środa, 19 czerwca 2013

Four. ~

Justin's POV


- Co? - usłyszałem głos Caitlin, szeptem wyjąkała do telefonu.
Wziąłem głęboki wdech, siedziałem w pustym łóżku Drew. - Nie ma Drew - powtórzyłem, a te słowa zapadły się w mojej głowie,
- Jesteś pewny? Twój dom jest ogromny, Justin, może Drew jest na basene-
- Szukałem wszędzie - westchnąłem, chwyciłem misia Drew, który leżał na krawędzi łóżka.
- Dobrze, szukaj dokładniej - jej głos, był piskliwy od stresu.
- Szukałem, szukałem i szukałem, ale nie mogę go nigdzie znaleźć Caitlin!
- Co mu zrobiłeś? - coś  niej pękło - On nigdy wcześniej nie uciekał!
- Co masz na myśli? Co zrobiłem? Co miałem zrobić? - wypaliłem. - Jedynym powodem, dla którego mógł uciec, to myśl, że go nie kochasz, po za tym on ma tylko pięć lat Caitlin, pić! Pięciolatki nie uciekają z domu.
- Nie obwiniaj mnie, że mój syn zginął przeze mnie - skarciła mnie.
- Nie winię cię, tylko mówię prawdę. Jeśli byś nie wyszła, to nie doszło by do tej sytacji! - krzyknąłem.
- Miałeś go pilnować!
Przewróciłem oczami i przebiegłem palcami po włosach z frustracji - Nie zamierzam tego robić, Caitlin. Nie zamierzam z tobą walczyć, podczas gdy Drew jest gdzieś tam przerażony i zastanawia się gdzie jesteśmy. - powiedziałem, a mój umysł pracował nad każdym możliwym złym scenariuszem, jaki mógł się w tej chwili wydarzyć - Gdzie jesteś? - zapytałem, ale połączenia zostało rozłączone - Halo? Halo?
Próbowałem ponownie wybrać numer, ale szedł tylko sygnał.
- Dobrze, Caitlin, jeśli chcesz w ten sposób - mruknąłem i rzuciłem moim telefonem z frustracji, schowałem głowę w dłoniach.
- Boże, proszę, proszę. Żeby było z nim w porządku - wyszeptałem, ponownie chwyciłem mój telefon i wybrałem numer na policję.

____________________________________________________________________________


- Więc, jeszcze raz, nie jesteś jego ojcem? - szpakowaty oficer z afrykańsko-amerykańskim akcentem zapytał, spojrzał na mnie spod swoich okrągłych okularów, w cieniu wątpliwości. 
Kiedy prawie rozlazł kawę, na mój "dziewiczy" dywan.
Nazywał się Barker, no przynajmniej tak pisało na odznace.
- Biologicznym? Nie - potrząsnąłem głową, a on spojrzał do brązowej cieczy. Kiedy oplotł dłońmi swój kubek - Ale tak jak powiedziałem, jestem jego przybranym ojcem.
- Mieszkaliście tutaj tylko we dwoję? - spytał, spoglądając na policjantów, którzy robili zdjęcia mojego domu i spisywali notatki.
- Nie, mama Drew, Caitlin, i ja dorastaliśmy razem w Kanadzie, zawsze się widywaliśmy i mieszkamy tutaj w trójkę.
Barker skinął głową, wreszcie usiadł zostawiając za sobą plamy - Co z biologicznym ojcem Drew? On o nim wie?
- Jestem pewien, że on wie, że Drew istnieję, ale nie wiem o nim, w jakiś najlepszy sposób.
- Oh!
- Ojciec Drew, był psychiczny, dlatego Caitlin zaszła w ciąże, on ją zgwałcił - wyjaśniłem.
- Przykto mi to słyszeć - oficer, posiadł załamy wyraz i sporządził notatkę - Czy to po tym wszystkim przenieśliście się tutaj?
- Nic, cóż, moja kariera przeniosła mnie tutaj, kiedy miałem piętnaście lat, ale ostatnio Caitlin dostała tutaj pracę.
- Więc, gdzie ona pracuję?
- W studiu fotograficznym.
- Oh, jak się nazywa? - zapytał.
- Nie jestem pewny, ale mogę to sprawdzić? - wskazałem na mojego laptopa pytająco.
- Byłbym wdzięczny - skinął głową.
Zacząłem szukać w google "Stephen Griffith", znalazłem jego stronę na facebooku.
Kliknąłem w nią od razu i od razu pojawiła się nazwa jego firmy - To jest to - ogłosiłem, głośno czytając - Mclntosh Studi--  zacząłem, ale zatrzymałem się.
MCLNTOSH.
- Wszystko w porządku? - przesłuchiwał, ale byłem zagubiony w swoim własnym świecie.
Nie byłem w stanie słuchać, mój mózg był omotany, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy spotkałem szefa Caitlin.
On tak lekceważąco stwierdził: Wiem kim jesteś.
Moje oczy zaczęły przeglądać stronę ,spojrzałem na obraz Stephena na plaży, z jakąś kobietą w malusieńkim bikini.
Przybliżyłem obrazek i natychmiast zamarłem, zauważyłem maleńkie blizny na szyi.
- Panie Bieber? - Barker znowu przemówił.
- To sukinsyn.
____________________________________________________________________________

CAITLIN'S POV


Szybko wsunęłam na siebie ubrania, a moje oczy przebiegały po ciemnym pokoju.
W jakiś dziwny sposób moja rozmowa z Justinem została przerwana.
Musiałam umieścić wszystko na swoim miejscu, ale miałam dosyć bycia samej w pustym mieszkaniu mojego szefa, czułam się irytujące.
Kiedy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam, że drugi blok miał elektryczność.
Dlaczego nagle przestała działać?
Zsunęłam moje buty i spojrzałam przez ramię, aby zobaczyć otwieranie drzwi awaryjnych, przez kogoś.
Poczułam, że ktoś mnie chwycił, krzyknęłam i kopnęłam go.
- Caitlin, o co chodzi? - spojrzałam w górę i zobaczyłam jak Stephen mnie puścił.
Moje serce waliło, kiedy na niego patrzyłam.  - Muszę iść - mruknęłam z niepokojem, kiedy dotarłam do moich klczu, ale trzymał je ode mnie z daleka.
- Po co ten pościech? - spytał -  Po prostu odejdziesz bez słowa, to jest bardzo niegrzeczne, Caitlin - podrzucał kluczę z ręki do ręki.
- Daj mi je proszę, - powiedziałam, znowu wyciągając po nie dłonie, znowu trzymał klucze z dala od mojej ręki.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, po co ten pośpiech? - głos Stephena tracił swój humor.
- Muszę wrócić do domu - stwierdziłam z niepokojem. 
- Dlaczego?-
- Dlaczego nie możesz dać mi moich kluczy?
- Zapytałem pierwszy - zażartował, nadal podrzucając nimi.
- Panie Griffith, ja na prawdę nie mam czasu na zabawy i nie muszę się panu z niczego tłumaczyć. Wychodzę, to wszystko co musisz wiedzieć.
Zacisnął szczękę i złapał mnie agresywnie za ramię - Czy myślisz, że podniosłem twoją pensję i kupiłem ci samochód za nic? Nie sądzisz, że jesteś mi coś winna? Hmm? - spytał, ściskając mnie mocnije - Gdybym był tobą, to zostawiłbym tyłek w tym domu i marsz do mojej sypialni, w tej chwili.
- Za jaką masz mnie dziewczynę? Myślisz, że prześpię się ze swoim szefem, tylko dla swojej kariery? Nie jestem prostytutką. - rzuciłam się na niego,  poczułam jka spchnął mnie na tło ceglanego muru od strony jego domu, jego wargi były coraz bliżej moich.
Próbowałam odepchnąć go ode mnie, ale był o wiele silniejszy.
Ręce miał mocno ściśnięte na mnie, oparł całą swoją wargę na mojej i ścisnął moje biodra.
Jego pocałunki były trudne i bolesne, a ja czułam jakbym miała na swojej skórze cegłe, kiedy próbował podnieść moją koszulę.
Wiatr dodany do nocnego powietrza...
Dosłownie byłam przerażona i drżałam z zimna i strachu.
Łza spłynęła mi po twarzy, czułam, że się duszę.
Walczyłam z nim, jak tylko mogłam.
Kopałam i odpychałam do od siebie, ale to nie miało sensu. 
Wreszcie jego język znalazł się w moich ustach, a jego dłonie zeszły trochę niżej, przegryzłam jego wargę do krwi.
- Ty suko - splunął.
Bez namysłu zaczęłam biec, tak szybko, jak tylko mogłam, przebiegałam przez każdą ulicę i alejkę, na którą trafiłam.
Nie miałam pojęcia, dokąd biegłam, ale wiedziałam, że muszę.
Moje serce ściskało się, czułam, że moje płuca zaraz eksplodują. 
Światła samochodu, zaczęły świecić w moim kierunku, co wskazywało, że kierowca jechał prosto na mnie.
- Caitlin! - usłyszałam krzyczenia Stephena, krzyczał i nacisnął pedał gazu - Caitlin, wracaj tu, natychmiast!
Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, że wysiadł z samochodu, a teraz gonił mnie na piechotę.
Całe moje ciało trzęsło się, a pot spływał po mojej skórze.
Rozpaczliwie szukałam pomocy, ale nikogo nie było w pobliżu.
Zauważyłam plażę przed nami, zebrałam resztki adrenaliny i zaczęłam biec w jej stronę.
Moje stopy waliły o chodni, a ja zbliżałam się do celu.
Byłam zaledwie niedaleko od plaży, kiedy poczułam, że ktoś przewalił mnie na ziemię, zaczełam się czołgać, ale poczułam, że ktoś ciągnął mnie za nogi.
- Nie! - krzyczałam i próbowałam nie pozwolić mu.
Ale to nie miało sensu.
- Myślałaś, że możesz uciec co? - warknął, próbowałam wykręcić się z jego uścisku, ale on co chwila ściskał mnie mocniej.
- Puść mnie! - krzyknęła, czułam, że całkowicie tracę siłę - Dlaczego mi robisz? - zaczęłam szlochać, kiedy zwrócił się do mnie tak, że położyłam się na plecach, wpatrywałam się jak on unosił się nade mną.
Czułam się całkowicie bezradna i przerażona.
Patrzył na mnie przez chwilę, zanim zły uśmieszek pojawił się na jego twarzy, kiedy on siedział na mojej kości udowej, tak, abym ze względu na to co chciałam zrobić, nie mogłam się ruszyć.
- Na prawdę nie wiesz kim jestem, nie? - spojrzał na mnie z nie do wierzeniem
Pokręciłam głową.
- Nie.
- Zawsze byłaś naiwna, chociaż nie byłąś? - zachichotał i patrzył na mnie z tęsknotą w oczach - Zawsze ufająca, wierząca, nie ważne kto co ci zrobił, ty zawsze im wybaczałaś i tak bez końca.
- Byłaś grzeczna, chodziłaś do kościoła, próbowałaś chronić brata, zawsze uśmiechnięta do innych ludzi.
- Jeśli chcesz pieniędzy, Justin zapłaci, przysięgam - błagałam kiedy on wyciągał jakąś ściereczkę z kieszeni, wałęsając nią.
- Kocham cię, zawsze byłem dla ciebie dobry, ale zniszczone zostało wszystko. Ty mnie zniszczyłaś - mruknął i chwycił moją brodę, trzymając moją twarz mocno w miejscu- Nigdy nie chciałem być jak mój ojciec. Nigdy nie chciałem być takim człowiekiem, chciałem zrobić wszystko dla pięknej kobiety - szepnął i otarł łzę, która spłynęła po mojej twarzy.
Zaczęłam mocniej płakać, kiedy umieścił szmatkę na moich ustach i nosie.
- Proszę pozwól mi odejść - błagałam, kiedy poczułam, że zaczynałam odpływać.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Jesteś moja, nigdy nie pozwolę ci odejść, Cate - mówił tuż nad moim uchem.
Wszystko pociemniało.

4 komentarze:

  1. ojejku nie mogę się doczekać nowego :*
    PIERWSZA<33 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja nienawidzę tego sukinsyna. Wszytko musi zepsuć i jeszcze inną ma teraz synka a tenchuj ją porywa. Boże jak ja go nienawidzę aghsjkdxkdnlskxslsl zabiłabym go. A poza tym to rozdział świetny i czekam na nn c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się wydaje, że to Seth ..
    Oby Justin ją uratował i żeby Drew się znalazł ..

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :)
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń