Justin's POV
- No, co byś zrobił, gdyby Twoja mam cię poprosiła? - zacytowałem Drew z pamięci, kiedy ziewnął.
Zamknąłem nieużywany już egzemplarz Cat in the Hat, autorstwa doktora Seuss'a i usiadłem przy nocny stoliku.
- Noc, noc , Justin - powiedział, a jego oczy trzepotały zamknięcie.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło - Dobranoc, dzieciaku - potargałem jego włosy, przed wyłączeniem lampki i cicho zamknąłem sypialnie odchodząc.
Światło do sypialni Caitlin nadal było zapalone, szedłem przez korytarz, aż w końcu doszedłem do drzwi.
Zapukałem do drzwi, zanim powoli je otworzyłem.
Caitlin siedziała na łóżku przeglądając swój aparat.
Referaty były rozrzucone dosłownie wszędzie, a jej laptop stał tuż przed nią.
- Witam panią, pani pracowita pszczółko - zaśmiałem się - Nie wiedziałem, że pszczoły pracują jeszcze na nocną zmianę.
Spojrzała na dźwięk mojego głosu - Ja tylko dokańczam - zaczęła, umieszczać wszystko w jednym miejscu i spojrzała na ekran komputera, po czym go zamknęła
- Strzelaj! - nie rozpoznałem, że było już na prawdę późno.
Drew zaczyna jutro szkołę, a ja nawet nie spakowałem mu plecaka i suchy prowiant na lunch, a jednak, on nadal oglądał bajki? Musi już iść do łóżka!
- Relax, Caity - usiadłem na łóżku obok nie i pocałowałem ją - Omówiliśmy już wszystko. Jego plecak jest spakowany, a on już śpi.
- Dziękuję, nie masz pojęcia jak dużą częścią naszego życia jesteś. Byłam tak zajęta pracą w ubiegłym tygodniu, że czuję się jakby Drew kopnął mnie o krawężnik - ziewnęła i oparła głowę na mojej piersi. - Ale mój szef, przydzielił mi projektowanie czasopism i reklam tego miesiąca, przy tym jest dużo pracy, ale to świetna okazja.
- Przypuszczam - mruknąłem.
- Co to ma znaczyć?
- Nie wiem, tak po prostu powiedziałaś, że jesteś zajęta przez cały czas. Myślałem, że powodem dla którego przenosisz się tutaj, będzie, że spędzimy więcej czasu razem - wyjaśniłem - Zamiast tego ty spędzasz swój czas na pracy i fotografowaniu wydarzeń z twoim szefem.
- Oh, już wiem o co chodzi - zachichotała.
- Co?
- Jesteś zazdrosny - usiadła naprzeciwko mnie.
- Zazdrosny? - zawołałem - Dlaczego miałbym być zazdrosny o twojego szefa?
- Właśnie staram się tego dowiedzieć - potrząsnęła głową - Stephen ostrzegł mnie przed tym.
- Stephen? - wyśmiałem - Co się stało, ostrzegał cię przed cvzym, co? Ten facet to nic, tylko kłopoty, jeżeli nie możesz tego zauważyć, to jesteś szalona, Caitlin. Wziął zakupy z samochodu dla ciebie.
- On był tylko kulturalny - upierała się, a jej głos przy tym uniósł się - Po za tym, nie zamierzasz trzymać mnie tutaj przez cały czas, tak?
- Dokładnie! - wypaliłem - Jestem twoim chłopakiem, to typowe dla chłopaków, robią takie rzeczy. Na domiar najgorszego kupił samochód dla ciebie.
- Stephen nie kupił żadnego samochodu, ani firmy.
- To jest jego cholerna firma.
- Tak? - zapytała - Dlaczego, do cholery, cię to obchodzi? Od kiedy jesteś tak cholernie zaniepokojony moją pracą?
-Zawsze byłem. Caitlin, właśnie odepchnęłaś mnie od siebie.
- Nie prawda.
- Czy też - wypaliłem - Nie ufaj nikomu, nawet tym którzy mają dobro na sercu! Caity, możesz znowu trafić na kogoś takiego kim był Seth. Ufaj komuś kto ma najmniejsze dobro na sercu.
- Podobnych jak Stephen? - ona przeciągnęła rozmowę na temat tego głupiego bossa, za jego plecami.
- Nie! Jak, ja.
- Jesteś dwustronny Justin! Jedna minuta, a mówisz jakim ludziom mam ufać, a jakim nie, a następnie mówisz, o tym jak trzeba być chronionym, ale przed czym? To nie jest jedno i drugie. To nie to samo - krzyczała.
- Tak, to jest możliwe! Jesteś po prostu ekstremistyczna, nie możesz znaleźć tej cholernej równowagi! Nie możesz nawet pomyśleć! - krzyknąłem. - Dlatego miałaś tyle kłopotów z Sethem - przez minutę, zorientowałem się, co powiedziałem, wiedziałem, że będę później tego żałować, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Ja zrozumiałem dokładnie, co powiedziałem.
Caitlin popatrzyła na mnie przez chwilę, zanim poczułem uderzenie, tak mocno jak tylko mogła.
Ona przeszła szturmem obok mnie, a ja po prostu na nią patrzyłem w bez ruchu.
Moje stopy jak by były przyklejone do podłogi z prądem.
Gdy wreszcie odzyskałem "czucie" wpadłem na dół po schodach na czas, aby zobaczyć nowe markowe auto Caitlin, to było czarne ferrari z reflektorami strumieniowymi przez okna, wycofywała się z podjazdu.
Wyrwałem przednie otwarte drzwi i krzyknąłem - Caitlin! - było za późno.
Ruszyła.
Zatrzasnąłem drzwi i przywaliłem pięścią w ścianę.
- Cholera, - jak pijany chwyciłem swoją obolałą rękę.
Usłyszałem katar i odwróciłem się, aby zobaczyć Drew trzymającego misia, a łzy spływały mu po policzkach.
- G-g- gdzie jest mama? - spytał ze łzami w oczach - Justin, gdzie pojechała mamusia? - jego dolna warga zadrżała.
Westchnąłem, kiedy podszedłem do niego i zabrałem go z powrotem na górę.
- W porządku, kolego - mocno go przytuliłem - Ona wróci.
- A co jeśli ona nie wróci? Co jeśli już mnie nie kocha? - szlochał, kiedy siedziałem z nim na jego łóżku.
- Hej, dlaczego mówisz coś takiego? Twoja mama cię kocha, bardzo, bardzo, mocno - otarłem jego łzy - Teraz zmarszcz brwi i nogi do góry - po łaskotałem go.
Zachichotał. - Justin?
- Tak?
- Czy mógłbyś otworzyć okno? Żebym mógł usłyszeć, kiedy mam wróci do domu?
- Oczwyiście - skinąłem głową, kiedy podszedłem do okna, aby je otworzyć.
Pozwoliłem wlecieć do pomieszczenia ciepłemu, wrześniowemu powietrzu wlecieć do pokoju, a on natychmiastowo wypełnił pokój - Dobrze?
Skinął głową. - Justin?
- Tak? - powtórzyłem.
- Dziękuję za to, że jesteś moim tatą.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu - Prześpij się, nie będziesz senny jutro w szkole, w porządku?
- Dobrze - skinął głową - Dobranoc, noc.
- Słodkich snów.
Zamknąłem drzwi i westchnąłem kierując się w stronę mojego pokoju
_______________________________________________________________________________________________________________________
Caitlin's POV
Trzymałam się mocno, jakby to był jakiś uchwyt śmierci, kiedy nacisnęłam pedał gazu.
Moje oczy spoczęły na drodze przede mną, a ja nie zauważyłam radiowozu policyjnego, który zatrzymał się przede mną.
Jęknęłam i włączyłam kierunkowskazy, zatrzymując się.
Niechętnie otworzyłam okno, aby zobaczyć wysokiego Azjatę.
- Tak policjancie? - spytałam.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że przekroczyłaś prędkość, aż o piętnaście kilometrów.
- Um, nie, policjancie. Przepraszam.
- Muszę sprawdzić twoją licencję.
- Oczywiście - skinęłam głową, aby wziąć moją torebkę, ale uświadomiłam sobie, że nie miałam jej ze sobą.
Kiedy wybiegałam z domu nie wzięłam ze sobą nic, ale moje klucze - Um, ja nie mam prawa jazdy. Cóż, mam na myśli, że mam, ale nie ze sobą - przegryzłam wargę
- Cóż, zamierzam zabrać cię teraz na komisariat - powiedział - Poczekaj tu, zaraz wezwę lawetę po twój samochód.
- Cudownie - mruknęłam - Po prostu wspaniale!
Moja głowa opadła, po tym jak przyjechał radiowóz, a ja czekałam.
Moja noc po prostu nie mogła zapowiadać się lepiej.
Po tym, czułam się jakbym czekała wieku, a laweta w końcu pojawiła się.
Poczułam jak coś odholowywało mój samochód, kiedy ktoś otworzył moje drzwi.
- Stephen? - zapytałam
- Caitlin!- zawołał.
- Co ty tu robisz? - zapytaliśmy jednocześnie.
- Ty najpierw - zachichotał.
- Oh, robiłam wszystko z przyśpieszenia i z najgorszego zapomniałam licencji - potrząsnęłam głową - Jestem genialna, prawda?
- Zdarza się nawet najlepszym z nas. - mrugnął.
- A co z tobą?
Wzruszył ramionami - Zawsze chciałem jeździć ciężarówkami i jednej w moich kumpli, potrzebował fachowej, pomocnej dłoni, także, pomagałem mu przez ostatni miesiąc. Ja również poznałem policjantów, bardzo dobrze.
- Oh! - uniosłam moje brwi.
- Tak - skinął głową - Trzymaj mocno kciuki, a postaram się przekonać Vince'a, aby cię tym razem puścił.
Kiedy patrzyłam jak Stephen odchodził, czułam znajome uczucie.
Wzruszyłam ramionami i stwierdziłam, że być może brał już udział w takowej sprawie, tylko, że tym razem spotkał swoją "bratnią duszę".
- W porząsiu - powiedział Stephen, kiedy ponownie się pojawił. - Vince zgodził się cię zwolnić, ale jeśli następnym razem złapią cię bez licencji, to będziesz płacić wysoka cenę.
- Na prawdę? - zapytałam - On mnie puszcza?
- Tak - skinął głową.
- Jesteś ratownikiem - uśmiechnęłam się.
- Nie, jestem tylko twoim ratownikiem - teraz to on się uśmiechnął - Nie możesz odjechać, musisz siedzieć tutaj, albo zaparkować samochód na parkingu - wskazał na wal-mart'a party- Będziesz jeździć tylko tam, gdzie chcesz iść.
Skinęłam i przeniosłam się na fotel pasażera.
Stephen szybko przeniósł swój samochód i wrócił z powrotem do mojego.
- Dobrze - powiedział, siadając na siedzeniu kierowcy - Gdzie zawieść?
Westchnęłam. - Nie wiem. Gdzie jest najbliższy hotel?
- Hotel? - pytał - Myślałem, że jesteś z Jasonem.
- Justinem - poprawiłam. - Tak, ale mieliśmy sprzeczkę - westchnęłam.
- Wiesz, nie mogę pozwolić ci spać w hotelu. Możesz na dziś wieczór spać u mnie.
- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz, po za tym pytam i mówię to na prawdę - uśmiechnął się uroczo.
- W porządku - dałam za wygraną.
Stephen prowadził mnie po schodach, po dużym, eleganckim mieszkaniu.
- Witaj w moim łóżeczku - oznajmił - Zrób sobie tak, aby było ci wygodnie.
Obejrzałam się po romantycznej okolicy.
Płatki róż rozrzucone były wszędzie, światła były słabe, a ogień trzaskał w kominków, dwa kieliszki szampana stały na stoliku.
- Spodziewałeś się kogoś?-
Zapytałam.
- Nie - potrząsnął głową - Jestem wolny, ale czasami samotny i robię sobie poor-party. - zachichotał - Nie mów tego nikomu, nawet jeżeli ci to powiedziałem, bo będę musiał kłamliwie zaprzeczyć.
Roześmiałam się.
- Mogę skorzystać z łazienki? Chciałabym wziąć prysznic i trochę się odświeżyć.
- Nie, oczywiście, że nie. To pierwsze drzwi na lewo - wskazał na korytarz - Nie powinno być ręczników i tego wszystkiego. Zapraszam do pożyczenia sobie czegoś z tej szuflady.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Powędrowałam korytarzem, aż doszłam do bardzo schludnie ułożonego pomieszczenia.
Weszłam do sąsiedniej łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
Szybko rozebrałam się, chwyciłam jeden z puszystych ręczników i weszłam pod prysznic.
Włączyłam ciepłą wodę i pozwoliłam jej spłynąć na moje ciało.
Otarłam mydło na mój ręcznik, zmysłowy zapach róż wypełniał moje nozdrza.
Umyłam się, moje palce zostały jeszcze blizny na ramieniu, które miałam od kuli, która przeszyła moją skórę, wiele lat temu.
Poczułam łzy w oczach, ale szybko z mrugałam je.
Po tym jak zostałam wykąpana, umyłam swoje włosy szamponem, czułam piskliwy i czysty odgłos mojej skóry, pachniałam różami.
Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się w tkany ręcznik frotte, który wisiał na drzwiach.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do sypialni.
Otworzyłam szufladę i znalazłam dużą, białą koszulę.
Wciągnęłam ją na moje nagie ciało i zaczęłam dyskusję sama ze sobą, co wykorzystać do bielizny.
Drzwi skrzypiały, co oznaczało, że się otwierały.
Spowodowało to u mnie podskok, odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w drzwiach Stephena.
- Chcesz jakieś ub- przerwał w pół zdania, a jego oczy powędrowały po moim ciele.
Przegryzłam wargę.
- Nie masz nic przeciwko, gdybym to pożyczyła? - zapytałam.
- Nie - potrząsnął głową - Nie miałbym.
Zanim zdążyłam pomyśleć dwa razy, Stephen zamknął dwa metry pomiędzy nami, a jego usta były na moich.
Przyciągnął mnie do siebie i czułam jego silne dłonie na mojej talii, przez cienką koszulę.
Czułam jak jedna z jego rąk wędrowała po moim udzie, jęknęła, a moje usta przez to włączyły się jeszcze bardziej.
Jego dłoń wsunęła się dalej po moim udzie, aż poczułam jego dwa palce we mnie.
Wiłam się, a mój umysł zaczął rejestrować co się dzieję.
- Przestań! - powiedziałam głośniej, niż zamierzałam, czułam jak łzy spływają po moich policzkach - Przestań!
- Caitlin - Stephen delikatnie otarł moje łzy - Co się stało?
- To - powiedziałam - To nie jest tak, jakbyś był moim szefem. Mam chłopaka, mam syna. My nie możemy tego zrobić - świeże łzy zastąpiły stare
- Ale, Caitlin, wiem, że mam mieszane uczucia, to magiczne połączenie. Wiesz, że tego chcesz, że mnie kochasz. Czuję to.
Coś na jego słowa zaczęło migać w moich wspomnieniach.
Retrospekcja:
~~~~
- M- muszę iść - wyjąkałam cofając się od niego.
To dobrze znane mi uczucie przebiegło po moich żyłach.
- Zrelaksuj się - powiedział spokojnym głosem - Dlaczego nie możesz położyć się i odpocząć?
- Mam zamiar uzgodnić kilka warunków, dobrze? Drzemkę.
Stephen pocałował mnie w policzek, przed stąpnięciem na piętach.
Zniknął.
Przegryzłam wargę, a moje serce waliło słyszałam go był blisko drzwi.
Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć go ciągnącego na podjazd mój samochód.
Przypomniałam sobie, że nie miałam telefonu.
Zaczęłam panikować, kiedy spojrzałam w kierunku jakiegokolwiek telefonu, zdałam sobie sprawę, że żadnego tutaj nie było.
- On musi mieć gdzieś telefon - myślałam głośno - Pomyśl, Caitlin, pomyśl, gdzie ty byś umieściła telefon.
Zaczęłam przeszukiwać cały dom, aż w końcu pobiegłam z powrotem do sypialni i sięgnęłam pod łóżko.
Znalazłam stary, stylowy telefon i szybko pchnęłam go na stolik nocny obok, aż znalazłam odpowiedni podnośnik.
Spojrzałam na zegar, aby zobaczyć która minęła godzina.
Musiałam się śpieszyć, Stephen mógłbyś lada chwila w domu, w dowolnym momencie, a miałam jeszcze posprzątać.
Podłączyłam telefon i zaczęłam wybierać numer telefonu Justina.
- Halo? - jego głos brzmiał niepokojąco, kiedy odpowiadał.
- Justin-
- Caitlin! - rzucił, zanim mogłam dokończyć - Szukałem cię i szukałem. Poszedłem sprawdzić co z Drew na jakieś trzydzieści minut, ale jego nie ma.
_________________________________________________________________
Okej, nasze opowiadanko działa i jest spoko, a teraz.
Caity, co ty robisz? I.... GDZIE JEST MÓJ SYNEK DREW?!
Moje oczy spoczęły na drodze przede mną, a ja nie zauważyłam radiowozu policyjnego, który zatrzymał się przede mną.
Jęknęłam i włączyłam kierunkowskazy, zatrzymując się.
Niechętnie otworzyłam okno, aby zobaczyć wysokiego Azjatę.
- Tak policjancie? - spytałam.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że przekroczyłaś prędkość, aż o piętnaście kilometrów.
- Um, nie, policjancie. Przepraszam.
- Muszę sprawdzić twoją licencję.
- Oczywiście - skinęłam głową, aby wziąć moją torebkę, ale uświadomiłam sobie, że nie miałam jej ze sobą.
Kiedy wybiegałam z domu nie wzięłam ze sobą nic, ale moje klucze - Um, ja nie mam prawa jazdy. Cóż, mam na myśli, że mam, ale nie ze sobą - przegryzłam wargę
- Cóż, zamierzam zabrać cię teraz na komisariat - powiedział - Poczekaj tu, zaraz wezwę lawetę po twój samochód.
- Cudownie - mruknęłam - Po prostu wspaniale!
Moja głowa opadła, po tym jak przyjechał radiowóz, a ja czekałam.
Moja noc po prostu nie mogła zapowiadać się lepiej.
Po tym, czułam się jakbym czekała wieku, a laweta w końcu pojawiła się.
Poczułam jak coś odholowywało mój samochód, kiedy ktoś otworzył moje drzwi.
- Stephen? - zapytałam
- Caitlin!- zawołał.
- Co ty tu robisz? - zapytaliśmy jednocześnie.
- Ty najpierw - zachichotał.
- Oh, robiłam wszystko z przyśpieszenia i z najgorszego zapomniałam licencji - potrząsnęłam głową - Jestem genialna, prawda?
- Zdarza się nawet najlepszym z nas. - mrugnął.
- A co z tobą?
Wzruszył ramionami - Zawsze chciałem jeździć ciężarówkami i jednej w moich kumpli, potrzebował fachowej, pomocnej dłoni, także, pomagałem mu przez ostatni miesiąc. Ja również poznałem policjantów, bardzo dobrze.
- Oh! - uniosłam moje brwi.
- Tak - skinął głową - Trzymaj mocno kciuki, a postaram się przekonać Vince'a, aby cię tym razem puścił.
Kiedy patrzyłam jak Stephen odchodził, czułam znajome uczucie.
Wzruszyłam ramionami i stwierdziłam, że być może brał już udział w takowej sprawie, tylko, że tym razem spotkał swoją "bratnią duszę".
- W porząsiu - powiedział Stephen, kiedy ponownie się pojawił. - Vince zgodził się cię zwolnić, ale jeśli następnym razem złapią cię bez licencji, to będziesz płacić wysoka cenę.
- Na prawdę? - zapytałam - On mnie puszcza?
- Tak - skinął głową.
- Jesteś ratownikiem - uśmiechnęłam się.
- Nie, jestem tylko twoim ratownikiem - teraz to on się uśmiechnął - Nie możesz odjechać, musisz siedzieć tutaj, albo zaparkować samochód na parkingu - wskazał na wal-mart'a party- Będziesz jeździć tylko tam, gdzie chcesz iść.
Skinęłam i przeniosłam się na fotel pasażera.
Stephen szybko przeniósł swój samochód i wrócił z powrotem do mojego.
- Dobrze - powiedział, siadając na siedzeniu kierowcy - Gdzie zawieść?
Westchnęłam. - Nie wiem. Gdzie jest najbliższy hotel?
- Hotel? - pytał - Myślałem, że jesteś z Jasonem.
- Justinem - poprawiłam. - Tak, ale mieliśmy sprzeczkę - westchnęłam.
- Wiesz, nie mogę pozwolić ci spać w hotelu. Możesz na dziś wieczór spać u mnie.
- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz, po za tym pytam i mówię to na prawdę - uśmiechnął się uroczo.
- W porządku - dałam za wygraną.
Stephen prowadził mnie po schodach, po dużym, eleganckim mieszkaniu.
- Witaj w moim łóżeczku - oznajmił - Zrób sobie tak, aby było ci wygodnie.
Obejrzałam się po romantycznej okolicy.
Płatki róż rozrzucone były wszędzie, światła były słabe, a ogień trzaskał w kominków, dwa kieliszki szampana stały na stoliku.
- Spodziewałeś się kogoś?-
Zapytałam.
- Nie - potrząsnął głową - Jestem wolny, ale czasami samotny i robię sobie poor-party. - zachichotał - Nie mów tego nikomu, nawet jeżeli ci to powiedziałem, bo będę musiał kłamliwie zaprzeczyć.
Roześmiałam się.
- Mogę skorzystać z łazienki? Chciałabym wziąć prysznic i trochę się odświeżyć.
- Nie, oczywiście, że nie. To pierwsze drzwi na lewo - wskazał na korytarz - Nie powinno być ręczników i tego wszystkiego. Zapraszam do pożyczenia sobie czegoś z tej szuflady.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Powędrowałam korytarzem, aż doszłam do bardzo schludnie ułożonego pomieszczenia.
Weszłam do sąsiedniej łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
Szybko rozebrałam się, chwyciłam jeden z puszystych ręczników i weszłam pod prysznic.
Włączyłam ciepłą wodę i pozwoliłam jej spłynąć na moje ciało.
Otarłam mydło na mój ręcznik, zmysłowy zapach róż wypełniał moje nozdrza.
Umyłam się, moje palce zostały jeszcze blizny na ramieniu, które miałam od kuli, która przeszyła moją skórę, wiele lat temu.
Poczułam łzy w oczach, ale szybko z mrugałam je.
Po tym jak zostałam wykąpana, umyłam swoje włosy szamponem, czułam piskliwy i czysty odgłos mojej skóry, pachniałam różami.
Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się w tkany ręcznik frotte, który wisiał na drzwiach.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do sypialni.
Otworzyłam szufladę i znalazłam dużą, białą koszulę.
Wciągnęłam ją na moje nagie ciało i zaczęłam dyskusję sama ze sobą, co wykorzystać do bielizny.
Drzwi skrzypiały, co oznaczało, że się otwierały.
Spowodowało to u mnie podskok, odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w drzwiach Stephena.
- Chcesz jakieś ub- przerwał w pół zdania, a jego oczy powędrowały po moim ciele.
Przegryzłam wargę.
- Nie masz nic przeciwko, gdybym to pożyczyła? - zapytałam.
- Nie - potrząsnął głową - Nie miałbym.
Zanim zdążyłam pomyśleć dwa razy, Stephen zamknął dwa metry pomiędzy nami, a jego usta były na moich.
Przyciągnął mnie do siebie i czułam jego silne dłonie na mojej talii, przez cienką koszulę.
Czułam jak jedna z jego rąk wędrowała po moim udzie, jęknęła, a moje usta przez to włączyły się jeszcze bardziej.
Jego dłoń wsunęła się dalej po moim udzie, aż poczułam jego dwa palce we mnie.
Wiłam się, a mój umysł zaczął rejestrować co się dzieję.
- Przestań! - powiedziałam głośniej, niż zamierzałam, czułam jak łzy spływają po moich policzkach - Przestań!
- Caitlin - Stephen delikatnie otarł moje łzy - Co się stało?
- To - powiedziałam - To nie jest tak, jakbyś był moim szefem. Mam chłopaka, mam syna. My nie możemy tego zrobić - świeże łzy zastąpiły stare
- Ale, Caitlin, wiem, że mam mieszane uczucia, to magiczne połączenie. Wiesz, że tego chcesz, że mnie kochasz. Czuję to.
Coś na jego słowa zaczęło migać w moich wspomnieniach.
Retrospekcja:
- Chcę tylko wrócić do domu - jęknęłam
- Obiecałem Ci romantyczny wieczór i to mam zamiar zrobić.
Wciągnął koszulę do góry nad głową.
Czułam, że moje serce zaczyna mocniej bić w piersi.
Wiedziałam, co się święci.
Wstałam z podłogi i cofnęłam się od niego, aż wpadłam na ścianę.
Oczy Setha były pełne pożądania, kiedy szedł w moim kierunku.
- Seth, proszę - błagałam - Nadal jestem obolała.
- No cóż, więc może nie będziesz próbowała ze mną walczyć, okej? - uśmiechnął się podchodząc do mnie
Ściągnął moją koszulę przez głowę, a ja płakałam.
- Wiesz, że tego chcesz. Kochasz mnie.
~~~~
- M- muszę iść - wyjąkałam cofając się od niego.
To dobrze znane mi uczucie przebiegło po moich żyłach.
- Zrelaksuj się - powiedział spokojnym głosem - Dlaczego nie możesz położyć się i odpocząć?
- Mam zamiar uzgodnić kilka warunków, dobrze? Drzemkę.
Stephen pocałował mnie w policzek, przed stąpnięciem na piętach.
Zniknął.
Przegryzłam wargę, a moje serce waliło słyszałam go był blisko drzwi.
Wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć go ciągnącego na podjazd mój samochód.
Przypomniałam sobie, że nie miałam telefonu.
Zaczęłam panikować, kiedy spojrzałam w kierunku jakiegokolwiek telefonu, zdałam sobie sprawę, że żadnego tutaj nie było.
- On musi mieć gdzieś telefon - myślałam głośno - Pomyśl, Caitlin, pomyśl, gdzie ty byś umieściła telefon.
Zaczęłam przeszukiwać cały dom, aż w końcu pobiegłam z powrotem do sypialni i sięgnęłam pod łóżko.
Znalazłam stary, stylowy telefon i szybko pchnęłam go na stolik nocny obok, aż znalazłam odpowiedni podnośnik.
Spojrzałam na zegar, aby zobaczyć która minęła godzina.
Musiałam się śpieszyć, Stephen mógłbyś lada chwila w domu, w dowolnym momencie, a miałam jeszcze posprzątać.
Podłączyłam telefon i zaczęłam wybierać numer telefonu Justina.
- Halo? - jego głos brzmiał niepokojąco, kiedy odpowiadał.
- Justin-
- Caitlin! - rzucił, zanim mogłam dokończyć - Szukałem cię i szukałem. Poszedłem sprawdzić co z Drew na jakieś trzydzieści minut, ale jego nie ma.
_________________________________________________________________
Okej, nasze opowiadanko działa i jest spoko, a teraz.
Caity, co ty robisz? I.... GDZIE JEST MÓJ SYNEK DREW?!
Wiedziałam, że jej ten szef to Seth!
OdpowiedzUsuńJustin pomóż jej, a potem znajdźcie Drewa! ♥
Mogę być informowana o rozdziałach? :)
@Solumss
Wow boskie!!! :)
OdpowiedzUsuńmogłabyś mnie informować? @olenka5433
OdpowiedzUsuń