niedziela, 18 sierpnia 2013

Nine. ~

Justin's POV

Zatrzasnąłem telefon w motelowym uchwycie, zanim schowałem głowę we własne dłonie. Przerażający dźwięk krzyku Caitlin w agonii rozbrzmiewało w moich uszach, kiedy pozwoliłem wpłynąć wszystkiemu co się dzieję do mojej głowy, w końcu to rozbiło się we mnie. W tym momencie obrócił bym wszystko z Atlasu i trzymał niebo na własnych barkach. Odpowiedzialność, aby zapewnić życie Drew i Caitlin było to po prostu dla mnie zbyt wiele, zbyt wiele.
Seth był okropny stworzeniem diabła, on nie zasługiwał na to by oddychać. Sama myśl utknęła powodując u mnie, że miażdżenie moich bliskich było jak cios. Jedynej rzeczy której nauczyłem się przez te wszystkie lata to, że Setha nie można były przechytrzyć, ani mu zaufać. To, co sprawiło, że całe to doświadczenie bycie niepozornie nieszczęśliwym stało się beznadziejne.
Zobaczyłem Christiana, on widział że miałem kamienną, uroczystą twarz. On wiedział jak się czuję.
- Siedzimy w tym razem, Justin  - 
- Nie wiemy tego - skłamałem. 
Wiedzieliśmy, że.. Głęboko, głęboko w środku wiedzieliśmy, że to przegrana sprawa.
- Nawet jeżeli on będzie współpracować, nie ma możliwości, że odzyskamy go za te pięniądze! Jesteśmy na ogonie u policji. Nie widać w banku - kontynuował. W przypływie wściekłości, podniósł ręką coś-co-przypominało-laptopa i rzucił nim o ścianę, a po pokoju przeszedł huk. Spodziewałem się usłyszeć huk komputera, ale on po prostu odbił się jak gumowa piłka.
Zamiast przypływu złości, czułem głęboko w środku, że zaraz się roześmieję. Śmiech przez który rónież płakałem, rozsadzał mi oczy.
Zostałem "osuszony" i wyczerpany. Po raz pierwszy w moim życiu, nie wiedziałem jak trafić do punktu kulminacyjnego. To było całkowicie zrozumiałe, dlaczego niektórzy ludzie docierali do tego miejsca, gdzie po prostu rezygnowali. Skakali z mostu, modlili się do Boga, aby zabrał ich do nieba. Gdybym, nie wiedział, że mam ludzi którym na mnie zależy, którzy wierzą, że ich uratuję, po prostu wyjął bym nóż i zrobił nieodwracalny czyn.
Jakby Bóg znał mój obecny stan psychiczny, a raczej jego brak, tylko to mogłoby przekonać mnie do czegoś takiego, mój telefon zaczął dzwonić. Wydałem z siebie jęk jak przerażone dziecko, nie chciałem odbierać. Łyknąłem i odebrałem telefon nie patrząc na numer.
- Halo? - usłyszałem jej głos.
Kayla została w to zaangażowana przez kuzyna Seth'a, Adama. Stanowili idealną parę. Obydwoje byli słodcy, opiekuńczy, jak społeczne motyle, z wiarą, że można byłoby schować się przed nimi jak "mniszek wstydu". Byli kwintesencją Christiana, on nie był cukiereczkiem. Był rodzadejm człowieka, który poświęcił się w to co wierzył i zakwestionował wszystko wokół. Jednak w tych czasach to wszystko jest zrozumiałe. Każdy z nas przewartościował własne kwestie. Jednak w tym samym czasie żądziła nami równość i wolność, dla wszystkich. Podobnie jak Bóg, nie zmusza się ludzi, jeżeli tego nie chcą.
- Kayla - zacząłem rozmowę. Szok i ulga były widoczne, nawet w moich uszach.
Nadal mówiła szeptem - Co się dzieję? Gdzie jesteś?
Zmartwienie w jej słowach, ścisnęło moje serce. Podobnie jak Christian podejrzewałem, że policja współpracowała z naszymi rodzinami, przyjaciółmi.
Połowa mnie chciała powiedzieć jej wszystko, ale wiedziałem, że to mogło zwiększyć ryzyko. Nie ulegało wątpliwości, że policjanci mieli podsłuch w telefonie Kayli, a istnieję uzasadniona odpowiedź, że było w tym trochę winy Seth'a który pakuję-dziwne-laptopy. Mógł wbudować jakieś urządzenie do posłuchu.
Musiałem szybko coś wymyślić, aby powiedzieć Kayli o jakimś bezpiecznym miejscu, gdzie mógłbym z nią rozmawiać. 
- Wiesz, zastanawiałem się czy nie ustawić telefonu w Goodies Grandmother. Nikt o tym nigdy nie słyszał - powiedziałem wreszcie, mając nadzieję, że złapała wskazówkę.
Goodies Grandmother to piekarnia, gdzie moja mama zabierała mnie jako dziecko.To było zawsze gradką.  W rzadkich przypadkach miała ona więcej pieniędzy, a w pozostałych nie, to zależało czy pracowała w dwóch miejscach pracy, po tym, jak zapłaciła wszystkie rachunki.
Przez lata w Goodies Grandmother telefony nie urywały się, ale to nie było jakoś specyficznie ważne. Podczas mojej ostatniej podróży do domu przywiozłem trochę telefonów, które nadal miały antyczny wygląd, ale działały IDEALNIE. Mieli również bardzo unikalną cechcę, to było niemożliwe, aby ktokolwiek mógł podsłuchać rozmowę. Kiedy ktoś wchodził do pomieszczanie, szklane drzwi oddzielały to wszystko. Ta szklana bariera była dźwiękoszczelna, żaden dźwięk przez nią nie przechodził. To były jakieś przechowywane płatki tizzy, ale teraz została tylko nadzieja, jako rodzaj pomocy. 
Christian nie był tym pomysłem zachwycone, ale nie było mowy, aby jacykolwiek ludzie mogliby podsłuchać rozmowę, nawet z banku.
- To wszystko, co się martwisz? - zaśmiała się - Cóż, nie wiem, chcesz, abym poszła i to sprawdziła? - szybka zmiana opanowania w głosie Kayli, powiedziało mi, że złapała wskazówkę i policja rzeczywiście ją otaczała.
- Jeśli nie masz nic przeciwko - odpowiedziałem.
- Oczywiście, że nie! Aha, i lato się już prawie kończy, więc może chcesz zatrudnić lokaja, aby upewnić się, że wszystkie twoje spodnie są fioletowe, i nikt nie dotykał twojego Adama - zaśmiała się ponownie przed rozłączeniem.
Moje dłonie nie mogły przestać się pocić, kiedy patrzyłem na nikczennego gumo podobnego laptopa, był na podłodze, podczas gdy wskazówka Kayli rejestrowała się w mojej głowie.
- Lato się już prawie kończy, więc może chcesz zatrudnić lokaja, aby upewnił się, że wszystkie twoje spodnie są fioletowe i nikt nie dotykał twojego jabłka Adama. - Lato jest prawie u końca- co oznaczało, że Chaz był prawie codziennie w jej domu. - Być może chcesz zatrudnić lokaja - prawdopodobnie oznaczało to, że Ryan był kolejnym na rozmowie kwalifikacyjnej, ale zdawał sobie sprawę, że znalazłem się w tarapatach. To było "upewnił się, że spodnie są fioletowe i nie dotykać jabłka Adama" który zachwyciło mnie. Przebiegłem wszystkie możliwości, jakie miałem w głowie, ale wciąż byłem zdziwiony.
Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że minęło już dziesięć minut. Musiałem szybko dostać się do telefonu, Kayla prawdopodobnie była już w Goodies Grandmother.
Wziąłem kilka monet i pokuśtykałem w stronę drzwi. Udałem się z pokoju na zewnątrz budynku, nie chcąc być widzianym przez nikogo, nawet przez Christiana.
Znalazłem stary automat telefoniczny na parkingu motelowym i przestrzegałem instrukcji na nim napisanych. Po chicho mając nadzieję, że ten starożytny złom zadziała, ponieważ wiedziałem, że to wszystko było zbyt ryzykowne, aby z korzytać z telefonu komórkowego, albo motelowego. Nie byłem pewien, że głupi laptop Setha trochę wpasował się do tych telefonów, ale nie chciałem umieszczać tego obok tego kolesia.
Kiedy zadziałał wybrałem numer do Goodies Grandmother, przypomniałem sobie, że każdy kolorowy telefon miał inny numer, skojarzony z nimi. Który telefon Kayla odpowie?
- Upewnij się, że spodnie są fioletowe- jej słowa po raz kolejny rozbrzmiały w mojej głowie, a ja zacząłem znaczniej je rejestrować. W dniu zamawiania telefonów Babcia Jones, właścicielka Goodies Grandmother, została na wybieraniu moich piosenek jako dźwięk tła. Kiedy staraliśmy się określić kolor dla ostatniego telefonu. Christmas Eve rozbrzmiało, ulubiona część Drew to "twoje spodnie są fioletowe" przychodząc, on, krzyczał na całe gardło.
- Kayla, jesteś geniuszem - szepnąłem do siebie wykręcając numer z pamięci.
- Halo, - odezwał się niepewny głos.
- Kayla? - spytałem zdziwiony.
- Justin? - głos był donośniejszy i okazało się, że należał on do mężczyzny.
- Adam! - zawołałem jak ostatni trup.
- Nie dotykać jabłka Adama - nie oznaczało to dosłownie, ona to oznaczała, Adam nie był w to zaangażowany z policją, więc mógł mi pomóc.
- Justin! Człowieku, co się dzieję? - spytał - Kayla jak szalona pozostawiła mi jakąś wiadomość, wszystko w porządku?
Oparłem swoje ciało o budkę, rejestrując wszystko co się działo.
- Wiedziałem, że nie powinienem słuchać tego idioty, wiedziałem - mruknął.
- O czym ty mówisz? - zapytałem - Wiedziałeś, że Seth żyję? Wiedziałeś, gdzie był przez ten cały czas?
- Cóż - zawahał się - Nie cały czas, ale trzy lata.
- Biegałeś jak zagrożenie przy Caitlin przez trzy lata?! - w tej chwili byłem wściekły.
Jak on mógł?
- To nie takie proste, Justin?
- Na prawdę? - rzuciłem z nie do wierzeniem.
- On ma połączenia główne. Nie wiem dokładnie co to jest, ale jest w to zaangażowany, to jest coś powyżej zwykłego psychopatycznego przestępcy. On może zrobić, że dowody dosłownie znikają- nagle pomyślałym o dniu Christiana kiedy odwiedziłem miejsce pracy Caitlin, ale jego nie było.-  Justin chcę pomóc i mam zamar pomóc, ale to jest ryzykowne, to z czym mamy do czynienia. To chyba najlepsze, że nie pracuję już z policją, ponieważ nie można ufać nikomu, nie każdemu! - podkreślił. -Cokolwiek to jest, Seth jest z tym związane, jest to dobrze przemyślane i jest to niesamowicie niebezpieczna organizacja.  To jest jedyny sposób, aby rozwiązać ten problem, żeby dostać się do środka.
- Co to znaczy dostać się do środka? - przełknąłem ślinę.
- Słuchaj, policjanci są tutaj, muszę iść. Odezwę się później.
- W jaki sposób? Adam - krzyknąłem, ale nie dostałem odpowiedzi - Mclntosh, czekaj! - było za późno, on odłożył słuchawkę.
Uderzyłem głową o kabinę i prychnąłem z frustracji.
- Czy możesz to po prostu powiedzieć Mclntosh?
Odskoczyłem i zobaczyłem Jawel, wydymającą w kół dym. Wstała o stopie z pod latarni, ale jej wzrok nie kontaktował z moim.
Nerwowo oblizałem wargi - Nie.
- Jesteś pewien? - spytała, koncentrując swój wzrok na swoich szpilkach.
- Tak, - nie mal zagłuszyłem jedną sylabę.
- W porządku, po prostu pomyślałam, że chcesz zobaczyć swojego pasierba, ponownie. Jak on się nazywa, Drew?
Moje tętno przyśpieszyło - Co wiesz o Drew? - zapytałem.
- Niby nic - powiedziała cicho, a ona nadal patrzyła na odbicie w błocie.
- Musisz coś wiedzieć! - krzyknąłe - Po prostu zapytał mnie, dlatego powiedziałem Mclntosh.
- Tak, i nie powiedział- jej usta wygięły się w uśmieszku.
Poczułem przypływ śmiertelnej gorączki wściekłości, która napływała do moich żył, zapomniałem o tym, że bolała mnie noga i patrzyłem na Jawel, która stała naprzeciwko mnie.
- Co wiesz o Drew? - krzyczałem, a moje dłonie znalazły się przy jej gardle.
Jakby moje ciało miało własny rozum, zacząłem ją dusić. Patrzyłem jak łapała powietrze i robiła się cała niebieska. Mimo, że mózg kazał mi przestać, nie zrobiłem tego.
- Justin, Justin, przestań!
Moje mięśnie nagle się złagodziły, a ja obudziłem się z transu i rzuciłem spojrzenie na Christiana. Rzucił się w bok Jawel, a ona upuściła papierosa i upadła na ziemię.
- Wszystko w porządku - zapytał
Skinęła głową i zakasłała.
- Co do cholery, Justin? - spojrzał na mnie, a ja nawet drgnąłem.
- Ona wie, Chris. Wie o Drew.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tymczasem


Jego nienaturalne świecące zielone oczy, szybko spojrzały w lewo i prawo, kiedy on był zajęty planowaniem ruchu. Po znalezieniu otworu pomiędzy samochodami, on rzucił się na drugą stronę ulicy, nie czekając na zmianę światła. Kierowca zatrąbił i krzyczał przekleństwa, ale ani na chwilę się nie zawahał, tylko nadal jechał.
Utknął na przeróżnych uliczkach, aż dotarł donikąd. Spojrzał przez ramię, czy aby na pewno nikt za nim nie szedł. Kiedy był już pewien, że był sam, podniósł coś co zgubił. Po czym wcisnął nogę pod górę metalu i kopnął to w bok.
On trzymał przyłóczek błotnistej ziemni, a umieścił go jako Powrót do Początku - na miejsce. Ostrożnie zsunął się w dół do wilgotnej powierzchni. Włożył ręce do obu kieszeń i pochylając się, zaczął manewrować po przez zatęchłe tuneele.
Z każdym krokiem do jego przeznaczenia, czuł, że zaczyna się trząść. Był dorosłym mężczyzną i nie powinien się niczego bać. W jego świecie była tylko jedna osoby której się obawiał i lubił to w ten sposób.
Nadal podążał przez ciemność, aż dotarł do miejsca, gdzie padało słabe światło. Zatrzymał się przed niczym innym, co przypominało bramę z metalowymi siatkami, które można było bardzo łatwo przeoczyć, jeśli nie wiesz to znaleźć.
Zapukał dokładnie pięć razy, kiedy przeniósł ciężar ciała z jednej na drugą nogę. Plecy bolały go niemiłosiernie, on był zgarbiony od dwudziestu minut. Po prostu, kiedy myślał, że doszedł do końca, siatka pisnęła kiedy on wchodził.
Spojrzał w górę i zobaczyć brudną, choć ładną twarz, która na niego patrzyła.

"Macie go?" - kobieta wyszeptała cicho, ale wyraz jej twarzy był żarliwy.
Potrząsnął głową." Jeszcze nie."

"On nie będzie szczęśliwy, wiesz." - otworzyła drogę do jej domu, jak jaskinię i gestem zaprosiła go do środka.

" Wiem," westchnął, wchodząc na górę. Wyciągnął się do pełnej wysokości i przeniósł się wokół relaksując swoje napięte mięśnie.

Patrzył, jak sztywno przemieszcza się w kierunku ognia, który służył jako piec - "Ktoś jest głodny?" - zapytała.

Potrząsnął głową powoli wzdychając " Zrobił to znowu, prawda? Uderzył cię, prawda?"- Nic nie odpowiedziała, tylko mieszała. "Dlaczego on Cię tak traktuję?" - kontynuował.

"Dlaczego ty tak traktujesz Caitlin?" - omal nie pękła z powrotem.

"Wiesz, że mam wyboru" - prychnął "Ty potrzebujesz pieniędzy, a ona, ona sprawia, że jestem szczęśliwy."

"Biedna dziewczyna, zostało jej tak mało. Wstyd Ci, że to ty ją torturowałeś, to było zupełnie bez sensu!"

"Nie chodzi oto co się stało pięć lat temu. Tylko o to co jest teraz. Czy chcesz, żebym stąd wyszedł, mamo, czy nie?"warknął.

"Przypuszczam, że" - westchnęła - "Chciałabym, żebyś nie robił tego w ten sposób"

"Tak, ale oni. Powiedz tacie, że muszę mieć tę pieniądze w przeciągu trzech dni, w porządku?"

"W porządku, ale jak mówię nie spodoba mu się to."


Westchnął i ucałował ją w czoło, po czym zniknął za pośrednictwem sieci. Wyszedł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ZAPRASZAM NA MOJE KOLEJNE TŁUMACZENIE: http://tlumaczenie-lifesaver.blogspot.com/
http://tlumaczenie--iknewyouweretrouble.blogspot.com/

2 komentarze:

  1. Cudny rozdział :)
    Jak ja nienawidzę Setha...

    OdpowiedzUsuń
  2. nie rozumiem tego rozdzialu...ktoś mi powie o co chodzi?

    OdpowiedzUsuń