłam Biblię mojej matki, leżała otwarta na biurku, zatrzymałam się, aby ją podnieść. Przed przeczytaniem jej, rozejrzałam się po moim otoczeniu. Słyszałam ciche szepty mojego ojca czytającego bajki na dobranoc dla Drew, choć z jego snem było już dobrze. Byliśmy po prostu szczęśliwi, że znowu jesteśmy razem. Drzwi od pokoju Christiana były zamknięte, ale słabe echo wydało jego ciche, nadal słyszalne chrapanie. Moja mama niewątpliwie była w pokoju i klęczała obok łóżka, modląc się za nas wszystkich.
Chociaż moi rodzice byli beztroscy, kiedy przeszło do umiejętności rodzicielskich ich wiara była niezachwiana. Mimo wszystko, miałam swoje miejsce, jak Kayla, aby przekonać ich, że to wszystko prawda, a ja bansowałam się chwiejnie. Oni naprawdę wierzyli, że bez względu na okoliczności, pomimo, że to może wydawać się dziwne, że Bóg jest naszym najlepszym przyjacielem i jego interes leży na sercu. Chciałam w to wierzyć, naprawdę, ale wciąż byłam stracona.
Pozwoliłam sobie schować się we własnych myślach i przywrócić się do siebie, kiedy zdałam sobie sprawę, że Biblia spadła. Zaskoczona, z powrotem wróciłam do świadomości i pochyliłam się, aby ją podnieść. Zatrzymałam się, ponieważ jeden fragment wpadł mi w oko.
- "Wiem, jaki plan mam dla ciebie" - mówił Pan. - "Są planem,  a katastrofy są dobre, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie."
Znalazłam się po środku drwiny, moje emocje wypłynęły na powierzchnię.
- Naprawdę, Boże? Naprawdę? - potrząsnęłam głową, patrząc na znaki. - Moje życie było niczym katastrofa. Jeśli naprawdę masz dobre plany, udowodnij to.
Z gniewnym łomotem zamknęłam książkę i usiadłam przy stole obok notatnika, który znajdował się obok dymiącej świecy. Zdmuchnęłam ją i zaczęłam chodzić po schodach, kiedy usłyszałam dzwonek. Niemal podskoczyłam.
Mama stanęłam w drzwiach w pokoju rodziców. - Kto to może być o tej porze? - zapytała.
Ojciec wyszedł z sypialni Drew. - Pójdę zobaczyć. - powiedział i uśmiechnął się do nas z miłością.
Pomimo mojej frustracji, że nie mogłam pomóc, ale uśmiechnęłam się.
Wszystko wydawało się dziwne, moi rodzice nie mieli jakiegoś sentymentalnego powietrza, ale zdałam sobie sprawę jaką katastrofę musieli przeżyć, bez możliwości dowiedzenia się czy jeszcze żyję.
Patrzyłam jak mój tata schodził po schodach, a po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- W czym mogę pomóc Generale? - odezwał się mój ojciec po kilku minutach.
Moja matka i ja wymieniałyśmy spojrzenia, owinęłam ramiona wokół siebie i poczłapałam na dół po schodach.
W drzwiach stał mężczyzna ubrany w amerykański mundur.
- Pani Bieber, jak sądzę? - spojrzał na mnie z nad okularów w drucianych oprawkach.
- Tak, sir. - powoli skinęłam głową.
- Generał Voss. - przedstawił się. - Jestem z zespołu który pracować z Rathful Revenge Ravishers, albo RRR, ponieważ uważam, że tak powinno się ich nazywać, uwierz, że wszystko jest teraz w rękach straży obywatelskiej.
- Myślałam, że sprawę umorzono. - przegryzłam wargę, wciąż patrząc na generała.
Choć RRR miało akty mordowania, rozwiązało sprawę z RR - bez zaangażowania rządu to wszystko było nielegalne i każdy kto był wspólnikiem organizacji zaryzykował poważnymi oskarżeniami, ale wszystkie odrzucona.
Ostatecznie postanowiono, że RRR walczyło dla dobra, a to był spór pomiędzy dwoma podziemnymi "mafiami", które zarówno były z rządowej ochrony. Jednak my wszystko ściśle strzegliśmy, jeżeli znowu wzięlibyśmy udział w takich działaniach, znaleźlibyśmy się w więzieniu na czas nieokreślony.
- No tak, pani Bieber. Wszystko zostało umorzone, ale wciąż jest badane dla naszej bazy i natknąłem się na kilka nieścisłości, zwłaszcza w odniesieniu do śmierci pani męża.
- Słucham? - spojrzałam na niego w nie do wierzeniu.
- Pani Bieber, nie jestem pewien, jak to wszystko przedstawiło RRR, ale gdy porównaliśmy męża do tych z wybuchu, żadna z ofiar się nie zgadzała. Zamiast tego zapisy zostały pasowały do innego człowieka, który został uznany jako MIA.
- Nie wiem, czy jestem w dobrym kierunku, aby cię zrozumieć. - powiedziałam, starając się przetworzyć co generał do mnie mówił.
- Pani Bieber, uważamy, że mężczyzną który zginął w eksplozji samoloty był Seth Mclntosh.
- Co? - nie mogłam oddychać. - Więc mówisz mi, że to Seth zginął w eksplozji samolotu, a nie Justin? Justin nie- nie nie żyję? - jąkałam.
- Jeśli chodzi o nasze badania, to wykazują, że nie. - pokręcił głową.
- Dobrze, więc gdzie on jest? - czułam się coraz bardziej rozhisteryzowana. 
- Nie wiemy, proszę pani, ale mamy dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że żyję.
- Więc, jest gdzieś na środku pustkowia?
- Tak, madame. Justin Drew Bieber został uznany za zaginionego podczas akcji.

_________________________________________________________________________________
Więc tak, to jest ostatni rozdział "2nd Chances", ale przed nami jeszcze ostatnia część kończącą trylogię "Always Here".
Więc teraz ważne informację: 
1. W tygodniu powinien pojawić się link do następnej części, oczywiście napiszę go tutaj. A osoby informowane dostaną wiadomość na twtterze.
2. Czy mam przepisać osoby informowane na listę osób trzeciej części? Jeżeli tak, to jakbyście mogli to w zakładce informowani napisali mi swój nick z twittera z dopiskiem "dalej informowany-/a" + czy czyjś nick uległ zmianie i nie napisał tg w liście, to wtedy pls napiszcie, że mieliście wcześniej taki nick, a teraz macie taki.
3. Rozdział na trzeciej części powinien pojawić się w tym samym tygodniu co blog, jednak nie wiem, z powodu szkoły.
4. Rozdziały prawdopodobnie będą dodawane co 2-3 tygodnie (sprawdziany itp), chyba, że wypadnie mi coś takiego jak szpital.
5. Chcecie, abym tłumaczyła trzecią część, czy nie? :) x 
TO TYLE.

3 komentarze:

  1. jejku ale się jaram <3 Justin jednak może żyć <3 chcę żebyś tłumaczyła, jesteś w tym najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz tłumaczyć! Robis to świetnie wiec nie przestawaj, a tak poza tym ta historia mnie bardzo wciagnela i chciałabym wiedziec jak sie skonczy, wiec prosze tlumacz 3 część <3 kocham to opowiadanie i Cb ;**

    OdpowiedzUsuń